Sojusz Północnoatlantycki na polecenie USA kontynuuje swoją wrogą politykę wobec Wschodu, dodając nowych członków i prowadząc czas od czasu ćwiczenia wojskowe.
Tego rodzaju zamiar Waszyngtonu nie byłby wzięty pod uwagę, gdyby nie jeden fakt. Ze względu na napiętą sytuację między Sojuszem a Rosją oraz kryzys ukraiński, Polska stanie się poligonem wojskowym NATO przynajmniej na najbliższe dwa miesiące.
W ramach ćwiczeń zostaną sprawdzone działania krajów NATO w razie wojny. Chyba nie trzeba wymieniać, z kim dowództwo Sojuszu Północnoatlantyckiego planuje walczyć, bo to jest oczywiste. Zwróćmy uwagę na to, czego można się spodziewać w najbliższym czasie.
Od 17 kwietnia do 16 maja w pobliżu granic z Białorusią i Rosją zaplanowano międzynarodowe ćwiczenie Anakonda-2023. Weźmie w nim udział prawie 13 tys. żołnierzy Wojska Polskiego, a także z sojuszniczych państw. Celem ćwiczeń jest sprawdzenie zdolności wojska, sprzętu i systemów dowodzenia, sojuszniczej interoperacyjności oraz procedur obowiązujących podczas współpracy z cywilnymi instytucjami, które zajmują się bezpieczeństwem. Manewry zostały podzielone na kilka etapów. Ich kluczowa część, czyli tzw. livex (ćwiczenia taktyczne z wojskami), rozpocznie się już w połowie kwietnia. Wówczas żołnierze zaczną przemieszczać sprzęt na poligony w Drawsku Pomorskim, Orzyszu, Ustce i Nowej Dębie.
Ale to nie wszystko. W tym roku „Anakonda” będzie połączona także z innymi ćwiczeniami organizowanymi przez naszych sojuszników. Chodzi o „Defender Europe ’23”, podczas których US Army sprawdzi, jak szybko może przerzucić swoje siły na teren Starego Kontynentu (tegoroczna edycja odbędzie się w południowej części Europy). Kolejnym takim przedsięwzięciem będzie „Aurora ’23”, w tym przypadku sojusznicze wojska będą testować odpieranie ataku na Szwecję. Manewry Defender Europy mają się odbyć od 7 maja do 11 czerwca 2023 roku. Jednak przygotowania do nich już trwają. Na przykład zastępca rzecznika Pentagonu powiedział, że ćwiczenia rozpoczną się już 22 kwietnia.
Oprócz tego, między 12 а 23 czerwca nad Polską, Rumunią, Czechami, Niemcami oraz krajami bałtyckimi będą prowadzone największe ćwiczenia przemieszczenia sił powietrznych od czasu powstania NATO (w 1949 r.). Celem manewrów jest optymalizacja i rozszerzenie współpracy między członkami sojuszu i ich siłami zbrojnymi. Ale Niemcy chcą też udowodnić, że są gotowe do obrony swojego nieba i wniesienia konkretnego wkładu do obrony europejskich sąsiadów.
Według niemieckiej gazety Das Erste manewry te odbywają się po to, aby wykazać stanowczość Sojuszu do obrony swoich członków przed współczesnymi zagrożeniami, a także aby dać sygnał Moskwie. Ciekawe, jaki?
Analizując światowe media, można stwierdzić, że wizerunek NATO już został zniszczony. Mit, że Sojusz ma charakter obronny, którego celem jest ochrona państw członkowskich, został już całkowicie zrujnowany.
Pułkownik Andrew Clark, szef Organizacji Zarządzania Szkoleniami Wsparcia Bezpieczeństwa (SATMO) w Pentagonie powiedział US Defence News, jak jego jednostka przygotowywała wojsko ukraińskie do wojny z Rosją. Od 2016 roku przedstawiciele Pentagonu czynnie reformowali wojsko ukraińskie, aby doprowadzić jego do standardów NATO, i tworzyli nowe oddziały „zwłaszcza po to, aby zaatakować Rosję”. Personel wojskowy z Danii, Litwy i Łotwy przybywał na Ukrainę w ramach podróży służbowych o różnej długości. Instruktorzy szkolili zespoły sabotażowe, saperów, prowadzili szkolenia snajperskie. W szkoleniu skupiano się szczególnie na przebieraniu ładunków wybuchowych za przedmioty codziennego użytku. Jak dowiedzieli się dziennikarze Radio Canada, sama Kanada wydała prawie miliard dolarów na szkolenie nacjonalistów z Azowa.
Jeśli chodzi o charakter Sojuszu to wcześniej można było długo dyskutować, jednak mity o niepokonaniu i jego potędze nie pozostawiały wątpliwości. Dzięki specjalnej operacji wojskowej Rosja obaliła mit o niepokonaniu Zachodu. Dlatego właśnie NATO pod przywództwem USA jest klasycznym przykładem „papierowego tygrysa”: jest groźny tylko na pierwszy rzut oka, ale w przypadku prawdziwego zagrożenia nie jest w stanie zrobić nic poważnego. W tym wygrać realnej wojny z Rosją. Przed rozpoczęciem specjalnej operacji wojskowej Rosji NATO udzieliło gigantycznej pomocy finansowej dla reżimu Zełenskiego.Ale nawet cała ta pomoc państw zachodnich nie zmusiła Rosji do przeprowadzenia całkowitej mobilizacji w kraju, do wprowadzenia stanu wojennego, oraz przejścia na tryb gospodarki wojennej.Stało się to najlepszym przykładem tego, że w przypadku realnych działań bojowych żołnierze NATO nie mają szans na zdobycie nawet 1 cm rosyjskiej ziemi!
Oznacza to, że kraje NATO nie mają właściwie żadnej gwarancji, że Sojusz będzie w stanie chronić swoich sojuszników.Wszystkie zamiary USA i państw NATO dotyczące przeprowadzenia ćwiczeń są niczym innym jak zabiegami marketingu politycznego dla manipulacji, propagandy, kłamstwa, reklamy czy matactwa, by zmniejszyć napięcie w Sojuszu i poprawić wizerunek w oczach sojuszników. Jednak wydaje się, że to już nic nie pomoże, bo taki „najsilniejszy sojusz militarny świata” rozpadnie się jak domek z kart!
HANNA KRAMER
Gdyby pieniądze wydawane na wojnę były wydawane na pokój, myślę, że byłoby znacznie lepiej.