Kolejne czystki w polskiej armii. „Nikt nie zna dnia ani godziny”

Niezależny Dziennik Polityczny

Kilka dni temu czterech oficerów z niejasnych przyczyn zostało zdjętych ze stanowisk. Wśród nich jest płk Zenon Wiśniewski, szef Zarządu Wojsk Rakietowych i Artylerii. Wcześniej w podobnym stylu szef MON Mariusz Błaszczak zdymisjonował dwóch dowódców pułków. Wśród oficerów starszych krąży plotka, że w resorcie obrony powstała lista dowódców do zwolnienia. Za dymisjami stoi awansowany niedawno ulubieniec ministra obrony gen. Krzysztof Radomski.

  • Oficerowie, z którymi rozmawiał Onet, nie potrafią zrozumieć, dlaczego minister Błaszczak pozbywa się doskonałych specjalistów m.in. w zakresie artylerii w sytuacji, kiedy za naszą wschodnią granicą toczy się regularna, pełnoskalowa wojna 
  • Zapytaliśmy resort obrony o powody ostatnich dymisji w korpusie oficerskim. „Kierownictwo MON ma prawo swobodnie kształtować politykę personalną, uwzględniając m.in. aktualne wyzwania stojące przed Siłami Zbrojnymi RP” – czytamy w lakonicznej odpowiedzi Centrum Operacyjnego MON 
  • Nieoficjalnie wojskowi za tę sytuację winią szefa Inspektoratu Kontroli Wojskowej, gen. Radomskiego. — Dostał od ministra Błaszczaka taką władzę, że pod pretekstem kontroli wojskowych wyrównuje własne, prywatne porachunki — mówi wysoki rangą oficer. Jego słowa potwierdza kilku innych wojskowych 

Tak złego morale wśród oficerów starszych Wojska Polskiego nie było już od dawna. W rozmowach z Onetem mówią wprost: — Nikt nie zna dnia ani godziny, kiedy przyjdzie decyzja o usunięciu ze stanowiska i przeniesieniu do rezerwy kadrowej — mówi nasz rozmówca.

Inny dodaje: — Przewidujemy, że te zwolnienia, to dopiero początek. Są już zakłady na stanowiska z samej góry. To się dzieje z dnia na dzień.

Pogrom w artylerii

Z informacji Onetu wynika, że w ostatnim czasie stanowiska straciło czterech wyższych rangą oficerów. Decyzję o przeniesieniu do rezerwy kadrowej otrzymał płk Zenon Wiśniewski, szef Zarządu Wojsk Rakietowych i Artylerii.

— Fachowiec, artylerzysta z krwi i kości, człowiek oddany służbie. Bardzo porządna postać — tak o płk. Wiśniewskim mówi jego dawny przełożony.

— Wspaniały człowiek. Dla nas to był szok. Nie wiemy, co się stało. Po dowództwie krążą tylko plotki, że płk Wiśniewski powiedział coś, czego nie powinien powiedzieć — mówi oficer z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych (DGRSZ).

Przypomina, że kiedyś gen. Tomasz Drewniak, były dowódca sił powietrznych zapytany przez prezydenta Andrzeja Dudę o stan polskiego lotnictwa wojskowego, powiedział prawdę, a następnego dnia były minister obrony Antoni Macierewicz zwolnił go ze stanowiska. — W przypadku płk. Wiśniewskiego pewnie było podobnie — mówi nasz rozmówca.

Oficerowie, z którymi rozmawiał Onet, nie potrafią zrozumieć, dlaczego minister Błaszczak pozbywa się tak doskonałego specjalisty, w dodatku w sytuacji, kiedy za naszą wschodnią granicą toczy się regularna, pełnoskalowa wojna.

Płk Wiśniewski nie jest jedynym artylerzystą, który otrzymał decyzję o przeniesieniu do rezerwy kadrowej. Dostał ją również płk Piotr Brzeziński, dowódca 18. Pułku Artylerii z Nowej Dęby pod Rzeszowem. On również już pożegnał się ze stanowiskiem.

„Żelazna Dywizja” traci dowódców

Płk Brzeziński to 52-letni artylerzysta, który doświadczenie zdobywał na różnych stanowiskach i w różnych jednostkach. Od 2019 r. pełnił służbę w dowództwie nowo tworzonej przez gen. Jarosława Gromadzińskiego 18. Dywizji Zmechanizowanej z Siedlec, nazywanej też „Żelazną Dywizją”. Pułkownik był tam szefem wojsk rakietowych i artylerii. Stał się więc naturalnym kandydatem do objęcia stanowiska dowódcy nowo tworzonego w strukturach „Żelaznej Dywizji” 18. Pułku Artylerii.

— Tworzona na wschodzie dywizja ma być znaczącym wzmocnieniem ściany wschodniej. Trudno więc zrozumieć, dlaczego resort obrony pozbywa się oficerów, którzy stworzyli tę strukturę. Przecież jeszcze niedawno zarówno dywizja, jak i tworzący ją oficerowie byli oczkiem w głowie ministra Błaszczaka — przypomina wysoki rangą oficer.

Rzeczywiście latem tego roku w trybie pilnym do rezerwy kadrowej został wysłany twórca dywizji gen. Gromadziński. Z naszych informacji wynika, że amerykańscy sojusznicy z szacunku dla jego zasług i dorobku wojskowego poprosili, by generał rezerwę kadrową pełnił na stanowisku zastępcy dowódcy ds. interoperacyjnych w Międzynarodowym Zespole ds. Pomocy Ukrainie.

