NATO ostrzega Chiny przed „historycznym błędem o poważnych konsekwencjach”, jakim byłoby teraz dozbrajanie Rosji. Europejczycy próbują wykorzystywać więzi handlowe z Pekinem, by wpłynąć na Chiny.
Pogłębiające się partnerstwo Chin z Rosją prowadzącą napastniczą wojnę w Ukrainie sprawiło, że Pekin stał się graczem o bezpośrednim wpływie na porządek bezpieczeństwa w Europie. Związane z Chinami wyzwanie było w środę (05.04.2023) jednym z głównych punktów obrad szefów dyplomacji państw NATO w Brukseli.
– Chiny odmawiają potępienia agresji Rosji. Powtarzają rosyjską propagandę. Ponadto Chiny i Rosja intensyfikują swe wspólne działania wojskowe w regionie Indo-Pacyfiku. Członkowie NATO jasno stwierdzili, że jakiekolwiek udzielenie Rosji przez Chiny śmiertelnej pomocy byłoby historycznym błędem o głębokich konsekwencjach – powiedział Jens Stoltenberg, sekreterz generalny NATO, po dzisiejszych obradach. Doproszono do nich ministrów z Japonii, Korei Płd., Australii oraz Nowej Zelandii, bo – jak tłumaczył szef Sojuszu – „gdy Pekin i Moskwa przeciwstawiają się międzynarodowemu porządkowi opartemu na wspólnych zasadach, staje się jeszcze ważniejsze, byśmy jako NATO trwali wspólnie z naszymi z partnerami o podobnych poglądach”.
Jedność wobec Chin
Przywódcy tych czterech krajów Indo-Pacyfiku zostali zaproszeni na szczyt NATO w Wilnie (podobnie jak na ubiegłoroczny w Madrycie), co ma być przejawem wsparcia i budowania jedności wobec Chin, ale także powinno służyć zwiększaniu pomocy militarnej dla Ukrainy. Korea Płd. jest dużym producentem amunicji artyleryjskiej bardzo potrzebnej teraz Kijowowi.
– To, co dzieje się w regionie Indo-Pacyfiku, ma znaczenie dla Europy. A to, co dzieje się w Europie, ma znaczenie dla was. Myślę, że wojna w Ukrainie pokazuje to wyraźnie ze swoimi globalnymi konsekwencjami – podkreślał Jens Stolentenberg podczas rozmów z ministrami z Japonii, Korei Płd., Australii oraz Nowej Zelandii.
Sojusz Północnoatlantycki w ubiegłym roku po raz pierwszy włączył Chiny do swych dokumentów strategicznych, określając ten kraj jako „wyzwanie dla naszych interesów, naszego bezpieczeństwa i naszych wartości”. Fu Cong, ambasador Chin przy UE, przekonywał w tym tygodniu w rozmowie z „Financial Times”, że NATO wykracza poza swe kompetencje. – Wzywamy NATO, by przestrzegało swych geograficznych ograniczeń. Jak pogodzić regionalny charakter tej organizacji z globalnym podejściem? – powiedział Chińczyk.
Stany Zjednoczone, najważniejszy członek NATO, naciskają na swych sojuszników, by przyjęli bardziej jastrzębie podejście do Pekinu. W NATO dziś publicznie nie precyzowano, co konkretnie miałoby być „poważną konsekwencją” przekroczenia czerwonej linii poprzez dostawy broni dla Rosji, by wspomóc jej wojnę w Ukrainie. Jednak Waszyngton już wcześniej dawał do zrozumienia, że w takim wypadku naciskałby na bardzo szerokie sankcje wobec chińskich firm, co jednak – ze względu na koszty takich sankcji dla gospodarki Europy – mogłoby wystawić na próbę jedność transatlantycką. Podejście UE do Chin staje się coraz twardsze, ale jednocześnie wielu Europejczyków – ze względu na swe znaczenie w wymianie handlowej Chin – ma nadal nadzieję, że więzi gospodarcze z UE (bądź groźba ich osłabienia) mogą być środkiem nacisku na Pekin, w tym powstrzymującym go od zbrojeniowej pomocy dla Rosji.
Pekińska wizyta Macrona i von der Leyen
Ursula von der Leyen, szefowa Komisja Europejskiej, oraz prezydent Emmanuel Macron w ten czwartek (06.04.2023) wspólnie spotkają się z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem w Pekinie. W ubiegłym tygodniu Ursula von der Leyen w swym programowym przemówieniu o Chinach zaproponowała Unii nie mocne „rozprzężenie” więzi gospodarczych z Pekinem („de-coupling”), jak coraz częściej odczytywane są postulaty USA, lecz tylko „de-risking”, czyli odejście od ryzykownych zależności gospodarczych. W Brukseli jako ryzykowne rozumie się teraz m.in. uzależnienie od importu surowców strategicznych, technologii komputerowych i czystych technologii z Chin.
Przemówienie szefowej UE, w którym unijne „gołębie” dostrzegły „zbyt silne wpływy Waszyngtonu”, było dyskutowane z przedstawicielami państw Unii w Brukseli. Ale dopiero w najbliższych kilkunastu tygodniach powinno zmusić unijne stolice do odpowiedzi, jak widzą relacje z Chinami i jak chcą koordynować swe stanowisko w sprawie Chin.
– W sprawie Chin dla wzmocnienia bezpieczeństwa Europa powinna skupić się nie na „rozprzężeniu” („de-coupling”), lecz na „de-risking” – powiedziała dziś szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock w NATO, tym samym powtarzając formułę przewodniczącej Komisji Europejskiej.
– Przemówienie Ursuli von der Leyen miało dwa główne przesłania. Po pierwsze, Europa musi przestać się łudzić co do kierunku Chin pod rządami Xi. W niezwykle ostrym języku mówiła o jego ambicjach, by uczynić Chiny „najpotężniejszym państwem świata”, o jego poparciu dla prezydenta Rosji pomimo jego „potwornej i nielegalnej” inwazji na Ukrainę, a także o gotowości Pekinu do twardego wykorzystania więzi gospodarczych z innymi krajami, by „zapewnić, że Chiny dostaną to, czego chcą”. Po drugie, Europa musi poważnie podejść do ryzyka wynikającego z jej bliskich relacji gospodarczych z Chinami, zwłaszcza jeśli chodzi o transfer zaawansowanych technologii – napisał Noah Barkin, ekspert z German Marshall Fund. Ponadto przekonuje, że podejście „de-risking” jest „próbą zniwelowania tego, co zaczęło wyglądać na powiększającą się przepaść” między USA i Europą w zakresie zaangażowania technologicznego w Chinach, ale przy jednoczesnym wytyczeniu kursu osobnego od kursu Waszyngtonu.
Prezydent Wołodymyr Zełenski zabiega o nawiązanie bezpośredniego kontaktu z XI, więc Emmanuel Macron i Ursula von der Leyen zamierzają namawiać chińskiego przywódcę do co najmniej rozmowy telefonicznej z Ukraińcem.
– Ale gdyby Chińczycy na poważnie myśleli o roli pośrednika między Moskwą i Kijowem, to od dawna mocno kontaktowaliby się z Ukirańcami. Nie robią tego, więc komunikaty o ich „planie pokojowym” wyglądają na propagandową zagrywkę o dobry wizerunek wobec Globalnego Południa – niedawno przekonywał jeden z wysokich urzędników UE.
Źródło: dw.com