Jednym z kamieni milowych Krajowego Planu Odbudowy jest oskładkowanie umów cywilnoprawnych. Według ekspertów rynku pracy rozwiązanie to nie będzie sprzyjać ani wykonawcom takich umów, ani zleceniodawcom czy zamawiającym. Nie będzie też sprzyjało gospodarce.
- Jak zauważa Wojciech Ratajczyk z Trenkwaldera, to nie koszty, a elastyczność są głównym powodem sięgania po umowy cywilnoprawne. Jego zdaniem pełne oskładkowanie umów zleceń nie ograniczy ich stosowania.
- W podobnym tonie wypowiada się adwokat Łukasz Staszel, który mówi, że oskładkowanie umów cywilnoprawnych nie spowoduje, że umowy te zawierane będą rzadziej, a popularność zyska umowa o pracę.
- Jak wylicza Piotr Juszczyk z firmy InFakt, żeby zleceniobiorca mógł otrzymać przelew ze zlecenia w kwocie 10 000 zł, zleceniodawca będzie musiał ponieść koszt aż 16 638,06 zł ze składką chorobową (koszty rosną aż o 40 proc.). Jeśli zaś dla zleceniodawcy zmiana byłaby neutralna, to pracownik otrzyma o 3052,33 zł mniej przy pełnym ozusowaniu.
- Perspektywa ozusowania umów o dzieło będziemy tematem sesji „Rynek pracy po nowemu” podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego, który odbędzie się 24-26 kwietnia w Katowicach.
Jednym z kamieni milowych Krajowego Planu Odbudowy, zaakceptowanego przez Komisję Europejską, jest oskładkowanie umów cywilnoprawnych. Celem tych zmian jest ograniczenie segmentacji rynku pracy i zwiększenie bezpieczeństwa socjalnego pracowników zatrudnionych na podstawie tego rodzaju umów.
Po wprowadzeniu zmian wszystkie umowy cywilnoprawne miałyby podlegać składkom na ubezpieczenia społeczne (emerytalnym, rentowym, wypadkowym i z tytułu chorób zawodowych, chorobowym), niezależnie od uzyskiwanych dochodów, z wyjątkiem umów zawieranych ze studentami poniżej 26. roku życia. Przestałaby więc obowiązywać zasada, zgodnie z którą składki na ubezpieczenia społeczne są płacone na podstawie minimalnego wynagrodzenia.
W dokumencie KPO czytamy, że zmiany mają wejść w życie w I kwartale 2023 r. Na jakim etapie są prace?
– Temat oskładkowania umów zlecenia nie jest tematem nowym i był wielokrotnie poruszany na forum Rady Dialogu Społecznego. Temat ten był ujęty m.in. w przeglądzie emerytalnym. Obecnie trwają prace analityczne w zakresie oskładkowania umów cywilnoprawnych. Określenie zakresu zmian oraz przyjęcie konkretnych rozwiązań dotyczących umów cywilnoprawnych będzie możliwe po zakończeniu prac analitycznych – czytamy w oświadczeniu przesłanym do redakcji PulsHR.pl przez Departament Komunikacji i Promocji Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.
Pełne oskładkowanie niewiele zmieni. Umów zleceń nie zastąpią umowy o pracę
Również Wojciech Ratajczyk, wiceprezes Polskiego Forum HR i prezes agencji zatrudnienia Trenkwalder Polska, zwraca uwagę, że pełne oskładkowanie umów cywilnoprawnych to temat, który towarzyszy nam od lat. To, że pojawia się w kontekście KPO, nie jest zaskoczeniem dla pracodawców.
– Wprowadzenie tych rozwiązań było już wielokrotnie zapowiadane, ale nadal nie ma na stole żadnego konkretnego projektu zmiany przepisów, do którego można byłoby się odnieść. W kontekście tej dyskusji należy pamiętać, że to nie koszty, a elastyczność, którą dają, są głównym powodem sięgania po umowy cywilnoprawne. Czy pełne oskładkowanie umów zleceń ograniczy ich stosowanie? Szczerze w to wątpię. W przypadku obywateli Ukrainy są one formą umowy pierwszego wyboru. Pracowników z państw trzecich, którzy przyjeżdżają na określony czas do Polski, nie interesuje, jakie składki są od umowy odprowadzane, ważna jest tylko wysokość wpływu na konto – mówi Wojciech Ratajczyk.
