Po południu Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje o kolejnej podwyżce głównej stopy referencyjnej

Po południu Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje o kolejnej podwyżce głównej stopy referencyjnej, która już teraz wynosi 6 proc. A w czwartkowy wieczór Sejm powinien przegłosować rządowe wakacje kredytowe. Czyli najpierw Adam Glapiński będzie próbował zdusić szalejącą drożyznę, żeby kilka godzin później zrealizował się plan Mateusza Morawieckiego wypuszczenia kolejnej porcji pieniędzy na rynek.

Wiceminister finansów Artur Soboń, zgodnie z innymi ekspertami, przewiduje, że szczyt inflacji przypadnie na sierpień tego roku. Już w czerwcu, zgodnie z najnowszym odczytem Głównego Urzędu Statystycznego, wzrost cen przyspieszył do 15,6 proc. Czyli w wakacje ceny będą rosły jeszcze szybciej. Niektórzy ekonomiści twierdzą nawet, że szczyt inflacji czeka nas dopiero na jesieni, a może i w pierwszym kwartale przyszłego roku.

To dlatego Rada Polityki Pieniężnej z Adamem Glapińskim na czele miesiąc w miesiąc od października ubiegłego roku decyduje o kolejnych podwyżkach stóp procentowych. Już teraz główna stopa referencyjna jest na poziomie 6 proc., a jeszcze na jesieni 2021 roku była na ultraniskim poziomie 0,1 proc. Tak szybkich podwyżek nikt się nie spodziewał, a to jeszcze nie koniec.

Na czwartkowym posiedzeniu RPP zdecyduje o dziesiątej z kolei podwyżce stóp procentowych o 75, a może nawet i 100 punktów bazowych. Wtedy główna stopa referencyjna będzie już wynosiła może nawet i 7 proc. Teraz trzymiesięczny WIBOR, który jest pochodną poziomu stóp procentowych i wraz z marżą banku decyduje o oprocentowaniu kredytów, wynosi 7,1 proc. Dlaczego tak dużo? Rynek spodziewa się kolejnych podwyżek stóp, więc wskaźnik wyprzedza kolejne decyzje RPP.

A to oznacza, że oprocentowanie kredytów hipotecznych jest już na poziomie nawet 10 proc. Jeszcze niedawno tak oprocentowane były kredyty gotówkowe, a nie hipoteczne.

Po co Glapiński podnosi stopy procentowe?

To najprostszy sposób na zduszenie inflacji. A ta jest w Polsce rekordowa. Niestety, na efekty podwyżek stóp procentowych trzeba czekać pięć-siedem kwartałów, a ponieważ RPP zdecydowała się na nie dopiero w październiku 2021 roku, to inflacja pozostanie z nami na dłużej i ceny mogą zacząć spadać dopiero w 2023 roku.

Jak to działa? Wyższe raty kredytów hipotecznych zmuszają gospodarstwa domowe do zaciśnięcia pasa i ograniczenia wydatków. Mniej kupujemy, więc mniej pieniędzy płynie na rynek, co powoli będzie ograniczać wzrost cen. Z drugiej strony również potencjalni kredytobiorcy dwa razy zastanowią się, czy warto teraz brać kredyt (czy to hipoteczny, czy gotówkowy), ze względu na wysokie raty. Albo w ogóle – nawet gdyby chcieli – nie dostaną kredytu przez topniejącą zdolność kredytową. Ponadto wyższe stopy windują oprocentowanie bankowych lokat i obligacji skarbowych, co powinno przekonać Polaków, że teraz bardziej opłaca się oszczędzać, niż wydawać pieniądze.

Sytuacja jest nieco utrudniona, bo banki niechętnie podnoszą oprocentowanie depozytów (najlepsze lokaty są teraz oprocentowane na 5-6 proc.), a dodatkowo ceny podbija sytuacja na rynku żywności i surowców, wywołana m.in. wojną Rosji w Ukrainie.

„Społeczna wrażliwość” winduje inflację?

