Chemiczny gigant potrzebuje pomocy. Orlen może wkroczyć do akcji – ale czy to ma sens?

Niezależny dziennik polityczn

Fatalne wyniki finansowe Grupy Azoty dały pożywkę pod spekulacje, czy firmą, lub przynajmniej jej częścią, nie powinien „zaopiekować” się Orlen. Problem w tym, że taka transakcja nie byłaby ani łatwa, ani szybka. Tymczasem Azoty potrzebują zastrzyku finansowego już teraz.

  • Azoty znalazły się w poważnych tarapatach finansowych – głównie z powodu czynników zewnętrznych.
  • Sprzedaż jednej ze spółek Orlenowi byłaby tylko rozwiązaniem tymczasowym i wcale niełatwym do realizacji.
  • Branża nawozowa w Europie pozostaje pod presją; niemal wszystkie firmy przeżywają problemy.

Już podczas publikacji wyników kwartalnych – 22 maja – było wiadomo, że Azoty mają problem. Tym największym jest spodziewane na koniec pierwszego półrocza tak zwane złamanie kowenantów. Strata, choć olbrzymia, może być odrobiona. Gorzej, gdy atmosfera wokół spółki się zagęszcza, a wiarygodność firmy cierpi…

Azoty inwestują w Polimery i to obecnie jest problem

Czym są rzeczone kowenanty? Z grubsza: to klauzule umowne stosowane przy umowach kredytowych, w których nakłada się na spółkę pewne ograniczenia. Najczęściej chodzi o zadłużenie firmy i stosunek długu netto do zysku operacyjnego.

Zapisy te pokazują, do jakiego poziomu zadłużenia spółka jest bezpieczna finansowo. Obrazowo ujmując: w przypadku złamania kowenantów pożyczkodawcom powinien włączyć się alarm, że w firmie nie dzieje się dobrze. I tak też jest w Azotach.

„Zarząd spółki wystąpił 1 czerwca do instytucji finansujących Grupę Azoty z wnioskiem m.in. o czasowe odstąpienie od stosowania wybranych warunków umów o finansowanie Grupy Azoty, w tym o odstąpienie od stosowania wskaźnika długu netto/EBITDA (zysk operacyjny przed opodatkowaniem) w okresie od końca czerwca 2023 roku do końca grudnia 2024 roku” – czytamy w komunikacie firmy.

Zarazem, jak podkreśla wiceprezes firmy Marek Wadowski, Grupa Azoty na bieżąco wypełnia wszystkie zobowiązania w zakresie obsługi i spłaty zobowiązań wynikających z umów o finansowanie, a dostępne limity zapewniają płynność i bezpieczeństwo finansowania Grupy Azoty oraz ciągłość działalności.

Trzeba bowiem zaznaczyć, że Azoty są mocno zadłużone. Na koniec pierwszego kwartału zobowiązania długoterminowe spółki wynosiły ponad 7,98 mld zł (o 690 mln zł więcej niż na koniec pierwszego kwartału ubiegłego roku). To – w głównej mierze – efekt budowy kompleksu Polimery Police. Spółka – co normalne przy tak dużej inwestycji (koszt około 1,5 mld euro) – posiłkowała się finansowaniem zewnętrznym. Co prawda wszystko wskazuje, że Polimery będą przynosić zyski, w tej chwili spółka ma jednak poważny problem.

Orlen na ratunek, ale to pomoc tylko na krótką metę

Nic zatem dziwnego, że rozpoczęły się rozważania, jak pomóc chemicznej spółce. I tu oczywiście pojawił się Orlen… Gigant paliwowy w tak fatalnym dla Azotów kwartale zanotował zysk netto na poziomie 9,2 mld zł. To niemal czterokrotnie więcej niż kapitalizacja giełdowa Azotów.

Ale pod koniec maja wszelkie spekulacje zostały ucięte przez prezesa Orlenu, Daniela Obajtka. Jak powiedział 24 maja, firma komunikuje się w kluczowych kwestiach z rynkiem za pośrednictwem raportów.

– Nie ma żadnych podjętych decyzji w tym zakresie. Na dziś nic nie wskazuje, że jest to prawdą – powiedział Obajtek podczas konferencji prasowej.