– Z drugiej strony sytuacja na rynku pracy też nieco weryfikuje podejście do formy zatrudnienia, o dobrych kandydatów do pracy nadal jest trudno, w efekcie czego pracodawcy często oferują bardziej stabilne umowy, aby jak najdłużej zatrzymać pracowników. Obserwujemy to w pracy tymczasowej, która coraz częściej jest traktowana przez pracodawców jako forma rekrutacji stałych pracowników – dodaje.
Także zdaniem Łukasza Staszela, adwokata i pracownika badawczo-dydaktycznego Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej, oskładkowanie umów cywilnoprawnych nie spowoduje, że umowy te zawierane będą rzadziej, a popularność zyska umowa o pracę, bo w zakresie kosztów niewiele będzie się ona już różniła od umów cywilnoprawnych.
– Według mnie argumentacja taka jest ze wszech miar chybiona. Umowa o pracę wiąże się po stronie pracodawcy nie tylko z obciążeniami tytułem ubezpieczeń społecznych, ale również z wieloma innymi świadczeniami oraz obowiązkami, do jakich zobowiązany jest pracodawca, a od których wolny pozostaje zamawiający czy zleceniodawca (urlopy, świadczenia urlopowe, zakładowy fundusz świadczeń socjalnych, płatność należnych świadczeń przez pierwsze 33 dni nieobecności pracownika spowodowanej chorobą i wiele innych) – mówi Łukasz Staszel.
– Do tego stanu rzeczy należy dołączyć jeszcze projektowane przepisy o zmianie Kodeksu pracy w zakresie wypowiadania umów o pracę na czas określony (projekt rządowy z 10 stycznia 2023 r.), które szeroko otworzą drzwi zwalnianym pracownikom do procesu sądowego przed sądem pracy. Wreszcie zauważyć też trzeba, iż natura umowy cywilnoprawnej stwarza bardziej elastyczne formy współpracy stron. W obecnych realiach gospodarczych elastyczność w tym zakresie jest niezwykle pożądana, choć nie może być rozumiana wyłącznie jako swoboda decyzji o odbytej współpracy po stronie zleceniodawcy czy zamawiającego – dodaje.
Łukasz Staszel twierdzi, że oskładkowanie wszystkich umów cywilnoprawnych jest rozwiązaniem, które nie sprzyja ani wykonawcom takich umów, ani zleceniodawcom czy zamawiającym. Nie będzie też sprzyjało gospodarce.
– Obecnie umowa o świadczenie usług, zwana często zleceniem, którym de facto nie jest, a do której tylko stosuje się na mocy art. 750 Kodeksu cywilnego przepisy dotyczące zlecenia, już podlega dość szerokiemu oskładkowaniu. Zgodnie z ustawą o systemie ubezpieczeń społecznych osoby wykonujące pracę na podstawie umowy zlecenia podlegają obowiązkowo ubezpieczeniom społecznym: emerytalnym i rentowym oraz ubezpieczeniu zdrowotnemu – mówi Łukasz Staszel.
Staszel zwraca uwagę także na inny aspekt. Obecne koszty zatrudnienia na podstawie umowy o pracę są relatywnie wysokie, a ostatni wzrost płacy minimalnej nie jest obojętny pracodawcom. Z kolei presja płacowa ze strony pracowników zdaje się nie słabnąć. Dotyczy to nie tylko pracowników, ale też wykonawców umów cywilnoprawnych.
– Metodą pobudzania gospodarki nie powinny jednak pozostawać narzędzia obligujące do uiszczania dodatkowych składek, bowiem w relacji tak pracowniczej, jak i cywilnoprawnej poza pracownikiem czy zleceniobiorcą jest też pracodawca oraz zleceniodawca, którego musi być stać, aby ten finansowy ciężar udźwignąć. Wreszcie zauważyć też trzeba, że im wyższe będą finansowe obciążenia publiczne po stronie pracodawcy czy zleceniodawcy, tym mniej pozostanie mu środków na zwiększanie płac. Obecny stan gospodarki o dużej chwiejności i wysokiej inflacji nie jest dobrym momentem dla wdrażania rewolucyjnych rozwiązań – ocenia Łukasz Staszel.
Dodatkowy koszt, który powiększy szarą strefę
Pełne oskładkowanie umów zleceń to wyższe koszty dla zleceniodawców i niższe kwoty dla zleceniobiorców. Jak dużo stracą na pełnym oskładkowaniu?
