Ujawniamy: Afera w polskim tenisie. Kolejna kobieta oskarża Mirosława Skrzypczyńskiego

Niezależny dziennik polityczny

21-letnia kelnerka, która pracowała przy obsłudze Memoriału Kaczyńskich w Kozerkach, potwierdza, że Mirosław Skrzypczyński podczas zamawiania kawy zażyczył sobie „mleka z jej cycuszków”. Następnie były prezes Polskiego Związku Tenisowego miał zalecać jej picie „wody Fiji”, bo „po niej rosną duże i jędrne piersi”. — To było krępujące, ohydne, niesmaczne. Byłam zszokowana, że tak zachowuje się sam prezes PZT – przyznaje Julia. I ujawnia nowe fakty.

  • Gdy Skrzypczyński zamawiał kawę, kelnerka Julia zapytała grzecznie, czy prezes życzy ją sobie z mlekiem. Na co on: „ale tylko z tych cycuszków”, po czym wskazał na jej piersi — opowiadała nam w listopadzie Ewa, która przy obsłudze tenisowego Memoriału Kaczyńskich pracowała jako pomoc kuchenna
  • — Potem rzucał teksty w stylu „te piersi, to ja bym w nich spał i je ssał” — wspominała kobieta
  • — Potwierdzam, że doszło do takiej sytuacji — mówi dziś w rozmowie z Onetem 19-letnia wówczas Julia, kelnerka
  • Tymczasem członkinie specjalnej Komisji PZT zawarły w swoim raporcie szokujące insynuacje względem naszej pierwszej sygnalistki. Cytowane są tam m.in. anonimowe wypowiedzi świadków, jakoby kobieta miała być „chora” albo „opłacona”
  • Inny ze świadków komisji wyraził pogląd, że personel kelnerski jest przewrażliwiony i powinien nosić „zbroję”. To tylko przykłady zadziwiających cytatów z raportu

W zeszłym roku ujawniliśmy w Onecie, że były prezes Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński znęcał się fizycznie i psychicznie nad swoją rodziną, w przeszłości jako trener stosował przemoc fizyczną i seksualną wobec swoich podopiecznych, a w 2022 r. napastował seksualnie kobiety pracujące przy obsłudze tenisowego Memoriału im. Lecha i Marii Kaczyńskich w Kozerkach.

Z kolei uczestniczka Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie Katarzyna Teodorowicz publicznie zarzuciła mu, że na początku lat. 90. potajemnie dosypał jej środków nasennych, żeby przegrała mecz z jego byłą partnerką życiową Renatą Skrzypczyńską.

W rezultacie naszych publikacji Skrzypczyński podał się do dymisji, śledztwo wszczęła prokuratura, a wewnętrzne postępowanie przeprowadziła Komisja Specjalna PZT.

Dziś publicznie o swoich doświadczeniach z Mirosławem Skrzypczyńskim zdecydowała opowiedzieć się Julia (nazwisko znane redakcji – red.), jedna z kelnerek, która obsługiwała byłego prezesa PZT podczas turnieju tenisowego w Kozerkach.

O tym, że Skrzypczyński napastował seksualnie Julię, opowiedziała nam już w listopadzie 2022 r. Ewa Ciszek, która podczas Memoriału pracowała jako pomoc kuchenna. Wówczas Julia nie zdecydowała się jednak z nami rozmawiać. W naszym artykule, by chronić jej prawdziwą tożsamość, używaliśmy jej zmienionego imienia Iza. Teraz kobieta postanowiła sama zabrać głos.

„Mleko tylko z tych cycuszków”, „te piersi, to ja bym brał i je ssał”

Przypomnijmy: Ewa Ciszek ujawniła, że Skrzypczyński rzucał w jej kierunku seksistowskie teksty, ocierał się o nią, by wreszcie zaproponować jej spędzenie nocy w jego pokoju. — Czułam, że zaczyna się do mnie przysuwać i ocierać o moje nogi kroczem – wspominała spotkanie z nim.

Z kolei w odniesieniu do Julii powiedziała nam: — Gdy Skrzypczyński zamawiał kawę, ona zapytała grzecznie, czy prezes życzy ją sobie z mlekiem. Na co on: „ale tylko z tych cycuszków”, wskazując na jej piersi. Potem rzucał teksty w stylu „te piersi, to ja bym w nich spał i je ssał”.

W rozmowie z Onetem Julia potwierdza, że rzeczywiście doszło do takiej sytuacji. Miała wtedy 19 lat.

