Do końca kadencji PiS podsunie prezydentowi do podpisania kilka kontrowersyjnych ustaw. Andrzej Duda mógłby je odrzucić, kalkulując, że jeśli opozycja dojdzie do władzy, będzie potrzebował Tuska.
Do końca kadencji PiS będzie potrzebowało podpisu prezydenta pod kilkoma ustawami, które mają ułatwić rządzącej ekipie wygranie trzeciej kadencji, a utrudnić przejęcie władzy w kraju opozycji.
Zmiany w Kodeksie Wyborczym
Pierwsza z nich – nowelizacja Kodeksu Wyborczego – właśnie została przyjęta przez Sejm. Ustawa autorstwa PiS oprócz zmiany systemu liczenia głosów ma pomóc w głosowaniu osobom w mniejszych miejscowościach, czyli wyborcom PiS, a utrudnić głosowanie za granicą, gdzie swój elektorat ma głównie opozycja. Prezydent musi podpisać ustawę najpóźniej 14 lutego 2023 r., bo zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego istotnych zmian w Kodeksie Wyborczym nie można wprowadzać później niż na pół roku przed wyborami. Jeśli Senat wykorzysta miesiąc, który przysługuje mu na prace nad uchwalonym przez Sejm projektem, termin ten nie zostanie dotrzymany.
Projekt od początku budzi wiele kontrowersji – krytykowały go organizacje obywatelskie, a sposób jego uchwalenia, czyli wrzucenie zmian w ostatnim możliwym momencie, bez konsultacji społecznych — wskazywał, że wbrew temu co mówi PiS, to nie jest projekt proobywatelski, wręcz przeciwnie.
Eksperci od początku przestrzegają, że projekt, reklamowany przez PiS jako profrekwencyjny, może utrudnić głosowanie. Zastrzeżenia dotyczą nie tylko tego, że ułatwienia w głosowaniu obejmują przede wszystkim osoby starsze i z mniejszych miejscowości, czyli wyborców PiS, ale zmiany mogą uderzyć w jedną z kardynalnych zasad demokratycznych wyborów, czyli tajność. Wprowadzono bowiem zapis dający mężom zaufania możliwość nagrywania przebiegu głosowania.
Co zrobi Duda?
To może być pretekst dla prezydenta do zawetowania zmian w Kodeksie Wyborczym. Andrzej Duda mógłby powiedzieć, że cały projekt jest niechlujny, faworyzuje ekipę rządzącą i uderza w zasadę tajności głosowania, bez dochowania której nie ma demokratycznych wyborów. To byłby gest wobec opozycji, która i tak nie może liczyć na równe wybory. W przeciwieństwie do PiS nie ma wsparcia rządowej TVP ani milionów złotych ze spółek skarbu państwa, których menedżerowie już wpłacają na kampanię obozu rządzącego.
Wetując kontrowersyjną ustawę, Andrzej Duda mógłby pokazać, że odcina się od PiS i broni uczciwości wyborów, czyli staje na straży wartości.
Komisja weryfikacyjna ma dopaść Tuska
Kolejną kontrowersyjną ustawą będą regulacje dotyczące powołania komisji weryfikacyjnej. Komisja jest sztandarowym projektem PiS na kampanię wyborczą. Ma badać wpływ rosyjskich służb na politykę energetyczną za czasów rządu PO-PSL i powiązać opozycję z Rosją, czyli mówiąc wprost – dopaść Tuska. Przy okazji może arbitralnie wyeliminować z polityki osobę na 10 lat, jeśli uzna to za stosowne, co jest niezgodne z prawem.
Na razie powołanie komisji blokuje wewnętrzny spór w PiS, ale jeśli Jarosław Kaczyński przełamie wewnętrzny opór i Sejm uchwali ustawę, powołanie komisji będzie zależało tylko od podpisu prezydenta. Nikt w Sejmie, nawet politycy PiS, nie ma wątpliwości, że jedynym celem komisji są polityczne igrzyska w kampanii i dopadnięcie Tuska, co nie udało się PiS przez siedem lat, a czego domaga się twardy elektorat PiS.
Prezydent Andrzej Duda może skalkulować, że spłacił już polityczny dług wobec Kaczyńskiego i przyszedł taki moment, że nie opłaca mu się dalej pomagać PiS.
Jeśli opozycja wygra wybory i będzie rządzić, to od Donalda Tuska może zależeć przyszłość Dudy. Nie jest tajemnicą, że Andrzej Duda chętnie widziałby się po zakończeniu kadencji na jakimś międzynarodowym stanowisku, na przykład w ONZ, a żeby je dostać, może potrzebować poparcia rządu. W przeciwnym razie może po zakończeniu prezydentury, a będzie miał wtedy zaledwie 53 lata, zostać politycznym emerytem.
Pytanie brzmi jednak, czy Duda potrafi politycznie kalkulować? Dotychczasowe działania prezydenta na to nie wskazują. Raczej był wiernym synem PiS, który podpisywał to, co mu partia matka podsunie. Jednak dziś Duda nie potrzebuje już PiS, bo na trzecią kadencję nie może kandydować. A jeśli PiS przegra wybory, Andrzej Duda zostanie politycznym sierotą.