Umowa zlecenie jest w pełni oskładkowana, jeśli jest jedynym źródłem przychodów – jest objęta obowiązkowym ubezpieczeniem społecznym i zdrowotnym, a ubezpieczenie chorobowe jest dobrowolne. Jak zauważa Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy w firmie inFakt, dla tej grupy zleceniobiorców nie zmieni się sposób oskładkowania.
Jednak – jak podkreśla Juszczyk – na zleceniu dorabia wielu pracowników zatrudnionych na umowę o pracę. Obecnie w tym przypadku, jeśli wynagrodzenie z umowy o pracę przekracza minimalne wynagrodzenie, czyli co do zasady pełen etat, umowa zlecenie podlega tylko składce zdrowotnej. Po zmianach zlecenie w tej sytuacji podlegałoby pełnemu ozusowaniu. W związku z tym w portfelach podatników zostanie mniej pieniędzy.
Przyjrzyjmy się zleceniobiorcy, który dziś jest zatrudniony na umowę o pracę i dodatkowo wykona umowę zlecenie, z tytułu której otrzymał na rękę 10 tys. zł. Jak wylicza Piotr Juszczyk, w obecnym stanie prawnym koszt zleceniodawcy wynosi 11 916,48 zł. Na kwotę obciążeń, która wynosi 1916,48, składa się 844 zł podatku oraz 1072,48 zł składki zdrowotnej. Zarówno podatek, jak i składka płacone są przez zleceniobiorcę.
– W przypadku pełnego ozusowania do zapłaty dojdą pełne składki zarówno po stronie zleceniodawcy, jak i zleceniobiorcy. W konsekwencji żeby zleceniobiorca mógł otrzymać przelew ze zlecenia w kwocie 10 000 zł, zleceniodawca będzie musiał ponieść koszt aż 16 638,06 zł ze składką chorobową. Różnica jest kolosalna, bo wynosi 4721,58 zł. Koszty zleceniodawcy wzrosną więc aż o 40 proc. – szacuje Piotr Juszczyk.
Zdaniem Piotra Juszczyka zleceniodawcy mogą nie udźwignąć ciężaru obciążeń. Gdyby tak się zdarzyło, to przy zachowaniu kwoty brutto ze zlecenia 11 916,48 zł zleceniobiorca dostanie przelew na kwotę 8 670,28, a więc o 1329 zł mniej. Ponadto koszt zleceniodawcy wzrośnie do 14 356,98 zł, a więc o 2440,50 zł.
– Czarny scenariusz, a więc pozostawienie obciążenia zleceniodawcy na takim samym poziomie jak obecnie, czyli kwoty 11 916,48 zł, spowodowałby spadek kwoty netto ze zlecenia do poziomu 6947,67 zł. Dla zleceniodawcy zmiana byłaby neutralna, ale pracownik otrzyma o 3052,33 zł mniej przy pełnym ozusowaniu. W związku z tym zmiany w ozusowaniu uderzą w osoby aktywne na rynku pracy. Pytanie jak zostaną „podzielone” obciążenia. Realne są wszystkie trzy powyższe scenariusze – mówi Juszczyk.
Oskładkowanie umów cywilnoprawnych będzie dodatkowym kosztem zarówno dla zleceniodawców, jak i zleceniobiorców. Rozważyć trzeba, czy efektem takiego oskładkowania nie będzie zwiększenie tzw. szarej strefy.
– Według mnie taka obawa istnieje, a wręcz sądzę, że zwiększenie szarej strefy wskutek wdrożenia opisywanych przepisów jest niemal pewne – podkreśla Łukasz Staszel.
Umowa o dzieło też będzie oskładkowana? „Nie widzę pozytywnych stron”
Obecnie w przypadków umów zleceń składki emerytalne, rentowe oraz ubezpieczenie zdrowotne nie muszą być odprowadzane, gdy zleceniobiorca posiada inny tytuł do ubezpieczenia, np. umowę o pracę. Z kolei umowa o dzieło jest nieoskładkowana.
