Oczy, uszy i mózg. Dronowa ofensywa w wojsku jest warta 2 mld zł

dziennik polityczny

Zawarta 6 maja przez Agencję Uzbrojenia umowa z Grupą WB na 4 bateryjne moduły bezzałogowych systemów poszukiwawczo-uderzeniowych w programie Gladius. To największy, warty 2 mld zł kontrakt na bezzałogowce dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. Co konkretnie kupiło wojsko, dlaczego ta transakcja jest tak ważna i co dalej?

  • Systemy poszukiwawczo-uderzeniowe dla Gladiusa przeznaczone będą do prowadzenia rozpoznania obrazowego z powietrza z wykorzystaniem dronów FT-5 oraz atakowania ważnych celów.
  • Pierwsze drony, jak zapowiedział Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej, do końca tego roku mają trafić do jednostek artylerii rozmieszczonych we wschodniej Polsce.
  • Łącznie w tym roku wojsko ma otrzymać kilkaset różnego rodzaju bezzałogowców powietrznych. Ich zakup to efekt wniosków wyciąganych z trwającej za naszą wschodnią granicą wojny.

W programie Gladius, wraz z bezzałogowymi dronami, wojsko kupiło też pakiet szkoleniowy oraz logistyczny. Ten pierwszy obejmuje dostawę zestawów obsługowych oraz usługi serwisowe bezzałogowców.

W ramach pakietu szkoleniowego uwzględniono szkolenia personelu, pozyskanie dronów treningowych oraz symulatorów bezzałogowego systemu poszukiwawczo-uderzeniowego Gladius.

Szczegóły Gladiusa pozostają wciąż tajemnicą. Nie spełniły się nadzieje, że poznany je przy okazji podpisania umowy. Wojsko tłumaczy potrzebę zachowania tajemnicy sytuacją wynikającą z rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Zanim sprawdzimy, co wiemy o Gladiusie, przypomnijmy, że jest to kolejna z umów na drony, zapowiedziana przez szefa MON w grudniu 2021 r. Wówczas minister Błaszczak, oprócz kontraktu na dużą liczbę amunicji krążącej w ramach zadania Gladius, zapowiedział też wznowienie zakupów bezzałogowców FlyEye.

Umowę na niewielkie drony FlyEye, mierzące 3,6 m rozpiętości skrzydeł, o masie startowej 12 kg i zasięgu ze standardowym łączem radiowym wynoszącym 50 km, które są już na wyposażeniu jednostek Wojsk Rakietowych i Artylerii od 2010 r., podpisano w lutym 2022 roku.

Amunicja krążąca Warmate

Wojsko ma już na uzbrojeniu amunicję krążącą Warmate. Zakup 1 tys. dronów kamikaze za 800 mln zł zapowiedział w 2017 r. ówczesny minister obrony narodowej Antoni Macierewicz.

Kiedy jednak testy prototypów tych systemów opracowanych przez PGZ okazały się totalną klapą, za to świetnie wyszły testy amunicji krążącej Warmate, produkowane przez Grupę WB, Macierewicz zablokował zakup, tłumacząc, że “nie będzie kupował od prywaciarza”.

Dopiero kiedy media zaczęły wypominać, że drony, które zapowiadał, to kolejna niespełniona obietnica, podpisano umowę na zakup 10 zestawów amunicji krążącej Warmate (po 10 sztuk w każdym) wycenionej na ponad 100 mln zł, wraz z opcją na kolejne 90 zestawów.

Dotychczas do Wojsk Specjalnych oraz Wojsk Obrony Terytorialnej trafiło jedynie 100 zestawów amunicji krążącej. Minister Błaszczak, który zastąpił Macierewicza, zakupów nie kontynuował. Warmate cieszyły się większym powodzeniem u zagranicznych kontrahentów niż w polskim wojsku.

Kiedy pod koniec 2021 r. minister zapowiedział szybkie zakupy dużej partii amunicji poszukiwawczo-uderzeniowej dla Gladius, zaczęto się zastanawiać, o jaki konkretnie sprzęt może chodzić.

Gladius pojawił się niespodziewanie w Programie Modernizacji Technicznej do roku 2035. Szczegółów nie ujawniono. Jedną z wymienianych opcji miał być zakup większej liczby amunicji krążącej Warmate 2.

