PiS znów gra wiekiem emerytalnym. O tym jednak nie wspomina ani słowem

Niezależny dziennik polityczny

Politycy PiS z premierem Mateuszem Morawieckim na czele próbują narzucić nowy temat dyskusji publicznej. Szef rządu na konferencji prasowej przypominał, że Donald Tusk 10 lat temu podniósł wiek emerytalny. Jednocześnie chwalił się, że to jego rząd go z powrotem obniżył. Zapomniał jednak dodać, że w ten sposób skazuje emerytów, a szczególnie emerytki, na groszowe emerytury. Ekspert wylicza, że różnice mogą sięgać nawet 1,2 tys. zł miesięcznie.

  • PiS rozpoczyna rok wyborczy od próby narzucenia narracji w kontekście wieku emerytalnego
  • W tym tygodniu na specjalnie zwołanej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki, minister pracy Marlena Maląg oraz europoseł Joachim Brudziński przypominali, że 10 lat temu rząd PO-PSL podniósł wiek emerytalny
  • Politycy obozu rządzącego podkreślali, że taka decyzja skazywała Polaków na pracę do śmierci. I to właśnie dlatego PiS w 2017 r. reformę cofnął i przywrócił wiek emerytalny do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn
  • PiS nie wspomina jednak ani słowem o tym, jak decyzja z 2017 r. wpłynie na świadczenia seniorów. Najmocniej ucierpią kobiety, które na skutek reformy PiS stracą nawet 1,2 tys. zł miesięcznie ze swojego świadczenia

— Dokładnie 10 lat temu PO i PSL wystawiły pewnego rodzaju wyrok na wszystkich polskich pracowników: dla ciężko pracujących kobiet na terenach wiejskich podnieśli wiek emerytalny z 55 do 67 lat. Dla kobiet, które pracowały w różnych zakładach pracy z 60 roku życia wiek emerytalny do 67, a dla mężczyzn — o dwa lata, z 65 na 67 lat — mówił w tym tygodniu premier Mateusz Morawiecki.

Wtórowała mu w tym minister pracy Marlena Maląg. — Kiedy Platforma Obywatelska sprawowała rządy, kobiety i mężczyźni, którzy osiągnęli wiek emerytalny, w 90 proc. przechodzili od razu na emeryturę. Byli zmęczeni, pracowali w większości za bardzo niskie stawki — mówiła szefowa MRiPS. — I to dzisiaj chce zaproponować Platforma Obywatelska dla Polakom. My na to się nie zgadzamy — dodała.

Swoje dorzucał również europoseł Joachim Brudziński. — PSL na polecenie ówczesnego premiera Donalda Tuska podniosło wiek emerytalny polskim kobietom i mężczyznom — stwierdził.

Zapowiedział też, że PiS będzie o tym przypominało opozycji, w tym politykom PSL, na szczeblu powiatowym i gminnym. — Od jutra nasi samorządowcy, nasi parlamentarzyści będą przypominać, nie Tuskowi, bo on o tym bardzo dobrze wie, ale jego posłom, radnym, jego samorządowcom, co gadali w 2013 r., a co próbują dzisiaj Polakom mówić — podkreślił Brudziński.

Bardzo wyraźnie widać więc, że partia rządząca chce „odgrzewać” temat sprzed 10 lat. Specjalnie jednak w wypowiedziach polityków PiS nie ma mowy o tym, jakie skutki niesie za sobą obniżenie wieku emerytalnego z 2017 r.

Wyższy wiek emerytalny nie od razu

PiS mówi o podniesieniu wieku emerytalnego dla kobiet o siedem lat, ale pomija jeden szczegół. Zwraca na to uwagę ekspert.

— Wbrew błędnej narracji wielu polityków kobiety nie miały przechodzić na emeryturę w wieku 67 lat w momencie startu reformy czy w ciągu dwóch trzech lat, tylko następowałoby spokojne wydłużanie wieku emerytalnego — mówi Business Insiderowi Oskar Sobolewski, ekspert rynku emerytalnego i założyciel Debaty Emerytalnej.

Jak dodaje, w przypadku kobiet „reforma wyrównująca i podnosząca wiek emerytalny była rozłożona na prawie 30 lat”.

— Gdyby nie wprowadzono zmian w systemie emerytalnym w 2017 r., dzisiaj wiek emerytalny wynosiłby w Polsce 67 lat. Wówczas kobiety, które dzisiaj mają 60 lat (rocznik 1963), przechodziłyby na emeryturę w wieku ponad 63 lat i 5 miesięcy. Czyli podnoszenie wieku nie byłoby nawet w połowie — tłumaczy Sobolewski.

