Polska zacieśnia sojusz strategiczny z Koreą Południową. Poza współpracą militarną jest zapowiedź współpracy w energetyce. List intencyjny ma utorować drogę do budowy kolejnej elektrowni jądrowej w Polsce, ale już nie przez państwo bezpośrednio, a przez grupę spółek. Jak się okazuje to nie ostatnie słowo Warszawy. W grze nadal jest Francja.
Ministerstwo aktywów państwowych, ministerstwo handlu, przemysłu i energii Korei, polskie firmy energetyczne ZE PAK i PGE oraz koreańska Korea Hydro & Nuclear Power (KHNP) ogłosiły zawarcie listu intencyjnego w sprawie planu rozwoju elektrowni jądrowej w Pątnowie oraz zawarcie porozumienia o współpracy pomiędzy ministerstwami. O dużym znaczeniu tego listu dla Korei ma świadczyć fakt, że w ceremonii uczestniczył Lee Chang-yang, południowokoreański minister handlu, przemysłu i energii, którzy tamtejszej układance politycznej uchodzi za drugą osobę w państwie. Podpisywał on także drugie, rządowe tym razem porozumienie o współpracy energetycznej między Polską a Koreą. Każda ze stron uważa, że na tym projekcie może skorzystać dlatego też słyszymy zapewnienia z każdej ze stron, że list to początek do umowy, a już sama treść listu jest zobowiązujące wszystkie strony do działania bardzo krótkim czasie.
Prezesi trzech spółek z obu krajów – polskiej prywatnej grupy energetycznej ZE PAK, polskiej grupy energetycznej z większościowym udziałem Skarbu Państwa Polskiej Grupy Energetycznej oraz koreańskiej KHNP – podpisali list intencyjny, którego głównym celem jest opracowanie planu budowy elektrowni jądrowej w Pątnowie w Polsce w oparciu o technologię APR1400.
Jak czytamy w komunikacie po podpisaniu listu, „strony zdecydowały się podjąć współpracę mającą na celu opracowanie planu rozwoju elektrowni jądrowej w oparciu o koreańską technologię APR1400, w tym w szczególności wykonanie analizy danych dotyczących warunków geotechnicznych, sejsmicznych i środowiskowych, opracowanie szacunkowego budżetu dla prac przygotowawczych, etapu budowy oraz etapu produkcji wraz z proponowanym modelem finansowania projektu oraz opracowanie oczekiwanego harmonogramu projektu wraz ze zdefiniowaniem dat dla kluczowych kamieni milowych”.
Od listu intencyjnego do umowy
Projekt koreański będzie realizowany poza rządowym planem inwestycji w ramach Programu polskiej energetyki jądrowej (PPEJ). „Budujemy jednocześnie dwie elektrownie atomowe. Jedną inwestycje realizujemy w ramach rządowego programu ( wybór amerykańskiego Westinghuse’a – red.), a drugą przez firmy polskie i koreański koncern” – powiedział podczas podpisania porozumień wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Inwestycje będą realizować m.in. spółka z udziałem Skarbu Państwa, ale już niebezpośrednio przez Skarb Państwa, jako to będzie w przypadku rządowego projektu realizowanego przez Polskie Elektrownie Jądrowe, spółkę 100 proc. zależną od państwa. Podpisany w poniedziałek list intencyjny to dopiero początek. List to jeszcze nie umowa, ale już na tym etapie obliguje strony porozumienia do działania. Oznacza to, że przez trzy miesiące spółki mają ustalić model finansowania czy podział udziałów w projekcie. Bezpośrednia już umowa miałaby zostać podpisana w przyszłym roku. „Budowa elektrowni atomowej w Pątnowie to umowa biznesowa między polskimi a koreańskimi firmami, a nasz rząd i koreański będą wspierać ten projekt. Koreański koncern nie tylko dostarczy reaktory, ale zainwestuje też kapitał” – wskazał Jacek Sasin. List intencyjny wygaśnie po trzech latach i może zostać przedłużony o kolejny rok za zgodą wszystkich stron.
Miejsce i moc
Elektrownia z reaktorami firmy KHNP stanie w Pątnowie. To dzielnica Konina, gdzie stoi należąca do ZE PAK Elektrownia Pątnów zasilana węglem brunatnym. Działają tam obecnie cztery bloki węglowe, które zostaną wygaszone pod koniec 2024 r. Plan zakłada budowę dwóch bloków energetycznych o mocy2,8 GW a w dalszej kolejności kolejne dwa. W sumie więc cała elektrownia może być zbudowana z czterech jednostek wytwórczych. O łącznej mocy nawet 5,6 GW.
