W marcu i kwietniu Kreml zarobił ponad 10 mld złotych na sprzedaży surowców do Polski. Białoruś sprzedała nam z kolei drewno o wartości 360 mln złotych.
Według najnowszych danych GUS w marcu i kwietniu bieżącego roku Rosja zarobiła na handlu z Polską ponad dwukrotnie więcej niż w podobnym okresie roku ubiegłego. Wówczas wartość importowanych z Rosji towarów wynosiła niespełna 10 mld zł, w tym roku zwiększyła się do ponad 21 mld zł. Zwiększyła się też wartość importu do Polski z Białorusi Aleksandra Łukaszenki (z 1 do prawie 1,2 mld zł).
Co kupujemy?
W marcu i kwietniu 2021 roku za sprowadzone z Rosji surowce mineralne (chodzi m.in. o ropę, węgiel i gaz) zapłaciliśmy 5,3 mld zł. Tymczasem w ciągu pierwszych dwóch miesięcy wojny w Ukrainie za sprowadzane surowce przelaliśmy do Rosji już ponad 10 mld zł. Dane GUS wskazują, że w pierwszych dwóch miesiącach po wybuchu wojny w Ukrainie zwiększyliśmy import ropy z Rosji. W marcu i kwietniu Polska zakupiła np. 2,27 mln ton ropy naftowej za ponad 6,1 mld zł, w analogicznym okresie 2021 roku sprowadziliśmy nieco ponad 1,7 mln ton ropy za niespełna 2,9 mld zł.
Za mniej więcej taką samą ilość sprowadzonego w tym samym okresie gazu zapłaciliśmy o prawie 180 mln zł więcej. Polskie firmy kupiły też ponad milion ton węgla za ponad 700 mln złotych.
– Przyczyną wzrostu wartości importowanych z Rosji surowców jest głównie ich cena. Putin zarobił – mówi „Rzeczpospolitej” ekonomista prof. Witold Orłowski. – Sprowadzamy surowce z Rosji. Stamtąd sprowadzamy większość ropy i prawdopodobnie to samo dotyczyło gazu, dopóki Rosjanie nie przykręcili kurka. Nasz rząd bardzo głośno potępia innych za to, że handlują z Rosją, ale co do własnych państwowych firm nie miał obiekcji, że ściągają stamtąd surowiec.
Co ciekawie, drugą pozycję w rosyjskim imporcie do Polski po surowcach stanowią dzieła sztuki, przedmioty kolekcjonerskie i antyki, których sprowadzenie stamtąd w pierwszych dwóch miesiącach po wybuchu wojny wzrosło aż sześciokrotnie (z 1,2 mld zł w marcu–kwietniu 2021 r. do 7,4 mld zł w podobnym okresie roku bieżącego).
Zasilamy Kreml i Łukaszenkę
Eksport polskich towarów do Rosji w marcu–kwietniu spadł ponaddwukrotnie w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Jego wartość skurczyła się z 6,3 mld zł do zaledwie 2,5 mld zł. Lwia cześć polskiego eksportu do Rosji przypadała wcześniej na „maszyny i urządzenia mechaniczne”.
– Okazało się, że sektor prywatny stanął na wysokości składanych deklaracji. Ale jeżeli chodzi o działania rządu, to zobaczymy dane z następnych miesięcy. Bo na razie, z danych GUS, jak i Eurostatu wynikało, że byliśmy czwartym największym dostarczycielem pieniędzy dla Kremla – mówi „Rz” Janusz Piechociński, były wicepremier i minister gospodarki. – Nie da się od razu wyhamować całego importu. Ale biorąc pod uwagę krytykę władz Polski pod adresem innych państw UE, myślałem, że nie będziemy mieli takich danych statystycznych.
Rosja odcięła Polskę od gazu pod koniec kwietnia. W połowie kwietnia Polska wprowadziła z kolei embargo na rosyjski węgiel. A zgodnie z zapowiedzią premiera Mateusza Morawieckiego, do końca roku mamy całkowicie zrezygnować z importu rosyjskiej ropy. – Na razie nie ma wciąż sankcji unijnych, które blokowałyby kontrakty Orlenu z rosyjskimi dostawcami. Gdyby Polska jako jedyna w regionie zrezygnowała z ropy na własną rękę, ceny na stacjach byłyby dużo wyższe. Być może doszłoby też do niedoborów paliwa na stacjach, a potem do wypychania z rynku polskich firm na rzecz zagranicznych, które będą sprowadzać ropę z innych rynków – ocenia Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny serwisu Biznesalert.pl. – Najlepszym rozwiązaniem byłyby wspólne sankcje UE, ale w tej sprawie nie ma konsensusu – dodaje.
Zmalał też eksport polskich produktów na Białoruś, ale import z tego kraju wzrósł o ponad 170 mln złotych. Po wybuchu wojny zaczęliśmy sprowadzać z Białorusi drewno. W marcu i kwietniu do Polski ściągnięto surowego drewna za ponad 360 mln złotych (to o 130 mln więcej niż w roku ubiegłym). – Cały przemysł drzewny na Białorusi jest kontrolowany przez sekretariat administracji Łukaszenki. Zarabiają na tym członkowie jego rodziny i powiązani z dyktatorem oligarchowie – mówi „Rzeczpospolitej” Paweł Usow, niezależny białoruski politolog. – Wycinają białoruskie lasy jak tajgę w Rosji, tną nawet w strefie czarnobylskiej. A oprócz Polski sprzedają drewno Niemcom, Holendrom i Włochom. Dyktator częściowo rekompensuje sobie w ten sposób straty spowodowane sankcjami.