Reforma bolesna, ale konieczna

PiS nie chce się do tego przyznać, ale doskonale wie, że w Polsce konieczne jest przesunięcie momentu przejścia na emeryturę. Czy to przez podwyżkę wieku emerytalnego, czy stosowanie innego rodzaju zachęt.

Zwraca na to uwagę choćby prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska. Pod koniec 2022 r. mówiła, że „warto odłożyć choć o rok moment przejścia na emeryturę, ponieważ bezpośrednio przekłada się to na wzrost świadczenia”.

Prof. Uścińska przekonywała wówczas, że najważniejsza zachęta do wydłużania aktywności ekonomicznej i odraczania emerytury jest zaszyta bezpośrednio w systemie emerytalnym.

— Im dłużej pracujemy i później zaczynamy pobierać emeryturę, tym jest ona wyższa. Jeden rok to nawet 15 proc. Jeżeli pracujemy, to na nasze konto emerytalne wciąż wpływają składki, a cały zebrany kapitał jest corocznie waloryzowany — w tym roku 9,33 proc. Ponadto do obliczeń przyjmuje się krótsze trwanie życia — wyjaśniła prof. Uścińska.

Zachęca więc do tego, co rząd PO-PSL wprowadził przymusowo 10 lat temu. Bo taka jest po prostu konieczność w świetle starzejącego się społeczeństwa. Przez dekadę od reformy Tuska seniorów jeszcze przybyło, co pokazały wyniki spisu powszechnego. Dziś po „60” jest blisko 8,5 mln Polaków. To 30 proc. więcej niż w 2011 r.

— Reforma była bardzo dobrze rozłożona w czasie, ale nawet najlepsza reforma bez odpowiedniej edukacji i informacji może się nie udać. To najlepszy przykład. W związku z tym, że zabrakło wyjaśnienia powodów i szczegółów zmiany, błędna narracja o reformie wygrała — ocenia dziś Oskar Sobolewski.

Niższe świadczenia. Dla kobiet różnica jest kolosalna

Efekt obniżki wieku emerytalnego, o którym PiS za żadne skarby nie chce wspominać, to głodowe świadczenia. Przede wszystkim dla kobiet. To czysta matematyka. Skoro bowiem mają pracować o siedem lat krócej, to o tyle mniej czasu oszczędzają na emeryturę.

I z drugiej strony. Skoro kończą pracę w wieku 60 lat, to zgromadzony kapitał trzeba podzielić przez więcej miesięcy. A to automatycznie oznacza, że świadczenie będzie niższe.

O ile? Poprosiliśmy o oszacowanie Oskara Sobolewskiego. Według jego szacunków różnice mogą być kolosalne

W uproszczonym modelu założyliśmy, że przykładowi mężczyzna i kobieta mają zgromadzone 500, 700, 900 tys. oraz 1 mln zł kapitału emerytalnego. Przy 40 latach pracy nie są to wcale wygórowane kwoty.

Gdyby wiek emerytalny pozostał na poziomie 67 lat, to ich świadczenia wynosiłyby odpowiednio 2 tys. 772 zł, 3 tys. 880 zł, 4 tys. 989 zł oraz 5 tys. 543 zł brutto miesięcznie.

Po obniżeniu wieku emerytalnego przez PiS świadczenia znacząco spadły. Jak mocno? Prezentujemy to w poniższej tabeli.

Tak reforma emerytalna z 2017 r. obniżyła emerytury kobiet. Wyliczenia autorstwa Oskara Sobolewskiego.

Najbardziej widoczne jest to w przypadku kobiet. Tu świadczenia po reformie PiS mogą być nawet o ponad 1 tys. zł miesięcznie niższe, niż byłyby, gdyby Zjednoczona Prawica w 2017 r. nie cofnęła reformy rządu Tuska.

Tak reforma emerytalna z 2017 r. obniżyła emerytury mężczyzn. Wyliczenia autorstwa Oskara Sobolewskiego.

U mężczyzn różnica nie jest aż tak drastyczna. W dużej mierze dlatego, że wydłużenie wieku emerytalnego obejmowało jedynie dwa lata, a nie docelowo siedem, jak w przypadku kobiet.

— W praktyce widzimy, że to przede wszystkim kobiety straciły na reformie. Należy pamiętać, że średnia wieku kobiet jest nieco poniżej 80 lat, a mężczyzn niespełna 72 lata. To kobiety otrzymują niższe świadczenia, częściej też otrzymują groszowe emerytury — puentuje Oskar Sobolewski. Kwestie groszowych emerytur poruszaliśmy już zresztą w Business Insider Polska wielokrotnie.

Potwierdzają to zresztą najnowsze dane Instytutu Emerytalnego. Widać w nich powolny spadek relacji emerytur do średniego wynagrodzenia. Od 2015 r. obniżyła się ona z 58,1 do ledwie 51 proc.

Więcej postów