Koszty i krajowa spółka celowa
Na tym etapie firmy nie podają kosztów inwestycji ani tego, jak ostatecznie podzielą się finansowaniem tego przedsięwzięcia. Porozumienie zakłada, że polski kapitał ma mieć ponad 50 proc. udziałów. To zarządy polskich spółek będą miedzy sobą ustalać wielkość wkładu. Polska Grupa Energetyczna i ZE PAK mają zawiązać wspólną spółkę, aby podpisać z umowę koreańską KHNP. Co z finansowaniem? Nieoficjalnie słyszymy, że PGE gwarantuje wkład rzędu ok. 20 proc. i ten poziom finansowania jest w stanie pozyskać w formie zewnętrznego wsparcia.” To maksimum na jakie sobie może pozwolić PGE”– słyszymy. Nasze źródła wskazują, że będzie to wymagać aktualizacji strategii spółki do 2030 r. z perspektywą do 2050 r., która atomu nie uwzględniała, ale na nią przyjdzie czas po dopięciu szczegółów z Koreańczykami na początku przyszłego roku. Wolę realizacji projektu wykazuje PGE, mimo, że 1,5 roku temu spółka przekazywała projekt PGE EJ 1 odpowiedzialny za budowę atomu do Skarbu Państwa (Na jej podstawie powstała państwa spółka Polskie Elektrownie Jądrowe). „Polska musi inwestować w wielkoskalową energetykę jądrową, aby w przyszłości zastąpić energetykę konwencjonalną opartą na węglu. Wspólnie z inwestycjami w OZE będzie to podstawa naszego bezpieczeństwa energetycznego” – mówił w Seulu prezes PGE Wojciech Dąbrowski. Właściciel ZE PAK-u także ma zagwarantować finansowania na poziomie ok. 25 proc. udziału w projekcie. Jaki będzie szczegółowy podział tego jeszcze nie wiemy. Pozostałe 49 proc. ma sfinansować strona koreańska. Będzie za to odpowiedzialny krajowy bank inwestycyjny.
Do końca roku ma być gotowe studium wykonalności dla tego projektu. Budowa ma rozpocząć się za 4-5 lat. Tak czas dają sobie polskie spółki, choć Lee Chang-yang, mówił, że możliwe jest to już nawet w 2025 r. Konieczne będzie pozyskanie wszystkich zgód administracyjnych, w tym także raport środowiskowy, którego przygotowania zabiera kilka lat. Uczestnicy przedsięwzięcia przekonują, że elektrownia może zostać oddana do użytku już w pierwszych latach dekady lat 30. Już jest jednak pełne wsparcie rządu. „Można założyć, że za 10-11 lat w Polsce będą działały dwie elektrownie atomowe. Jedna wybudowana przez amerykański koncern, druga we współpracy z Koreańczykami. W planach jest budowa trzeciej elektrowni” – powiedział wicepremier Sasin w rozmowie z Radiową Jedynką.
Jeszcze na etapie oceny pierwszej lokalizacji w ramach PPEJ, Polacy najkorzystniej ocenili ofertę KHNP zwłaszcza w kontekście ceny. Szacunkowa wartość projektu oferowanego przez koreański KHNP za 6 reaktorów o mocy 8,4 GW to ok. 26,7 mld dol. Oferta amerykańska za 6 reaktorów o mocy 6,7 GW jest warta ok. 31,3 mld dol. Choć sekretarz ds. energii USA Jennifer Granholm mówiła o wartość pierwszego etapu projektu nuklearnego rzędu 40 mld. dol.
