Gaszenie pożaru benzyną. Oto polityczne skutki kryzysu żywnościowego

dziennik polityczny 1

Państwa zajmujące ważne miejsce na mapie światowej produkcji żywności nakładają ograniczenia, aby chronić własne rynki. To z kolei już powoduje ogromne kłopoty z żywnością w innych częściach świata. Analitycy na całym świecie alarmują, że grozi nam ogromne powiększenie liczby głodujących. Wstrząs ominie bogatą Północ, ale rodzi pytania o jej odpowiedź i wzięcie odpowiedzialności w krytycznym momencie.

Wojna w Ukrainie wywołała efekt kuli śnieżnej. Drożejące na światowych rynkach surowce rolne wywołały panikę i obawy, że bardzo trudno będzie kupić wystarczające zasoby żywności, by wykarmić swoich obywateli. Wojna zbiegła się również z ogromną suszą w Afryce. – Musimy zmierzyć się z burzą, która zaszkodzi nie tylko najbiedniejszym z biednych. Przytłoczy miliony rodzin, które do tej pory prawie trzymały głowę nad wodą – powiedział Qu Dongyu, dyrektor generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw wyżywienia i rolnictwa (FAO). Organizacja szacuje, że głód w tym roku dotknie nawet ponad 320 mln osób, z czego ok. 40 mln osób to efekt wojny w Ukrainie. Jednocześnie ONZ szacuje, że nawet 750 tys. osób jest zagrożonych śmiercią głodową.

Gaszenie pożaru benzyną

Problem jednak w tym, że państwa będące już w trudnej sytuacji wpadają w panikę. By się bronić przed głodem, już 23 kraje wprowadziły obostrzenia dotyczące wywozu wyprodukowanej przez nie żywności. Wywozu pszenicy zakazały m.in.: Indie, Egipt, Kazachstan, Kosowo czy Serbia. Argentyna z kolei ograniczyła eksport swojej wołowiny. Ograniczenia wprowadziły też m.in. Tunezja czy Iran.

Jak wylicza monitor rynku rolnego G–20 (AMIS), państwa, które zdecydowały się na ograniczenia, stanowią nawet 18 proc. światowego handlu żywnością. Efekt jest jednak odwrotny do zamierzonego. – Mamy do czynienia z szokiem podażowym, wynikającym z ograniczenia dostaw produktów rolnych z Ukrainy oraz z narastającym protekcjonizmem zagrażającym bezpieczeństwu żywnościowemu na świecie – przyznaje Mariusz Dziwulski, ekspert ds. rynków rolnych w PKO BP.

Światowa produkcja pszenicy.

— Protekcjonizm eksportowy wprowadzają kraje, gdzie na ogół brak stabilnych i nowoczesnych systemów gospodarczych. Kraje, będące nawet dużymi producentami żywności, bronią się zdecydowanymi metodami, by tu i teraz zapewnić sobie bezpieczeństwo żywnościowe. To powoduje jednak, że ich dotychczasowi odbiorcy znaleźli się w bardzo trudnym położeniu i gorączkowo poszukują innych dostawców. W efekcie jest to kolejny czynnik destabilizujący łańcuchy dostaw oraz podbijający ceny na światowych rynkach, co z kolei skłania do wprowadzenia ograniczeń przez kolejne kraje – tłumaczy Michał Siwek, dyrektor departamentu Food&Agri International Hub Grupy BNP Paribas.

Ekspert realizował w Egipcie jeden z projektów wspierania rozwoju lokalnej produkcji żywności przez sektor bankowy. Kraj ten jest największym importerem pszenicy na świecie.

Widzieliśmy tam, że duża część społeczeństwa żyje przy bardzo minimalnym bezpieczeństwie żywnościowym, z dnia na dzień. Każde zawirowanie na rynku może skutkować głodem ogromnych rzesz ludzi– opowiada ekonomista.

Przewroty polityczne

Zdaniem ekspertów FAO tegoroczna klęska może być dużo bardziej dotkliwa niż skutki arabskiej wiosny, gdy niepokoje polityczne, zamieszki i protesty objęły 48 krajów. Bezprecedensowa susza w Afryce Wschodniej dotyka już m.in. Somalii, Etiopii i Kenii.

Światowy Program Żywnościowy szacuje, że około 22 mln ton zboża nie może zostać wyeksportowane z Ukrainy z powodu rosyjskiej blokady ukraińskich portów na Morzu Czarnym.

— Ostre reakcje rządzących w krajach realnie zagrożonych głodem wynikają też z obawy o przewroty polityczne. Rzadko kiedy kraje te są w pełni demokratyczne, a głód może zmieść dotychczasowe rządy, podobnie jak miało to miejsce w czasie arabskiej wiosny. Jeśli zatem świat nie poradzi sobie z głodem, należy liczyć się z destabilizacją polityczną w wielu państwach. Głodni i zdesperowani ludzie wyjdą na ulice – ocenia Michał Siwek.

Europa bezpieczna, ale nie od wyrzutów sumienia

Klęska głodu nie dotknie bogatych państw mających nadwyżki żywności. W tym wymiarze Unia Europejska jest bezpieczna. Uderzą w nią jednak wysokie ceny żywności. I kłopot, jak pogodzić chęć budowania ekologicznej, mniej masowej produkcji z wizją głodu tuż poza granicami wspólnoty. Zwłaszcza że część państw z kolonialną historią dotychczas przywiązywało dużą wagę do sytuacji żywnościowej na swoich dawnych terytoriach.

– W Europie po prostu zapłacimy więcej za żywność, której na światowym rynku będzie mniej. Będzie drożej, ale nie zachwieje to naszą gospodarką i bezpieczeństwem żywnościowym. Polacy od lat przeznaczają na żywność ponad 25 proc. swoich wydatków. Teraz zapewne poziom ten się zwiększy o kilka pkt proc. – mówi Michał Siwek.

— Unia Europejska ma jednak ambicje, by zmniejszać zużycie nawozów i produkować żywność w bardziej przyjazny dla środowiska sposób. A to także może powodować problemy. Stoimy przed dylematem, jak pogodzić nasze dążenia do bardziej zrównoważonej produkcji żywności, wykorzystującej np. mniej nawozów sztucznych i środków ochrony roślin, a rosnącym zapotrzebowaniem na żywność na świecie. Nie zrezygnujemy z celów klimatycznych, natomiast dotychczasowa strategia będzie musiała zostać dostosowana do aktualnej kryzysowej rzeczywistości. Szczególnie że państwa takie jak Francja czy Niderlandy dotychczas przywiązywały dużą wagę do zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego bliskim im krajom – mówi dyrektor w BNP Paribas.

Brak reakcji na zmiany klimatyczne może skutkować coraz częstszymi kryzysami żywnościowymi. „Weszliśmy w »nową normalność«, w której częste i powtarzające się susze, powodzie, huragany i cyklony dziesiątkują rolnictwo, napędzają przesiedlenia. Pchną miliony ludzi na skraj przepaści na całym świecie” – czytamy w raporcie Światowego Programu Żywnościowego Narodów Zjednoczonych (WFP).

businessinsider.com.pl

Więcej postów