— Było to dla mnie bardzo krępujące, niesmaczne i ohydne. Człowiek w wieku mojego dziadka mówił do mnie takie rzeczy… Byłam bardzo zszokowana, bo nigdy taka sytuacja mi się nie zdarzyła, a to był sam prezes PZT. Uważał się za nie wiadomo kogo, za tak zwanego VIP-a, który może wszystko, bo płaci sporo kasy – mówi Julia.

— Już po tej sytuacji z „mlekiem z cycuszków”, gdy przyjmowałam od niego zamówienie, opowiedział mi „ciekawostkę na temat wody Fiji”. Powiedział, że jest to bardzo zdrowa woda i kobiety powinny ją pić, bo rosną po niej duże jędrne piersi, o ciekawym kształcie i można je później wykorzystać „do fajnej zabawy” – wspomina.

Przyznaje, że po kilku tego typu sytuacjach wraz z koleżankami nie chciała więcej obsługiwać Skrzypczyńskiego. — Ale nasz szef był z nim w bardzo dobrej relacji i gdyby zobaczył, że on nie jest traktowany jak VIP, po prostu wyrzuciłby nas z pracy – mówi z pełnym przekonaniem kobieta.

Jak dodaje, kobieca część personelu starała się później unikać Skrzypczyńskiego. — My prosiłyśmy kelnerów, by go obsługiwali. Nie chcieliśmy słyszeć więcej zbereźnych komentarzy – dodaje.

„Zaczął masować się po kroczu i mruczeć, że ma własne jajka i czy może chciałabym ich spróbować”

Opowieść Julii znajduje potwierdzenie w relacjach Ewy Ciszek. — Podczas Memoriału przekazano nam, że Skrzypczyński to absolutny VIP. Było nam powiedziane, że jeśli tylko sobie czegoś zażyczy, mamy obsługiwać go bez szemrania. W rzeczywistości był to najbardziej obrzydliwy dziad, z jakim miałam do czynienia w ostatnich latach – wspominała.

— Śniadania w restauracji zaczynały się o 7 rano — opowiadała nam kobieta w listopadzie zeszłego roku. — Pan prezes przyszedł któregoś razu z jakimś kolegą z Czech. Zapytałam grzecznie, czy życzą sobie jajka w innej postaci niż jajecznica, na co on zaczął masować się po kroczu i mruczeć, że ma własne i czy może chciałabym spróbować. Gdybym mogła, to strzeliłabym mu w gębę, ale po prostu odeszłam – wspominała Ewa Ciszek.

Zadziwiające fragmenty raportu PZT

Tymczasem w zeszłym tygodniu ukazał się raport specjalnej komisji powołanej przez Polski Związek Tenisowy, mającej zbadać zarzuty stawiane byłemu szefowi związku przez ofiary jego niewłaściwych zachowań.

Autorkami raportu są adwokatki Monika Strus-Wołos i Monika Pasieka-Brzozowska oraz psycholożka Ewa Tokarczyk.

Jeden z fragmentów raportu dotyczy opisanych przez nas przypadków napastowania seksualnego kobiet podczas tenisowego Memoriału im. Lecha i Marii Kaczyńskich w Kozerkach. Przyjrzeliśmy się ustaleniom komisji, a opowieści Mirosława Skrzypczyńskiego i zebranych przez komisję anonimowych świadków skonfrontowaliśmy z relacjami Ewy i Julii.

Linia obrony przyjęta przez Skrzypczyńskiego — i najwyraźniej uznana także przez autorki raportu — jest dosyć osobliwa. Były szef PZT — nawiązując do oskarżeń Ewy Ciszek — opowiada, że… nie jada jajecznic, bo „nie może jeść białka, jedyny wyjątek to jajecznica z samego żółtka, ale (wtedy) robi (ją) sobie sam”.

Komisja zdołała porozmawiać także z obecnym na Memoriale im. Kaczyńskich Martinem Hynkiem, wiceprezesem czeskiego Związku Tenisowego. Ten zdecydował się bronić Skrzypczyńskiego w następujący sposób: „on dużo pracuje, jest impulsywny, ale żeby kogokolwiek molestował, to jest niemożliwe”.

Komisja uderza w sygnalistkę

Kolejne fragmenty przygotowanego przez Monikę Strus-Wołos, Monikę Pasiekę-Brzozowską i Ewę Tokarczyk raportu należy uznać za szokujące jak na standardy XXI w.

W stosunku do Ewy Ciszek tworzony jest obraz, jakoby sama zachowywała się prowokująco. W jaki sposób miało się to objawiać? Autorki przytaczają m.in. takie wypowiedzi świadków, najpewniej mężczyzn: „po pracy przebierała się w prywatne ubrania i siadała przy barze na kilka godzin z kieliszkiem alkoholu albo z kawą”.