Najdroższa była francuska oferta. W zależności od wariantu, od 4 do 6 reaktorów o mocy od 6,6 do 9,9 GW, cena wynosiła od 33 do 48,5 mld dol. Co do ceny warto przypomnieć, że KHNP powoływał się także na dane World Nuclear Association, że koszty budowy elektrowni dysponującej technologią APR1400 są niższe o 30 proc. od kosztów konkurencji. Poza tym, Koreańczycy – o czym żadna ze stron nie mówi głośno – są gotowi wybudować w Polsce fabrykę paliwa jądrowego oraz dokonać transferu technologii, do czego z rezerwą mieli podchodzić Amerykanie. Co najważniejsze, Koreańczycy są w stanie zaoferować Polsce swoją technologię. Oznacza, to że Polscy eksperci, naukowcy będą dopuszczeni do wszelkich tajemnic handlowych i technologicznych, tak aby docelowo to Polacy mogli na jej bazie stworzyć własną technologię. Mają oni także uczyć Polaków i przeprowadzać warsztaty. Amerykanie nie byli na to gotowi poza kursami szkoleniowymi, bez udostępnienia technologii.
Elektrownia pierwsza, druga, trzecia….
Premier RP Mateusz Morawiecki powiedział w niedzielę 30 października na antenie TVP Info, że Polski rząd planuje wybudowanie 6 reaktorów w 3 miejscach w Polsce i myśli kolejnych. Co ta deklaracja może oznaczać? W środę 2 listopada rząd przyjmie uchwałę o wyborze amerykańskiej propozycji na budowę pierwszej elektrowni jądrowej w ramach rządowego programu. Będzie ona wskazywała jedną lokalizację. Nie będzie ona mówiła wprost o liczbie elektrowni i reaktorów, jasnym jest jednak, że chodzi o jedną elektrownie z trzema blokami jądrowymi o łącznej mocy ok., 3,3 GW. Amerykanie ofertowali jednak 6 reaktorów, polski rząd jednak zadeklarował, że jest w stanie w pierwszej fazie zrealizować projekt z tylko trzema reaktorami. Mimo to, Amerykanie podtrzymali swoją ofertę, ale już na mniejszą liczbę reaktorów.
W PPEJ zakładano jednak budowę od 6 do 9 GW mocy w ramach projektu rządowego. Oznacza, że rząd będzie jeszcze mógł wskazać lokalizacje na co najmniej 6 GW.
Taki miejsc jest potencjalnie 26, jednak poza Choczewem i Pątnowem najbardziej zaawansowana wiedza o potencjale geograficznym i energetycznym dotyczy Bełchatowa, gdzie na początku lat 30. wyczerpią się złoża węgla brunatnego. Już w przyszłym roku rząd może wskazać partnera technologicznego dla drugiej lokalizacji w ramach rządowego projektu, a trzeciej w ogóle (licząc Koreańczyków). W szranki mogą ponownie stać amerykanie z Westinghouse, koreański KHNP i francuski EDF. Środowisko zbliżone do Premiera ma zabiegać, aby tę drugą lokalizację, a trzecią w ogóle, otrzymał francuski EDF. O ile jednak z Waszyngtonem i Seulem Warszawa zacieśnia współpracę także militarną, to w przypadku Paryża dodatkowych bodźców do współpracy nie ma. Warszawa uważa, że Paryż powinien bardziej się postarać i złożyć lepszą ofertę w kolejnym rozdaniu. Morawiecki ma jednak nie traktować w kontrze do siebie trzech ofert amerykańskiej, francuskiej i koreańskiej. Ma on uważać, że każda ze stron ma coś do zaaferowania. Po doproszeniu Seulu i Waszyngtonu, Morawiecki chciałby zaprosić i Paryż. Sam Premier miał wspierać projekt koreański i to pomimo presji ze strony USA, które obawiały się o swoją rolę w tym projekcie.
Spór koreańsko – amerykański musi zostać rozstrzygnięty
Westinghouse zaniepokojony informacjami o współpracy z Seulem pozwał jeszcze 21 października w sądzie federalnym potencjalną umowę z koreańskim koncernem KHNP na sprzedaż reaktorów Polsce, Czechom i Arabii Saudyjskiej. Według Amerykanów, projekt reaktora Koreańczyków obejmuje własność intelektualną licencjonowaną przez Westinghouse i wymaga zgody amerykańskiej firmy przed transferem technologii do Polski i innych krajów rozważających rozmieszczenie reaktora APR1400. Innego zdania jest Seul, która uważa, że poziom zmian w technologii czyni ją już koreańską. Amerykanie mieli być wściekli, że Polacy wybrali jednak Koreę. Po wyjaśnieniach polskiej strony, że to zupełnie inny projekt i po samej decyzji o wyborze Westinghouse, Waszyngton miał nieco złagodzić swoje stanowisko. Ma dopuścić możliwość wyjaśnienia sporu na niwie polubownej.
