Elektrownie zasypane zagranicznym węglem. Polskie kopalnie w kłopotach

Niezależny dziennik polityczny

Masowe sprowadzanie węgla z zagranicy dla gospodarstw domowych, by wypełnić lukę po rosyjskim surowcu, ma dziś bolesne konsekwencje dla polskich kopalń. Z każdego transportu zaledwie 30-40 proc. to był surowiec nadający się do spalania w domowych piecach. Reszta to miały dla energetyki, które obecnie zalegają na składowiskach. W efekcie zainteresowanie rodzimym surowcem gwałtownie spadło. — Spółki energetyczne znów przestają odbierać zakontraktowany węgiel z polskich kopalń — alarmują górniczy związkowcy i żądają pilnego spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim.

  • W kwietniu krajowe kopalnie zdołały zbyć tylko 3,3 mln ton węgla i to jest najsłabszy wynik w historii, bo więcej węgla sprzedawały nawet w pandemii
  • Mocno wzrosły natomiast zapasy tego surowca przy elektrowniach, co wynika m.in. ze wzmożonego importu czarnego paliwa i rosnącej produkcji energii z OZE. Powoli rosną także zapasy przy kopalniach
  • — Jeśli zapasy surowca na kopalnianych zwałowiskach nadal będą rosły, a koncerny energetyczne nie będą go odbierać, to podejmiemy działania protestacyjno-strajkowe — ostrzega Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności

Czasy, gdy polski węgiel rozchodził się na pniu, już minęły. Krajowe kopalnie przykręciły moce i mają problem ze sprzedażą swojego surowca. W kwietniu (to najnowsze dane) rodzime spółki węglowe wydobyły zaledwie 3,5 mln ton czarnego paliwa. To najgorszy wynik w historii pomiarów, prowadzonych przez Agencję Rozwoju Przemysłu, nie licząc jednego pandemicznego miesiąca, kiedy większość zakładów wstrzymała produkcję (3,2 mln ton wydobyte w maju 2020 r.). Kwietniowa produkcja była o 26 proc. niższa niż przed rokiem.

Wyraźne tąpnięcie widać też w sprzedaży węgla. W kwietniu kopalnie zdołały zbyć tylko 3,3 mln ton surowca i to jest najsłabszy wynik w historii, bo więcej węgla sprzedawały nawet w pandemii.

Niska sprzedaż to z jednej strony efekt sezonowości, ale nie tylko — po trudnym okresie deficytu węgla na rynku place przy elektrowniach szybko wypełniły się tym surowcem. Jak wynika z danych Agencji Rynku Energii, w kwietniu zalegało tam 7,8 mln ton paliwa, czyli o 85 proc. więcej niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku i o 1 mln ton więcej niż w kwietniu 2021 r.

Problem ze zbyciem bieżącej produkcji to dla państwowych spółek węglowych, które z trudem walczą o utrzymanie płynności finansowej, duży problem.

— Sytuacja w górnictwie zaczyna wyglądać naprawdę groźnie. Rząd sprowadził do Polski olbrzymie ilości drogiego węgla, by „wysiać” z niego surowiec możliwy do zastosowania w gospodarstwach domowych. Potem politycy twierdzili, że operacja się udała i że każdy mógł się zaopatrzyć w węgiel na zimę. Tylko teraz mamy problem, bo 12 mln ton węgla energetycznego z importu nie zostało sprzedane i zajmuje miejsce na składach. Do tego spółki energetyczne znów przestają odbierać zakontraktowany węgiel z polskich kopalń. Cierpią na tym wszystkie spółki węglowe kontrolowane przez Skarb Państwa: Polska Grupa Górnicza, Tauron Wydobycie, Węglokoks Kraj, a nawet Bogdanka — komentuje Bogusław Hutek, przewodniczący górniczej Solidarności, na oficjalnej stronie internetowej tej organizacji.

Jego zdaniem ten, kto podjął decyzję o imporcie drogiego węgla, powinien zdecydować, co zrobić z jego nadwyżką. — Jeśli zapasy surowca na kopalnianych zwałowiskach nadal będą rosły, a koncerny energetyczne nie będą go odbierać, to my — nie czekając na powtórkę z roku 2019 czy 2020 — podejmiemy działania protestacyjno-strajkowe, żeby zapobiec ewentualnej utracie płynności finansowej przez spółki węglowe. Po prostu zamierzamy bronić naszych miejsc pracy — zapowiada Hutek.