– Obecny stan prawny w moim przekonaniu dostatecznie zabezpiecza zleceniobiorcę i dalsze rozszerzanie obowiązku uiszczania składek nie przyniesie żadnych pozytywnych efektów. Tym bardziej zadziwia mnie koncepcja oskładkowania umów o dzieło, które do tej pory w polskim porządku prawnym z założenia takiemu oskładkowaniu nie podlegały. Skoro umowa o dzieło jest umową rezultatu, a nie starannego działania i starania jak w przypadku zlecenia, to trudno sobie wyobrazić mechanizm, jaki stałby za oskładkowaniem umów o dzieło. Zauważyć też trzeba, że umowa o dzieło szeroko jest stosowana w branżach edukacyjnej, naukowej czy artystycznej. Oskładkowanie umów o dzieło może więc w efekcie pogorszyć sytuację przedstawicieli tych branż, dlaczego trudno znaleźć tu racjonalne uzasadnienie – komentuje Łukasz Staszel.
Adwokat podkreśla, że na przestrzeni ostatniej dekady znacząco wzrosła świadomość przedsiębiorców w zakresie rozróżnienia umowy o dzieło i umowy zlecenia, jak też umów cywilnoprawnych względem umowy o pracę.
– Umowa o dzieło nie jest nadużywana, jak bywało to kilkanaście lat temu, bowiem przedsiębiorcy zdają sobie doskonale sprawę z konsekwencji, jakie im grożą na skutek ukrycia umowy zlecenia pod płaszczem umowy o dzieło. Nie można też tracić z pola widzenia tej okoliczności, że zawarcie umowy o dzieło podlega zgłoszeniu do ZUS-u, co znacząco ułatwia kontrolę tych umów – wyjaśnia Staszel.
– Wobec powyższego nie widzę pozytywnych stron projektowanych rozwiązań w zakresie pełnego oskładkowania i nie wierzę, aby takie rozwiązanie spowodowało masowe zastępowanie umów cywilnoprawnych umowami o pracę – dodaje.
Piotr Juszczyk zwraca uwagę na inny aspekt – po ozusowaniu umów zleceń umowa o dzieło pozostanie swoistym eldorado.
– Pytanie, czy nie będzie to ucieczka od wielu umów zleceń, co jednak może się źle skończyć. Już teraz ZUS podważa wiele umów o dzieło, uznając je za umowy zlecenie – mówi Juszczyk.
– W mojej ocenie, jeśli mówimy o ozusowaniu umów o dzieło czy umów zleceń, powinno to być fakultatywne. Wykonawca dzieła mógłby zadecydować, że chciałby płacić składki emerytalno-rentowe. Z pewnością jest wiele osób, które zarabiają tylko w taki sposób. Część z nich może chcieć za pośrednictwem ZUS-u odkładać na przyszłą emeryturę – dodaje Juszczyk.
Dorabianie przestanie się opłacać? Istnieje takie zagrożenie
Łukasz Staszel zwraca uwagę, że w praktyce umowy zlecenia czy umowy o dzieło często zawierane są przez osoby z unormowaną i ustabilizowaną sytuacją zawodową, w tym przede wszystkim przez osoby pozostające w stosunku pracy, które jedynie korzystają z możliwości uzyskania dodatkowego dochodu na podstawie umowy cywilnoprawnej.
– W mojej ocenie decyzję o oskładkowaniu w przypadku osób posiadających już tytuł ubezpieczenia społecznego należałoby pozostawić tylko i wyłącznie tym osobom – dodaje Staszel.
W podobnym tonie wypowiada się Piotr Juszczyk. Jego zdaniem pełne ozusowanie z pewnością uderzy w osoby chcące dorabiać.
– Z pozytywnych aspektów zmian mógłbym wskazać, że być może w przyszłości te osoby dostaną wyższą emeryturę. Jednak jak to będzie wyglądać, dowiemy się w przyszłości. Osoby dorabiające raczej chcą osiągnąć zysk tu i teraz – komentuje Juszczyk.
Powstaje też pytanie, czy ozusowanie takich umów zleceń nie spowoduje, że zleceniobiorcy będą zaprzestawać dodatkowych aktywności.
– W 2022 r. składka zdrowotna przestała być odliczana od podatku, być może jeszcze w tym roku cały ZUS trzeba będzie opłacać z każdej umowy zlecenia. Pytanie, czy nie wylejemy dziecka razem z kąpielą. Zamiast proaktywności przyjdzie stagnacja, a wyższych wpływów do ZUS-u nie będzie. W mojej ocenie osoby aktywne zawodowo mogą mieć poczucie, że ich kreatywność jest karana – dodaje Juszczyk.
Źródło: pulshr.pl