Polski rząd uważa jednak, że przed podpisaniem samej umowy między polskimi firmami a koreańskim KHNP, spór musi zostać rozstrzygnięty. Zdaniem polskiego rządu, pozew strony USA to nie jest klasyczny pozew, a dopiero jego zapowiedź. Warszawa uważa, że nie jest to formalne rozpoczęcie drogi sądowej. „Jest jednak jasne, że do czasu podpisana umowy obie strony muszą dojść do porozumienia” – słyszymy od osób zbliżonych do rządu.
W ocenie ekspertów z którymi romawialiśmy, pozew Westinghouse należy z jednej strony traktować jako element nacisku na Rząd Polski, aby to im dać cały projekt atomowy, lub jak największą jego część, a z drugiej jako presję na Koreę, aby wpuścili Amerykanów w swoją część tego i przyszłych projektów. „Ponieważ w tle są też projekty atomowe w Arabii Saudyjskiej i w Czechach, stawka jest bardzo wysoka. Kluczowym wątkiem w sprawie jest rzekomy brak pewności prawnej, co do tego, czy oferowane przez Koreańczyków reaktory APR1400 zawierają amerykańską technologię przekazaną Koreańczykom przez poprzednika prawnego Westinghouse (firmy Combustion Engineering) i potrzebują licencji USA na ich reeksport do Polski czy też zmodyfikowali te technologie na tyle, że stały się one ich własnymi, funkcjonującymi poza kontrolą USA” – mówi Tomasz Włostowski, Partner Zarządzający Kancelarii EU SANCTIONS, który jest prawnikiem amerykańskim specjalizującym się w kontroli eksportu w USA.
Jego zdaniem szereg czynników sugeruje, że spór musi się zakończyć ugodą. Zgodnie z prawem USA, reeksport amerykańskich technologii atomowych wymaga zgody szeregu agencji rządowych USA. „Ponieważ Polska nigdy nie będzie miała 100 proc. pewności kto ma rację w tym sporze, nie jest w stanie przewidzieć jego wyniku, ani jego wpływu na realizację projektu atomowego w Polsce. Ciężko się zabezpieczyć umownie, bo jeśli Amerykanie zablokują realizację projektu, to żadna kwota nie wynagrodziłaby Polsce opóźnień. Czym większa niepewność, tym większe szanse USA na otrzymanie całego projektu, więc Koreańczycy muszą się z USA porozumieć, aby zostać w grze” – mówi ekspert w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Zgodnie z prawem USA większość obowiązków obciąża właśnie Westinghouse, który odpowiada za przestrzeganie przez Koreańczyków amerykańskiego prawa. „To przecież Westinghouse wnioskowało do Rządu USA o licencję na transfer przez Koreańczyków technologii atomowych do Zjednoczonych Emiratów Arabskich kilka lat temu, więc Korea nie ma interesu, aby iść w duży konflikt z Westinghouse. Reeksport technologii atomowych do Polski jest dużo łatwiejszy niż na Bliski Wschód, ale Westinghouse nadal byłby obciążony różnymi obwiązkami. Strony zawierały też szereg umów współpracy w celu sprzedaży poza Koreę koreańskich reaktorów opartych na amerykańskich technologiach, z których wynikało, że Koreańczycy przyznają, że ich technologie jednak podlegają amerykańskiej kontroli eksportu” – mówi Włostowski. Jego zdaniem obecny spór wygląda raczej na próbę uporządkowania wzajemnych relacji. „W mojej ocenie, silniejszą stroną z wielu powodów są Amerykanie, więc Koreańczycy będą musieli wpuścić Westinghouse w swoją część projektu, lub całkowicie przegrają” – kończy nasz rozmówca.