Związkowcy żądają pilnego spotkania w tej sprawie z premierem Mateuszem Morawieckim, wicepremierem i szefem Ministerstwa Aktywów Państwowych Jackiem Sasinem, minister klimatu Anną Moskwą oraz pełnomocnikiem rządu ds. transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego Markiem Wesołym.

Kto pogrążył kopalnie?

Zdaniem górniczych związkowców to koncerny energetyczne pogrążają kopalnie, nie odbierając na bieżąco zamówionego węgla. W spółkach węglowych słyszymy, że zapisy w kontraktach niejednokrotnie pozwalają koncernom na nieregularne odbiory surowca, co oznacza, że chwilowe wstrzymanie transportu nie musi automatycznie oznaczać działania niezgodnego z umową.

— Dla kopalń to jednak problem, bo bez stałego dopływu gotówki trudno im utrzymać płynność finansową — tłumaczy jeden z naszych rozmówców.

Problemy może mieć Polska Grupa Górnicza (PGG), która nawet w znakomitym dla kopalń roku 2022 nie zdołała wypracować dobrych wyników finansowych. — Spółka nie ma zysków. PGG była w zeszłym roku spółką subwencjonowaną, nasz wynik za 2022 r. to jest mniej więcej zero. Pozostaje jakiś „osad” na rachunku, ale przy naszej skali to jest niezbędne, aby zabezpieczyć prawidłowe funkcjonowanie. Ale PGG to nie jest spółka, która przynosi zyski w postaci gotówki, jak np. JSW — stwierdził Tomasz Rogala, prezes PGG, w kwietniowej rozmowie z Business Insider Polska.

Rogala zapewniał wówczas, że w tym roku PGG nie sięgnie po państwowe dotacje. To jednak może się zmienić, jeśli spółka znów stanie w obliczu ryzyka utraty płynności. W 2022 r. PGG dostała z budżetu państwa 1,43 mld zł dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych. Kolejne 177,6 mln zł na ten sam cel popłynęło do Tauronu Wydobycie.

Energetyka odpiera zarzuty

Pytania wysłaliśmy do największych koncernów energetycznych. Odpowiedziała nam Polska Grupa Energetyczna, która zaopatruje się w surowiec przede wszystkim w PGG. — Dostawy węgla kamiennego do jednostek wytwórczych grupy PGE realizowane są głównie w oparciu o kontakty z krajowymi producentami. PGE realizuje odbiory zakontraktowanego węgla zgodnie z zawartymi kontraktami i nie przewiduje problemów z realizacją zobowiązań wynikających z zawartych umów na rok 2023 — zapewnia Konrad Mróz, rzecznik PGE.

Z naszych nieoficjalnych rozmów ze spółkami energetycznymi wynika, że część elektrowni faktycznie ma przepełnione magazyny. — Węgla na rynku jest dziś za dużo — kwituje jeden z menadżerów.

Energetycy przypisują to nie tylko potężnemu importowi węglowych miałów, ale też rosnącej produkcji energii z OZE, która sprawia, że produkcja energii z węgla spada. Według danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych od początku tego roku do końca maja elektrownie na węgiel kamienny wyprodukowały o 12 proc. mniej energii niż przed rokiem.

Kolejny z naszych rozmówców podkreśla, że obecne problemy górnictwa nie są niczym nadzwyczajnym, ale są podgrzewane przez związkowców, by w roku wyborczym wymusić na rządzie obietnice dalszego wspierania polskiego górnictwa. — Trudno nie odnieść wrażenia, że to gra górniczych związków zawodowych obliczona na jakieś dodatkowe korzyści — sugeruje nasz rozmówca.

Polska zalana węglem z importu

Ubiegły rok upłynął pod hasłem pilnego łatania dziury po rosyjskim węglu. Premier Mateusz Morawiecki zlecił wówczas spółkom PGE Paliwa i Węglokoksowi sprowadzenie surowca z innych kierunków niż rosyjski. Płynął on do nas szerokim strumieniem m.in. z Kolumbii, Tanzanii, USA, RPA, Australii i Indonezji. Osobno kontraktację węgla prowadziła też Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych.

Więcej postów