TVP i PISF wydały razem 10 mln zł, ale w połowie pracy zdjęcia przerwano

dziennik polityczny
Na film „Łuna” TVP i PISF wydały razem 10 mln zł. Ale w połowie pracy zdjęcia przerwano. Reżyser twierdzi, że przyczyny były polityczne.

„Tyle wysiłku, zapału, energii i wszystko przerwane… Polityczna poprawność górą. Boli. Zwłaszcza w TYM DNIU” – te słowa Konrad Łęcki, reżyser filmu „Łuna”, napisał na Facebooku we wtorek, w rocznicę rzezi wołyńskiej.  

I zaczęła się awantura. Nacjonalistyczna część mediów społecznościowych oskarżyła PiS o cenzurę.

 Producent: Przerosły nas koszty

„Łuna” miała być pokazana jesienią tego roku. Ale nie będzie, bo zdjęcia przerwano rok temu i nie zostały wznowione latem, choć twórcy bardzo na to liczyli.

– Akcja dzieje się w latach 30. XX wieku, na Kresach Wschodnich i w okresie powojennym, w Polsce południowo-wschodniej – mówił Konrad Łęcki w mediach w chwili rozpoczęcia zdjęć. – Dotyczy dość trudnego wycinka naszej historii i drastycznych sytuacji z nią związanych. Dosyć trudny wojenny film. Kino wymagające. Zahacza o akcję „Wisła” – dodał.

Ekipa miała nakręcić 280 scen – dwugodzinny film kinowy i serial telewizyjny.

Obraz jest koprodukowany przez Telewizję Polską i Polski Instytut Sztuki Filmowej. Według naszych informacji TVP wyłożyła na ten film 8 mln zł, a Polski Instytut Sztuki Filmowej – 2 mln zł.

– W kwotach brutto te liczby mogą się zgadzać – mówi „Wyborczej” producent filmu Maciej Kowalczyk z firmy Amigos Media. Jego zdaniem przyczyny zawieszenia zdjęć nie są jednak polityczne.

– Film nie został wycofany z produkcji, bo poprosiliśmy o zwiększenie budżetu. Zdjęcia wrócą, ale zimą – mówi Kowalczyk. Jest przekonany, że TVP zgodzi się na większy budżet, jednak o ile większy – nie wiadomo. Zapewnia, że scenariusz może być zmodyfikowany z powodu ograniczeń finansowych. – Budżety sprzed dwóch lat nie wytrzymały próby czasu. Pandemia, inflacja. Wiele się zmieniło – tłumaczy producent.

Przyznaje, że jego firma nie ma na koncie tak dużych projektów, a „Łuna” była jego debiutem, ale jest pewien, że dogada się z TVP i PISF i film powstanie. Zapewnia, że wstępna kolaudacja była korzystna. – Zdjęcia, które powstały, są znakomite, wielu fachowców to oglądało i byli pod wielkim wrażeniem. Ale przerosły nas koszty – broni się producent.

Dlaczego w takim razie reżyser mówi o politycznych motywach tej decyzji? – Ja się polityką nie zajmuję – ucina Kowalczyk. Twierdzi, że gdy tylko zobaczył wpis Łęckiego na Facebooku, zadzwonił do reżysera, aby był ostrożny z takimi deklaracjami.

Reżyser: Polityczny doraźny interes

Mimo sugestii producenta reżyser wystąpił jednak w telewizji wRealu24.pl. W rozmowie z Marcinem Rolą powtórzył swoje zarzuty.

Zapowiedź wywiadu nie pozostawia złudzeń: „Słynny reżyser ujawnia szokujące fakty ws. cenzury WOŁYNIA i TVP”. Przyczyna zawieszenia zdjęć? – To polityczny doraźny interes, bo jest taka, a nie inna sytuacja polityczna. No ale jak ja mogę robić film o Wołyniu, nie pokazując rzezi? – pyta Łęcki w programie Roli. – To nie jest antyukraiński film, ale UPA jest teraz gloryfikowane, co jest nie do przyjęcia – zaznacza.

Zapewnił, że połowa filmu jest gotowa. I zrobiono trzy pełne odcinki serialu. Łęcki nie chce wprost atakować Jacka Kurskiego, docenia jego dobrą wolę, ale zwraca uwagę, że TVP to moloch, w którym rządzą „różne układy i układziki”.

– Pierwsza kolaudacja była dla nas pozytywna. Później nagle zmieniło się nastawienie do naszego filmu. Zaczęły się schody: zaczęto podważać moje kompetencje jako reżysera – skarży się Łęcki.

W rozmowie z Rolą zaliczył się do grona reżyserów niepokornych, bo chce pokazywać polskich bohaterów i dlatego jest „kulą u nogi”. – Bo jakbyśmy pokazali bohaterów defekujących w lesie, to bylibyśmy super trendy – mówi.

Antypolski spisek filmowy

Rola krytykuje w swoim programie rządzących: – Przyszła ekipa PiS-owska, miała gęby pełne frazesów, mówili, że „żołnierze wyklęci”, Polska, patriotyzm, a przez osiem lat nie zrobili nic.

Twórca wRealu24 narzeka na wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego. – Mamy antypolskie kino, na które pieniądze daje minister Gliński. On się specjalizuje w antypolonizmie – zarzuca.

Jako przykład wymienia finansowany przez PISF obraz Marcina Koszałki, który ma opowiadać o Goralenvolku w czasach II wojny światowej. Przeciwko tej produkcji protestowali górale. W zeszłym roku minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zaatakował za to Glińskiego. – Nasz zarzut jest szerszy. Niemal cała produkcja filmowa w Polsce, obficie finansowana przez państwo, była przez długie lata wymierzona w drogie Polakom wartości – powiedział w wywiadzie Ziobro.

Wicepremier odpowiadał na Twitterze: „W związku z fragmentem wywiadu min. Ziobry w tygodniku Sieci, informuję, że film o góralach, o którym tak obszernie opowiada Pan Minister, jeszcze nie powstał, jest na etapie scenariusza, był konsultowany z IPN i opowiada także o kurierach tatrzańskich”.

Przy okazji wywiadu z Łęckim Rola snuje jednak opowieść, że zawiązano antypolski spisek. Bo filmy antypolskie są dobrze robione, a filmy patriotyczne – fatalnie. I ten stan rzeczy jest dowodem na to, że ktoś po prostu chce uderzyć w Polskę. Rola bardzo wychwala poprzedni film Łęckiego „Wyklęty”. To historia żołnierza Józefa Franczaka, ps. „Lalek”. Jednak dzieło, które zebrało umiarkowane recenzje, nie miało wielu widzów w kinach i było finansową porażką.

W jednej z dawnych rozmów z Jackiem Kurskim tygodnik „Sieci” zauważył, że wiele środowisk zarzuca TVP i PiS, że nie ma produkcji prawdziwie patriotycznych, które promowałyby polskich bohaterów. Kurski wtedy odpowiadał, że bardzo się stara i chciałby realizować takie projekty, ale dostaje propozycje, które są nudnymi gniotami, więc nie ma sensu na nie marnować pieniędzy.

Podobno w sprawie „Łuny” trwa kontrola PISF. Sam instytut nie odpowiedział na nasze pytania. TVP i prezes Jacek Kurski także zostawili je bez odpowiedzi.

wyborcza.pl

Więcej postów