Spory z Paryżem i Brukselą możliwe, ale mało realne
Z goła inaczej Warszawa podchodzi do możliwych sporów z Brukselą. W debacie publicznej pojawią się, obawy, że z wybór partnera dla rządowego projektu, a więc amerykańskiego Westinghouse’a, nie przebiegał w trybie otwartego postępowania konkursowego czy przetargu, co może to stanowić podstawę do zaskarżenia samej procedury zamówień publicznych. „Nie widzę woli Komisji Europejskiej aby ta podawała pod wątpliwość taki wybór. To kolejne pole konfliktu z Polską, poza praworządnością. Dodatkowo Bruksela chce, aby Polska odeszła od węgla, a atom to jedno z rozwiązań. Sama Komisja nie jest przeciwko atomowi, w przeciwieństwie do niektórych państw członkowskich. Jeśli Bruksela miałaby realne zastrzeżenia wobec trybu wyboru partnera, to już dawno by o tym komunikowała. Tak się nie dzieje. Zastrzeżenia do przetargu mogłyby wywołać konflikt także z USA, na co Bruksela w obecnej sytuacji geopolitycznej nie może sobie pozwolić. Jestem w stanie wyobrazić sobie prośbę Komisji o wyjaśnienia i rozmowy np. z ministerstwem klimatu i środowiska, ale jako uzyskanie informacji, nic więcej – mówi nam jeden z analityków zbliżonych do źródeł w Brukseli. Do czasu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy stanowiska Komisji Europejskiej.
Polska strona nie bierze tego pod uwagę i podkreśla, że takie kwestie jak skargi na wybór partnera w różnych rozmowach z Komisją Europejską w ogóle się nie pojawiły, choć formalnie możliwości zaskarżenia nie da się wykluczyć. Podobnie jest z Paryżem, które po porażce EDF, także mógł zaskarżyć wybór Amerykanów. Należy pamiętać jednak, że Francuzi nie wypadli z gry. Mogą zaaferować Warszawie swoją ofertę na drugą lokalizację rządowego projektu jądrowego. :Jeśli w międzyczasie Francuzi zaskarżyliby nasz wybór dla pierwszej lokalizacji, automatycznie dyskwalifikują się wyścigu o drugą lokalizację w ramach projektu rządowego” – słyszmy z rządowych źródeł.
Aktualizacja programu jądrowego
Pojawienie się projektu koreańskiego będzie wymagało także dostosowanie do obecnych realiów programu Polskiej Elektrowni Jądrowej. Ten zakłada budowę elektrowni o mocy od 6 do 9 GW. Pojawienie się oferty polskiego biznesu i koreańskiego KHNP oznacza, że w Polsce może powstać nie 9 a blisko nawet 15 GW mocy nie w trzech, a nawet czterech lokalizacjach. PPEJ mówi o lokalizacjach nadmorskich– Lubiatowo Kopalino ( lokalizacja dla Westinghouse) oraz Żarnowiec. Chodzi także wykorzystywane obecnie przez elektrownie systemowe – m.in. Bełchatów oraz Pątnów (lokalizacja dla ZE PAK, PGE i KHNP). Pozostałe potencjalne lokalizacje to (w kolejności alfabetycznej): Chełmno, Choczewo, Chotcza, Dębogóra, Gościeradów, Karolewo, Kopań, Kozienice, Krzymów, Krzywiec, Lisowo, Małkinia, Nieszawa, Nowe Miasto, Pniewo, Pniewo – Krajnik, Połaniec, Stepnica1, Stepnica2, Tczew, Warta-Klempicz, Wiechowo, Wyszków. Wymienione miejscowości są już uwzględnione w dokumencie PPEJ przyjętym przez rząd w 2020 r. O czterech elektrowniach nie mówi nic dokument, więc pod tym względem dokument będzie aktualizowany. Podobnie jeśli chodzi o moc. Mimo, że projekt koreański obecnie jest realizowany poza PPEJ to docelowo będzie ujęty także w program PPEJ.
Znaczenie atomu dla Polski
Dla przykładu Budowa sześciu reaktorów AP1000 przełoży się na generację ponad 50 TWh rocznie. To odpowiada 30 proc. obecnego zapotrzebowania Polski i ok 25 proc. zapotrzebowania prognozowanego na 2043 r. Sama budowa kosztować może ok 200 mld zł ( w układzie 6 reaktorów) i wygeneruje dodatkowo między 1 a 2 proc. PKB. Budowa dwóch elektrowni opartych przełoży się także na średniorocznie ok. 30 tys. miejsc pracy przy założeniu 50-letniego cyklu życia elektrowni. „Przedsiębiorstwa krajowe mogą uczestniczyć w 50 do 70 proc. realizacji inwestycji. Trafić do nich może nawet powyżej 100 mld zł. Należy jednak zwrócić uwagę na stosunkowo niewielkie doświadczenie większości firm w inwestycjach jądrowych stąd istotne jest by wykorzystać następne 11 lat” – wylicza Adam Juszczak, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
energia.rp.pl