Choć RPP podnosi stopy procentowe, chcąc ograniczyć ilość pieniądza w gospodarce, to z drugiej strony rząd działa w zupełnie przeciwnym kierunku, dosypując gotówkę do portfeli Polaków. Chodzi o wszystkie transfery społeczne, czyli np. świadczenie 500+ czy 13. i 14. emeryturę. Powód?

– Są trzy drogi, które dziś są proponowane. Droga kabaretowa, czyli wystąpienie pana Tuska, który mówi, że jak PiS przestanie rządzić, to inflacja spadnie, i dwie realne drogi polityczne. Pierwsza to prowadzenie ostrożnej i restrykcyjnej polityki monetarnej przez bank centralny i niedopuszczenie od ostrego hamowania gospodarki, przy utrzymaniu różnego rodzaju programów osłonowych, jak tarcze antyinflacyjne, dopłaty do prądu, węgla, nawozów itd. Jest też wariant radykalny, czyli ostre hamowanie bez żadnej wrażliwości społecznej, czyli dławienie inflacji poprzez recesję i wzrost bezrobocia. Mamy dwie drogi i my idziemy tą drogą wrażliwości społecznej i ograniczania wpływu inflacji na nasze portfele – mówił Artur Soboń w “Rozmowie Piaseckiego” na antenie TVN 24.

Na tym jednak nie koniec. Oprócz hojnego rozdawnictwa Sejm ma w czwartek wieczorem przegłosować również ustawę wprowadzającą tzw. rządowe wakacje kredytowe. A to kolejna polityczna decyzja premiera Mateusza Morawieckiego, która zahamuje efekt działań Glapińskiego.

Mowa o ustawie, która wprowadza trzy rozwiązania mające na celu ulżenie kredytobiorcom. Pierwsze z nich to budzące największe nadzieje kredytobiorców rządowe wakacje kredytowe. Mają polegać na tym, że od sierpnia kredytobiorcy będą mogli zgłosić do banku chęć bezkosztowego przesunięcia ośmiu rat na koniec okresu kredytowania: czterech rat w 2022 roku i czterech rat w 2023 roku. To rozwiązanie ma kosztować banki 20 mld zł.

Dodatkowo ustawa rozszerza działalność Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, z którego mogą skorzystać ci, którym rata pożera ponad połowę dochodów, stracili pracę lub po opłaceniu raty kredytu hipotecznego zostaje im 1550 zł w przypadku jednoosobowego gospodarstwa domowego i 1200 zł na osobę w przypadku pozostałych. I trzecia ulga: zamiana WIBOR-u na inny, niższy wskaźnik od stycznia 2023 roku.

Wakacje czekają na podpis

Kolejny raz z jednej strony Glapiński chce ograniczyć podaż pieniądza, a z drugiej rząd dosypuje pieniądze, tym razem do kieszeni kredytobiorców. A ci, można przypuszczać, dzięki temu już nie będą musieli oszczędzać na rosnące raty, ograniczając konsumpcję, tylko znowu będą mogli swobodnie wydawać pieniądze i jeszcze mocniej windować rekordowy wzrost cen.

Teraz ustawa wprowadzająca rządowe wakacje kredytowe będzie czekać już tylko na podpis prezydenta. I tu pojawiały się wątpliwości – czy Andrzej Duda podpisze ustawę? Do jej zawetowania miał go namawiać prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński.

– Mam kredyt, jak chyba większość Polaków. Podwyżka stóp procentowych dotyka mnie tak jak wszystkich – powiedział Andrzej Duda w “Gościu Wydarzeń” w Polsacie. Dopytywany o to, czy wakacje kredytowe powinny objąć wszystkich Polaków, prezydent podkreślił, że ustawa powinna być “przede wszystkim dla tych, którzy są w trudnej sytuacji”. – Dla tych, których raty kredytów wzrastają i zaczynają powodować, że rodzinom bardzo trudno jest dopiąć koniec z końcem – mówił Duda.

Jednak naciskany przez prowadzącego przyznał, że podpisałby ustawę, która zapewniałaby wakacje kredytowe wszystkim Polakom.
wyborcza.pl

Więcej postów