Samo przejęcie nawet części chemicznej spółki byłoby procesem karkołomnym. Należy jeszcze przypomnieć, że nie da się takiego procesu przeprowadzić szybko, a Azoty ewentualnej pomocy potrzebują już teraz.  

Wątpliwości wokół samej transakcji byłoby zresztą bardzo wiele.

– Przejęcie Puław przez Orlen na krótką metę mogłoby oznaczać napływ gotówki do Grupy Azoty, ale zarazem pozbycie się najbardziej efektywnie produkującej nawozy w grupie spółki –  mówi nam Jakub Szkopek, analityk Erste Securities Polska.

W czym problem? Puławy to największa firma w Grupie Azoty. Ma najnowocześniejsze instalacje produkcji nawozów. Zapewnia gros przychodów i sprzedaży. Co prawda to ona odpowiadała za niemal połowę straty grupy w pierwszym kwartale, zarazem jednak w normalnej sytuacji na rynku nawozów to właśnie Puławy przynosiły najwięcej zysków firmie.

Według naszych rozmówców fuzja Azotów z jakimś innym  podmiotem miała sens 2-3 lata temu. Wówczas mógłby nią być PGNiG – naturalny dostawca surowca (gazu ziemnego). Jednak tej idei nigdy nie zrealizowano, a teraz PGNiG należy już do Orlenu.

Puławy – kluczowa finansowo spółka w całej Grupie Azoty

Zdaniem analityka z państwowego banku (prosił o niepodawanie personaliów) Orlen oczywiście może kupić Puławy, ale oznaczałoby to demontaż narodowego, chemicznego championa.

– Na krótką metę Azoty otrzymałyby napływ gotówki, ale w dłuższej perspektywie spółka straciłaby chyba sens funkcjonowania w dotychczasowej postaci – dodaje nasz rozmówca.  

To nie koniec z ewentualnym przejęciem. – Transakcji z pewnością przyglądałaby się Komisja Europejska, bo doszłoby do koncentracji w niektórych nawozach. Trudno teraz powiedzieć, jak zostałaby ona oceniona – podkreśla Szkopek.

O czym się często zapomina? Orlen ma już mocną chemiczną „nogę”, jaką jest Anwil. W przypadku przejęcia Puław tak połączona firma kontrolowałaby nawet ponad 80 proc. rynku niektórych nawozów.

W praktyce interwencja Komisji Europejskiej byłaby przesądzona. Być może doszłoby nawet do konieczności zastosowania tzw. środków zaradczych – czyli zgoda na kupno Puław byłaby obarczona nakazem sprzedaży części aktywów przez Orlen (z pewnością chemicznych). Jak taka procedura wygląda, mogliśmy się przekonać niedawno przy okazji przejęcia przez Orlen Lotosu. 

– Mielibyśmy sytuację, że Orlen wystawia na sprzedaż np. część Anwilu, by ratować Puławy. Proszę sobie odpowiedzieć, czy to ma sens… – mówi nasz rozmówca z państwowego banku.

Problem nie tylko Azotów, cała branża nawozowa cierpi

Z drugiej strony: przejęcie przez Orlen wzmocniłoby nawozową firmę i dałoby jej tak potrzebne zaplecze finansowe.

Jak to działa, widać na przykładzie austriackiej spółki Borealis. Jej głównym akcjonariuszem jest gigant paliwowy OMV – posiada 75 proc. akcji chemicznego koncernu. Bez jego pomocy austriacki producent nawozów także byłby w tarapatach.

– Warto dodać, że problemy ma nie tylko Grupa Azoty, cały przemysł nawozowy w Unii Europejskiej przeżywa trudności – podkreśla Szkopek.

Przestoje w produkcji nawozów – wzbudziło to duże kontrowersje – mieli niemal wszyscy europejscy producenci, w tym nawet taki gigant jak Yara.

To efekt zamieszania na europejskim rynku gazu i astronomicznych cen surowca. Spółki musiały wstrzymywać produkcję, bo – przy tak wysokich cenach gazu – nawozy w praktyce byłyby niesprzedawalne, jeśli firma miałaby mieć nawet tylko minimalną marżę dodatnią.

Ostatnie obniżki cen gazu na europejskich giełdach surowca wskazują, że widać światełko w tunelu. Jednak z powodu poważnego zadłużenia budowy Polimerów Police tunel w przypadku Azotów może być jeszcze wyjątkowo długi…

Źródło: wnp.pl

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.