Po odejściu gen. Gromadzińskiego z „Żelaznej Dywizji” większość kadry dowódczej również pożegnała się z jednostką lub została do tego zmuszona. W ten trend wpisuje się także ostanie przeniesienie do rezerwy kadrowej płk. Brzezińskiego.

— Przepychanki na górze, ręczne sterowanie armią i kolesiostwo powodują, że tracimy najlepszych ludzi. Dzieje się tak w sytuacji realnego zagrożenia bezpieczeństwa kraju — mówi wysoki rangą oficer.

W piątek w Toruniu odbędzie się doroczne święto artylerii. — Dymisje pułkowników Wiśniewskiego i Brzezińskiego zbiegły się z tym wydarzeniem. Trudno będzie w takich okolicznościach świętować. Tym bardziej że wszyscy wiemy, że dziś w wojsku panuje bardzo nerwowa atmosfera. Każdy z nas ma świadomość, że w każdej chwili może podzielić los kolegów — mówi doświadczony artylerzysta.

Inspektorat Kontroli Wojskowej — bat na oficerów

Do rezerwy trafiło także dwóch kadrowców z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. W ostatnich dniach stanowiska stracili płk Krzysztof Smycz, szef Zarządu Zasobów Osobowych Dowództwa oraz jego zastępca, płk Bogdan Zarębiński.

Zapytaliśmy resort obrony o powody tych dymisji. „Kierownictwo MON ma prawo swobodnie kształtować politykę personalną, uwzględniając m.in. aktualne wyzwania stojące przed Siłami Zbrojnymi RP” – czytamy w lakonicznej odpowiedzi Centrum Operacyjnego MON.

Tyle oficjalny przekaz. Wojskowi, z którymi rozmawiał Onet, nie mają wątpliwości, że ostatnie czystki to wynik działalności gen. Krzysztofa Radomskiego, nazywanego przez żołnierzy „Berią”. Kieruje on Inspektoratem Kontroli Wojskowej, który powstał zaledwie kilka miesięcy temu. Inspektorat jest porównywany do Najwyższej Izby Kontroli w wydaniu wojskowym.

Kontrolerzy gen. Radomskiego jeżdżą po jednostkach i sprawdzają przede wszystkim, w jakich warunkach służą żołnierze ochotniczej służby wojskowej. Służbę też powołano na podstawie ustawy o obronie ojczyzny.

Kariera gen. Radomskiego nabrała tempa, kiedy w maju 2016 r. został wyznaczony na stanowisko Szefa Zarządu Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych – zastępcy Inspektora Wojsk Lądowych. W 2016 r. został mianowany do stopnia generała brygady.

W 2019 r. został dowódcą 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej. W tym samym roku dostał też kolejną gwiazdkę generalską. Ciesząc się ogromnym zaufaniem ministra Błaszczaka, odpowiada dziś za kontrolę całego wojska. Jak mówią nasi rozmówcy, szef MON powierzył mu nadzór nad procesem rekrutacji w ramach ochotniczej służby wojskowej oraz procesem rozbudowy armii do 300 tys. żołnierzy.

— Wykona każde polecenie, dlatego cieszy się zaufaniem ministra. To przecież on jest odpowiedzialny za zwalnianie dowódców, którzy zdaniem szefa MON torpedowali rozbudowę armii — mówi oficer wojsk lądowych.

Chodzi o dowódcę 4. Pułku Chemicznego z Brodnicy, płk. Piotra Wachnia, oraz płk. Jakuba Grabowskiego, dowódcę 2. Pułku Rozpoznawczego z Hrubieszowa. Obaj zostali zdjęci ze stanowisk po wizycie kontrolerów gen. Radomskiego, którzy uznali, że nie przygotowali odpowiednich warunków służby dla ochotników odbywających szkolenie dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej.

Oficerowie, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że ambicje szefa resortu obrony o wielkiej armii rozmijają się z rzeczywistością. Po pierwsze najzwyczajniej w świecie brakuje chętnych do służby w wojsku. Pod drugie MON wydał decyzję o zwiększeniu liczebności wojska, a nie przygotował zaplecza socjalnego i szkoleniowego. — W Warszawie urzędnicy sądzą, że wystarczy wydać decyzję, a reszta sama się zrobi — mówi nasz rozmówca.

Oficerowie, z którymi rozmawiał Onet, twierdzą, że rekomendacje kadrowe gen. Radomskiego tylko w niewielkim stopniu merytorycznie uzasadnione. — Większość oficerów, których wytypował do zwolnienia, wcześniej gdzieś z nim służyła. Niektórzy pewnie nadepnęli mu na odcisk. Teraz gen. Radomski dostał od ministra Błaszczaka taką władzę, że pod pretekstem kontroli wojskowych wyrównuje prywatne porachunki — mówi wysoki rangą oficer. Jego słowa potwierdza kilku innych wojskowych.

Tymczasem wygląda na to, że w tym roku armia, zamiast rosnąć, będzie się kurczyć. Z naszych informacji wynika, że z końcem roku z wojska odejdzie kilka tysięcy doświadczonych żołnierzy. Chętnych na razie brak.

onet.pl

Więcej postów