Rządowy spór o KPO nabiera rumieńców. Ministrowie oskarżają się o kłamstwa

Niezależny dziennik polityczny

Publiczna dyskusja pomiędzy członkami rządu przybiera na sile. Ministrowie związani z PiS zarzucają swoim kolegom z Solidarnej Polski rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji.

  • Linia sporu o KPO przeniosła się spomiędzy rządu i opozycji do samego rządu
  • Przeciwko ustępstwom wobec Brukseli, które odblokują pieniądze, protestują politycy Solidarnej Polski. Równocześnie oskarżają rządzących, że chcą zaciągnąć drogi kredyt
  • Politycy z PiS przekonują, że środki z KPO są najtańszymi pieniędzmi na rynku i zarzucają kolegom z Solidarnej Polski tworzenie fake newsów oraz niewiedzę

Na stole leży ponad 100 mld zł. To środki, które Polska może otrzymać jako subwencję w ramach Krajowego Planu Odbudowy. By po nie sięgnąć, konieczna jest realizacja tzw. kamieni milowych, z których najwięcej emocji budzi ten dot. sądownictwa. Część ekipy rządzącej wydaje się być pogodzona z tym i dlatego od 13 grudnia w Sejmie leży projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, który zakłada zmiany w systemie dyscyplinarnym sędziów. Przeciwko projektowi protestuje Solidarna Polska.

To właśnie politycy formacji Zbigniewa Ziobry próbują udowodnić, że pieniądze z KPO są niepotrzebne lub zbyt drogie, by po nie sięgać.

Janusz Kowalski, który jest wiceministrem rolnictwa, przekonywał, że „KPO jest zwykłym kredytem”.

W rozmowie z PAP wtórował mu wiceszef SP i minister w KPRM Michał Wójcik. Jak tłumaczył, za 107 mld zł, które Polska ma otrzymać z tzw. części subwencyjnej na KPO, „my jako Polacy zapłacimy 3-5 razy więcej, od 300 do 500 mld zł”. W tych pieniądzach ma znaleźć się ok. 3,2 mld zł rocznie z tytułu podatku od plastiku, „25 proc. od wpływu z podatku ETS” oraz „podwyższona składka do UE”.

Ze zdaniem swoich kolegów z rządu nie zgodził się minister rozwoju i technologii Waldemar Buda, który na Twitterze stwierdził, że mówienie o KPO jako drogim kredycie, jest tworzeniem fake newsów.

„Nie uczestniczył w spotkaniu”

Także minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk, który był odpowiedzialny za negocjacje z Brukselą zauważył, że kwoty „podawane przez ministra Wójcika nie pokrywają się z żadnymi znanymi prognozami”. Równocześnie dodał, że polityk „nie uczestniczył w ostatnim spotkaniu premiera Morawieckiego z ministrem Ziobro, w towarzystwie ekspertów, gdzie ta kwestia była szczegółowo omawiana i wyjaśniana przez premiera”.

— Być może z tego wynika jego niewiedza w tej sprawie — dodał i przypomniał, że spłata środków z KPO rozpocznie się w 2028 r. i potrwa 30 lat.

— Nawet w najbardziej hiper optymistycznych scenariuszach skokowego rozwoju gospodarczego Polski, czego byśmy sobie przecież życzyli, Polska nie poniesie kosztów nawet zbliżających się do kwot, o których mówi minister Wójcik — podkreślił.

— Skoro KPO miałoby być tak niekorzystną pożyczką, dlaczego na skorzystanie z niej zdecydowały się wszystkie kraje członkowskie UE, a rynki na doniesienia o postępach w pozyskaniu KPO dla z Polski reagują natychmiastowym umocnieniem złotówki i spadkiem rentowności obligacji? Skoro same informacje o perspektywie pozyskania środków z KPO dla Polski przynoszą korzyści poprzez uspokojenie rynków i spadek rentowności obligacji, odpowiedź na to czy otrzymanie tych środków jest opłacalne jest zupełnie oczywista — dodał.

KPO

KE na początku czerwca zaakceptowała polski KPO, co było krokiem w kierunku wypłaty przez UE 23,9 mld euro dotacji i 11,5 mld euro pożyczek w ramach Funduszu Odbudowy, jednak pieniądze nie zostały wypłacone. Komisja zaznaczyła, że polski KPO „zawiera kamienie milowe związane z ważnymi aspektami niezależności sądownictwa, które mają szczególne znaczenie dla poprawy klimatu inwestycyjnego i stworzenia warunków dla skutecznej realizacji” i że „Polska musi wykazać, że te kamienie milowe zostały osiągnięte przed dokonaniem jakichkolwiek wypłat w ramach Funduszu Odbudowy.

Więcej postów