Ktoś inny anonimowo dodaje: „siadała przy barze i zagadywała kogoś”. Jeszcze inny: „na pewno siadanie przy barze to było szukanie komunikacji”. Ten fragment raportu brzmi, jakby Ewa Ciszek sama szukała problemów.

Następnie komisja decyduje się zacytować jedno zdanie z opowieści kolejnego anonimowego sprzyjającego Skrzypczyńskiemu świadka. Według niego Ewa Ciszek mogła rozmawiać z innymi ludźmi „z motywów towarzyskich i finansowych”. Komisja nie przedstawiła równocześnie żadnych dowodów na insynuację zawartą w słowie „finansowych”.

Według komisji „świadkowie przeczą, aby dostali polecenie, by traktować Skrzypczyńskiego jako VIP, jak to opisano w publikacji Onetu”. Tyle że wprost mówią nam o tym niezależnie od siebie i Ewa Ciszek, i Julia.

Jeden ze świadków z raportu komisji PZT: kelner powinien mieć zbroję

Co ciekawe, jeden ze świadków opowiedział komisji, że Mirosław Skrzypczyński rzeczywiście „komentował wygląd fizyczny jakiejś pracownicy, był to komentarz personalnie do tej osoby, dotyczył biustu (…). Można było powiedzieć, że wykraczało to poza komplement”.

O niestosownych zachowaniach Skrzypczyńskiego słyszał jeszcze jeden ze świadków, jednak najwyraźniej komisja ze zrozumieniem przyjęła jego wyjaśnienie, że „próg odczuć kelnerów jest mocno przewrażliwiony. Kelner powinien mieć zbroję, poprzez bagaż emocji i doświadczeń”.

Można przypuszczać, że to opinia któregoś z przełożonych pracujących w Kozerkach kelnerek. Niestety nie sposób to zweryfikować, bo wszyscy świadkowie cytowani są anonimowo.

Autorki raportu nie wyjaśniły, czy pretensje jednej z kelnerek o ocieranie się o nią kroczem bądź o deliberowanie nad wielkością biustu, to już „przewrażliwienie”, czy jeszcze nie.

W raporcie pada sugestia, że sygnalistka jest „chora” albo „opłacona”

Raport autorstwa Strus-Wołos, Pasieki-Brzozowskiej i Tokarczyk zawiera także poważny błąd. W naszej pierwszej publikacji Julię, którą padła ofiarą napastowania, opisaliśmy – dla jej bezpieczeństwa – pod zmienionym imieniem „Iza”. Wyraźnie, co można sprawdzić, wyjaśniliśmy to w tekście. Komisja jednak tego nie zauważyła i – jak wynika z treści raportu – pytała świadków o to, czy „Iza” obsługiwała byłego prezesa PZT podczas Memoriału Kaczyńskich.

Świadkowie temu zaprzeczyli, co rzekomo miało świadczyć o naszej nierzetelności. Chcąc uderzyć w Onet, autorki raportu mimowolnie pokazały jednak, że prawdopodobnie nie zapoznały się wnikliwie z naszymi publikacjami.

W swoim raporcie komisja sięga także po cytaty anonimowych świadków, według których nasze dziennikarskie śledztwo to była… „walka polityczna związana z nadaniem kortowi centralnemu imienia Marii i Lecha Kaczyńskich”. Co gorsza, przywołano także oszczerstwa i niewłaściwe sformułowania wypowiadane przez świadków względem naszej sygnalistki: „Albo jest chora, albo ktoś jej zapłacił”.

Zaskakująca postawa członkiń komisji

Sugerowanie, że jedna z naszych informatorek „jest chora” i dlatego odważyła się publicznie opowiedzieć o swojej krzywdzie doznanej ze strony Mirosława Skrzypczyńskiego, to szokujące uderzenie nie tylko w prawa sygnalistów, ale i fundamentalne prawa człowieka.

Zaskakuje to tym bardziej, że członkini komisji Ewa Tokarczyk jako psycholożka latami brała udział w opiniowaniu spraw dotyczących mobbingu. W takich postępowaniach sygnalistom często przypisuje się problemy psychiczne. Trudno też zrozumieć, dlaczego jako psycholożka zgodziła się zawrzeć w raporcie insynuację stygmatyzującą sygnalistkę.

Z kolei Monika Strus-Wołos, inna z członkiń komisja, niegdyś zasiadała w Komisji Praw Człowieka przy Naczelnej Radzie Adwokackiej.

Źródło: onet.pl

Więcej postów