Pamiętacie to auto? Rodzina uciekała nim z Ukrainy. Tak wygląda teraz

Miesiąc temu media obiegły zdjęcia samochodu, którym ukraińska rodzina uciekła z Mariupola. Został on doszczętnie zniszczony przez odłamki pocisku z wyrzutni grad, które spadły nieopodal garażu, gdzie stał pojazd. Pan Oleksandr naprawił wtedy auto tym, co miał pod ręką i natychmiast, razem z bliskimi, przyjechał do Polski. Jak się okazuje, cała historia miała swój finał właśnie teraz. Samochód, który uratował życie rodzinie, został naprawiony. Pomogły cztery polskie firmy, które doprowadziły samochód do stanu używalności.

  Historia granatowego hyundaia, którym do Polski przybyła rodzina z Ukrainy, odbiła się szerokim echem w sieci  . Nic dziwnego. Przerażające zdjęcia, które krążyły po Internecie, były niezwykle wymowne. Pokazywały realia wojny, jaka ma miejsce w Ukrainie.

Wielu zastanawiało się wtedy jednak, jak doszło do zniszczenia auta? Jak wyjaśnił w rozmowie z TVN24 pan Oleksandr, właściciel samochodu, obok garażu, gdzie hyundai się znajdował, wylądował pocisk z wyrzutni grad. Odłamki podziurawiły karoserię, przedzierając się do wnętrza.

Wtedy, choć cudem, silnik nie ucierpiał, co oznaczało, że jest szansa na ucieczkę z autem z Ukrainy, na co pan Oleksandr niezwłocznie zdecydował się po tak traumatycznym zdarzeniu. Wcześniej, razem z rodziną, przez 1,5 miesiąca ukrywał się w piwnicy swojego domu w Mariupolu. Zanim jednak pojechali do oddalonego o 1,5 tys. km podwarszawskiego Grochowa, musiał naprawić przebity odłamkami bak z paliwem, a także wymienić niektóre części, jak przewody hamulcowe czy żarówki.

Medialny rozgłos sprawił, że wkrótce do pana Oleksandra zgłosiło się kilka firm, które zajęły się naprawą samochodu. Ten robi dziś naprawdę duże wrażenie. Aż dziw bierze, że podziurawione, zdawałoby się nadające jedynie do kasacji auto, udało się doprowadzić do używalności… choć to mało powiedziane. Hyundai wygląda, jakby wyjechał prosto z salonu.

Zadania podjęły się cztery firmy z branży motoryzacyjnej: MM Cars, V-tech Tuning, STN Garage i NOVOL. Jak widać na załączonych zdjęciach, pan Oleksandr, swoją drogą szanowany człowiek, z zawodu lekarz, z uśmiechem na twarzy przyszedł odebrać samochód. Historia skończyła się więc happy endem, a takie internauci lubią najbardziej.

– brzmi jeden z wielu pozytywnych komentarzy pod wpisem na Facebooku.

 Źródło: Facebook 

ONET.PL

Więcej postów