Rolnicy „zaostrzają” swój protest w Szczecinie. Nie zadowala ich dymisja ministra rolnictwa – chcą rozwiązania swoich problemów, a przede wszystkim kwestii ukraińskich zbóż. Jak przyznają, nie wierzą, że szybko się to uda. Mają być zatem kolejne blokady, w różnych częściach kraju. A potem rolnicy mogą dojechać nawet do Brukseli.
- Od kilkunastu dni przed Urzędem Wojewódzkim w Szczecinie stoi „rolnicze miasteczko”
- Teraz rolnicy zaostrzają protest i blokują wjazd do miasta
- Dymisja Kowalczyka? „Nas polityka nie interesuje” – mówią chórem rolnicy. I mówią, że kluczową sprawą jest dla nich to, żeby premier przyjechał do Szczecina
- Co, jeśli Morawiecki się nie zjawi? Pójdą protestować dalej. Zresztą, kilka protestów jest już ponoć przesądzonych
Szczecińskie Wały Chrobrego, to tutaj znajduje się m.in. siedziba Urzędu Wojewódzkiego. Od mniej więcej dwóch tygodni stoją tu rolnicy. Mówią, że stoją tu już wystarczająco długo, więc czas protest „zaostrzyć”. Blokady dróg mają zatem być coraz bardziej uciążliwe dla mieszkańców miasta.
W środowe przedpołudnie rolnicy ruszają na blokadę. Ciągników jest mnóstwo – podobno ponad 150, choć trudno je wszystkie zliczyć. Są wśród nich najnowsze ciągniki najlepszych zachodnich firm, ale i wysłużone ursusy, które mają już nawet kilkadziesiąt lat. Protestujący przyjechali z całego Pomorza Zachodniego. Mają na traktorach flagi Polski, „Solidarności”, czasem i innych związków.
– Chyba państwo mogą odtrąbić zwycięstwo – zagaduje grupkę rolników, przygotowujących się do protestów. Kilku spośród nich parsknęło na tę uwagę śmiechem. – O czym pan mówi? – pytają. Wyjaśniam, że przecież nielubiany przez nich minister Henryk Kowalczyk złożył właśnie dymisję. Uwaga budzi wesołość.
Niektórzy rolnicy mówią, że Kowalczyk „pewnie odnajdzie się zaraz w jakimś Orlenie”, a na jego miejsce „przyjdzie pewnie nowy, jeszcze gorszy, a na dodatek będzie musiał się wdrażać miesiącami”. Jednym słowem – dymisja Kowalczyka nie spowoduje, że odpuszczą sobie protesty. Czego więc oczekują? Niemal każdy spotkany przez nas rolnik powtarza, że chcą, „żeby przyjechał do Szczecina premier Morawiecki”. – To nasze ultimatum – mówią.
Jednocześnie większość protestujących nie ukrywa, że nie ma zbyt wielkiego szacunku do szefa rządu. – Co ten Mateuszek w ogóle może? Naobiecywać? Nakłamać? – pyta retorycznie jeden z protestujących. Zadaje pytanie, że skoro ich zdaniem premier kłamie i nie może właściwie nic zrobić, to po co w ogóle z nim rozmawiać? Na to przekonującej odpowiedzi nie słyszę. – Na pewno od czegoś trzeba zacząć – słyszymy tylko.
Na Brukselę, na Hrebenne
Dlaczego właściwie rolnicy protestują w Szczecinie? Przecież to nie w tym mieście zapadają kluczowe dla nich decyzje? – Na razie protestujemy tu, ale spokojnie, jak premier do nas nie przyjedzie, to my przyjedziemy do niego, do Warszawy – słyszę od jednego z rolników. – Albo pojedziemy nawet do Brukseli – odpowiada kolejny.
Na razie – jak się dowiadujemy na proteście – planowane jest zablokowanie skrzyżowania w Szczecinie w przyszłym tygodniu oraz akcje w innych miejscach. Tuż po świętach wielkanocnych rolnicy mają blokować przejście graniczne w Hrebennem, a także drogę nr 94 na Dolnym Śląsku. Inne protesty nie są wykluczone. – Chcemy być widziani wszędzie, w całym kraju. Ten protest w Szczecinie to taka iskierka, a protesty będą niebawem wszędzie – krzyczą rolniczy związkowcy.
Nie tylko ukraińskie zboże. Rolnicy są wściekli
Czemu w ogóle rolnicy wychodzą na ulice? Bezpośrednią przyczyną jest kwestia ukraińskiego zboża. Miało być ono przewożone przez Polskę i trafiać do innych krajów. Stało się jednak inaczej. Jak opowiadają rolnicy, tanie zboże z Ukrainy „zalewa rynek”, a ich praca stała się zwyczajnie nieopłacalna.
Rolnicy ze szczecińskiego protestu mówią, że chcą, by „zamknąć zupełnie” transport zboża z Ukrainy. Tyle że nawet to nie rozwiążę problemu. W końcu tanie ukraińskie zboże jest już w silosach i trudno będzie się go pozbyć. Rozwiązaniem mogłyby być jakieś hojne dopłaty – i na przykład o tym rolnicy chcieliby porozmawiać z Mateuszem Morawieckim.
Rozmawiając z rolnikami, można było mieć wrażenie, że zboża to tylko pretekst, by wykrzyczeć swoją złość. Mówią też o kwestiach związanych z cenami nawozów, ze stawkami za owoce i warzywa czy też szerzej – z całą koniunkturą na wsi i w ogólnie w gospodarce. Badania zresztą nie pozostawiają złudzeń, że ich sytuacja jest faktycznie coraz gorsza. Są i bardziej „globalne” zagadnienia, z którymi musi się zmierzyć polska wieś. Chociażby polityka unijna. „Zielony ład pakiet klimatyczny = głód” – można było przeczytać na jednym z transparentów.
Wszystko ma rzecz jasna kontekst polityczny – niezależnie od tego, jak bardzo rolnicy się zarzekają, że to nieprawda. Zbliżają się przecież wybory, a wieś w ostatnich latach była żelaznym elektoratem PiS. Rolnicy są jednak na partię rządzącą coraz bardziej zdenerwowani. Wykorzystuje to m.in. Konfederacja, która coraz częściej mówi o problemach rolników – i wyraźnie rośnie w sondażach. Rolnicy zdają sobie sprawę, że stali się języczkiem u wagi. Więc coraz ostrzejsze protesty na pewno nie są przypadkiem.
Szczecińska demonstracja nie była rzecz jasna zbyt przyjemna dla mieszkańców miasta. Główna arteria prowadząca do centrum została przyblokowana – choć rolnicy nie zablokowali jej w całości, zostawili trochę pasów dla ruchu. Nie było żadnych „ekstremalnych” form protestów, na przykład wieszania świńskich łbów na płotach, a przecież takie sytuacje się w Polsce zdarzają nie tak znowu rzadko. Protest był więc – jak na okoliczności – dość spokojny. Atmosfera będzie zapewne jednak coraz gorętsza. Spokojne protestowanie może się niebawem skończyć.
Źródło: businessinsider.com.pl
Najlepsze miejsce na blokdę dróg to chyba na granicy a Ukrainą, włączając w to drogi kolejowe.
To miałoby najwięcej sensu i największy efekt i najszybszą reakcję władz.
Po co wkurzać ludzi Szczecina?