Po raz pierwszy od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę rząd Polski stanął przed problemem, którego prawie nie da się rozwiązać, czytamy we wtorek (25.04.23) w niemieckim dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, który przygląda się sprawie ukraińskiego zboża i produktów rolnych wwożonych do Polski.
Gazeta tłumaczy, że w ramach polskiej i unijnej pomocy dla napadniętej Ukrainy, miliony ton ukraińskiego zboża transportowano przez Polskę, ale jego część trafiała także na polski rynek, prowadząc do nadpodaży. „Ceny w Polsce załamały się w kwietniu o 40 procent, rolnicy protestowali. Narodowo-konserwatywny obóz rządowy zareagował niemal panicznie, bo jesienią odbędą się wybory parlamentarne”.
Zbożowy balast
Jak czytamy, do tej pory solidarność Polski z Kijowem wydawała się być niezłomna. Polska przoduje w pomocy Ukrainie, a w kraju żyje ok. 1,5 miliona uchodźców. Gazeta dodaje, że Ukraińcy to doceniają. W sondażach określają Polskę za największego przyjaciela ich kraju. „Teraz tę bliską relację obciąża problem zboża”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” opisuje rosnącą frustrację polskich rolników, skonfrontowanych z napływem zboża z Ukrainy i jego spadającymi cenami. „Na końcu za hamulec bezpieczeństwa osobiście pociągnął szef partii rządzącej PiS Jarosław Kaczyński ogłaszając do końca czerwca wstrzymanie importu nie tylko zbóż, ale też wielu innych produktów rolnych z sąsiedniego kraju. Podobnie postąpiły inne wschodnie kraje UE. Kijów (…) był rozczarowany, Bruksela zaskoczona, wyraziła jednak zrozumienie dla tej kryzysowej sytuacji” – czytamy.
Z rolnikami nie ma żartów
„Radykalne kroki narodowo-konserwatywnego, ale w sprawach socjalnych raczej lewicowego, PiS-u mają jedno wytłumaczenie: odbywające się jesienią wybory parlamentarne” – czytamy. Gazeta zauważa, że partia Jarosława Kaczyńskiego nie wypada źle w sondażach, ale z polskimi rolnikami nie ma żartów. Zwłaszcza, że tak jak 20 lat temu, teraz znowu pojawił się radykalny działacz w środowisku rolniczym, który może wykorzystać sytuację, aby wejść do parlamentu.
„PiS, początkowo partia mieszkańców miast, w ostatnich latach straciła metropolie, ale zyskała zwolenników wśród nastawionych konserwatywnie mieszkańców wsi. Ma więc co nieco do stracenia” – czytamy.
Gazeta przytacza wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że Polska jest i pozostanie przyjacielem i sojusznikiem Ukrainy, ale obowiązkiem dobrego rządu jest też chronić interesy własnych obywateli. „Latem znowu zaczną się żniwa, najpóźniej wtedy okaże się, czy Warszawie udało się wywiązać z obu tych zadań” – czytamy we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.