Tajna wizyta Andrzeja Dudy w Kijowie. Ekspert ostrzega: „Atak to wywołanie wojny”

Wszystko było tajne do ostatniej minuty. Prezydent Andrzej Duda po raz kolejny pojechał do kraju ogarniętego wojną, w którym delegacja w każdej chwili mogła być narażona na rosyjski atak. – Dokonanie kontroli trasy przejazdu takiego pociągu, to kilkaset kilometrów pełnego nadzoru całej trakcji, torów, przytorza, wałów. To jest kupa roboty – analizuje dla „Faktu” Jerzy Dziewulski, były szef ochrony prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Naloty rakietowe, a nawet ataki dywersantów – na wszystkie te niebezpieczeństwa narażona była polska delegacja z prezydentem Andrzejem Dudą na czele, która w sobotę w nocy wyruszyła na Ukrainę. Specjaliści nie mają wątpliwości, że ochrona takiej wyprawy to niebywałe wręcz wyzwanie.

O tym, jak tajna była prezydencka wyprawa, powiedział prezydencki doradca, prof. Andrzej Zybertowicz. W programie „Kawa na Ławę” przyznał, że sam w niezwykłych wręcz okolicznościach dowiedział się, że coś się dzieje.

– Wczoraj do późna byłem na weselu jednego z kolegów z Biura Bezpieczeństwa Narodowego i w pewnym momencie z tego wesela zaczęli znikać ministrowie prezydenccy. Dzisiaj rano wszyscy się dowiedzieli, dlaczego zaczęli znikać. Po prostu wyruszali na Ukrainę – wyznał profesor Zybertowicz.

W to, że o powodzeniu takiej operacji decydowała jej tajność, nie wątpi Jerzy Dziewulski, były szef ochrony prezydenta Kwaśniewskiego.

– Musieli zdawać sobie sprawę, że ujawnienie tej informacji jest zachętą do niecnych działań w stosunku do polskiej delegacji. Tym bardziej że jesteśmy skłóceni z Rosją – mówi „Faktowi” Jerzy Dziewulski.

A zagrożeń tych mogło być co niemiara. Zdaniem eksperta, uważać trzeba było szczególnie podczas przejazdu pociągiem do samego Kijowa. Transport taki mógłby być łakomym kąskiem dla Rosjan, gdyby chcieli uderzyć w polskie władze.

– Przeważnie jest tak, że przed pociągiem głównym jedzie taki rodzaj pojazdu filtrującego, czyli taki krótki zestaw z ochroną. Taka przynęta, która często przyjmuje na siebie pierwsze uderzenie wynikające z próby podłożenia bomby, czy rozmontowania torów. Do tego cała trasa przejazdu musiała być chroniona z powietrza, najprawdopodobniej przez drony – mówi Dziewulski.

Do ostatniej chwili niejawny był też moment, w którym prezydent Andrzej Duda pojawi się przed ukraińskim parlamentem. Służby mogły się obawiać, by akurat to miejsce nie stało się celem ataku rosyjskich rakiet dalekiego zasięgu. Zdaniem Jerzego Dziewulskiego Ukraińcy, którzy przygotowywali wiele wizyt różnych zagranicznych polityków, mają w tej materii doświadczenie.

– Jestem przekonany, że na miejscu jest pełna kontrola naszych sojuszników z NATO. Obszar Ukrainy jest w dużej części kontrolowany przez zwiad NATO, a do tego Ukraińcy są doskonale przygotowani do tego typu wizyt. Sądzę też, że kontrola operacyjna i zastosowanie środków przeciwdziałających do likwidacji nadlatujących pocisków dalekiego zasięgu jest szczelna – mówi Dziewulski.

Gdy prezydent Duda przebywał już w Kijowie, w wielu miastach Ukrainy ogłoszono alarmy przeciwlotnicze. Ekspert uważa jednak, że nawet gdy wiadomość o pobycie prezydenta w Kijowie stała się już jawna, nie ma bezpośredniego zagrożenia.

– Bezpośrednie uderzenie w miejsce, gdzie przemawia prezydent Polski jest bardzo mało prawdopodobne z prostej przyczyny. Zaatakowanie takiego miejsca, w którym przebywa prezydent innego kraju z oficjalną wizytą, to już nie jest prowokacja. To jest wywołanie wojny – ocenia Jerzy Dziewulski.

To już druga wizyta Andrzeja Dudy w Kijowie w trakcie wojny.

Prezydencka eskapada do ostatniej chwili utrzymywana była w ścisłej tajemnicy.

Zdaniem Jerzego Dziewulskiego, jakikolwiek atak na miejsce przebywania prezydenta mógłby być równoznaczny z wypowiedzeniem wojny.

Andrzej Duda zapowiedział, że nikt nie „może złamać naszej jedności”.

Polska delegacja do Kijowa przybyła w nocy i spotkała się z najwyższymi przedstawicielami ukraińskich władz.

Polska delegacja przed ukraińskim parlamentem.

Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Andrzeja Dudy wyznał, że wieczorem, podczas pewnego wesela zauważył „znikających prezydenckich ministrów”.

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie   znajdziecie tutaj.   Napisz list do redakcji:   List do redakcji   Podziel się tym artykułem: Facebook Twitter

FAKT.PL

Więcej postów