Ten najnowszy dron w rodzinie Warmate, o długości 2,5 m i wadze 30 kg, który może przebywać w powietrzu 2 h i przenosić 5-kg głowicę bojową z prędkością 150 km/h, wpisywał się w potrzeby wojska w tym programie.

Amunicja z mocniejszą głowicą

Część specjalistów, o czym również pisał WNP.PL, sugerowała jednak, że amunicja poszukiwawczo- uderzeniowa dla Gladiusa to coś innego niż Warmate, które zanim uderzą w cel, mogą pozostawać w powietrzu do 70 min.

Według analityków wojsko prawdopodobnie chce pozyskać dla Gladiusa system znacznie większej amunicji krążącej z mocniejszą głowicą, pozwalających na zwalczanie silnie opancerzonych celów.

Do tego w ostatnim dniu kwietnia resort obrony podpisał niespodziewanie umowę na kolejne zestawy amunicji krążącej Warmate o wartości 50 mln zł. Pojawiły się sugestie, że pewnie amunicję poszukiwawczo-uderzeniową dla Gladiusa kupimy zagranicą.

Jednak umowę na ten system podpisano z Grupą WB, jednym z największych polskich koncernów specjalizujących się w projektowaniu i produkcji zaawansowanych technologicznie rozwiązań w sektorze obronnym.

Oczy, uszy i mózg

Nie wszystko, co ostatecznie kupiło wojsko w ramach tego programu, ujawniono. Wiemy, że w skład bateryjnego modułu dla Gladiusa wejdą: wyrzutnie, wozy dowodzenia, amunicyjne i obsługi technicznej oraz zapas amunicji krążącej, tzw. dronów kamikaze.

Najprościej scharakteryzował ten system Piotr Wojciechowski, prezes Grupy WB, mówiąc, że system Gladius to nie tylko miecz (nazwa programu pochodzi od miecza legionistów rzymskich), ale też oczy, uszy i mózg.

Tymi uszami będzie system komunikacyjny Fonet, pozwalający na utrzymanie łączności i wymianę informacji ze wszystkimi elementami systemu – operatorami dronów rozpoznawczych, wozami dowodzenia czy artylerią.

Mózgiem będzie zaś system Topaz – początkowo opracowany do wskazywania namiarów dla artylerii, z czasem został rozwinięty do uniwersalnego sytemu kierowania i dowodzenia C4I, czyli dowodzenia, kontroli, łączności, przetwarzania danych i rozpoznania.

Natomiast oczami, czyli elementem rozpoznawczym systemu, będą drony FT-5 Łoś. To bezzałogowy statek powietrzny taktycznej klasy krótkiego zasięgu, który powstał w należącej do Grupy WB spółce Flytronic.

W 2016 r. promowany był przez Grupę WB w programie bezzałogowego statku powietrznego klasy taktycznej krótkiego zasięgu Orlik. Nie został jednak dopuszczony do tego postępowania.

Uzasadnienie było podobne do tego, jakim Ministerstwo Obrony Narodowej usprawiedliwiało rezygnację z amunicji krążącej. Grupa WB to największy polski prywatny koncern zbrojeniowy. Nie wchodzi w skład spółek Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Warunki taktyczno-techniczne

FT-5 to aerostat o długości 3,1 m i rozpiętości skrzydeł 6,4 m. Masa własna – 55 kg. Może przebywać w powietrzu przez 10 godzin, lecąc na maksymalnym pułapie 5 km z prędkością maksymalną 180 km/h. Jego zasięg to 300 km.

Drony te wyposażone są w głowicę optoelektroniczną z dwoma kamerami: światła dziennego oraz termowizyjną, umożliwiającą przekaz obrazu zarówno w dzień, jak i w nocy oraz w trudnych warunkach atmosferycznych.

Uniwersalna głowica ma też dalmierz laserowy pozwalający na wykrywanie celów stacjonarnych w odległości 15 km oraz celów w ruchu do 10 km. Posiada także laserowy wskaźnik celu.

Może też być wyposażona w radar SAR, sensory COMINT/ELINT, a także sensory rozpoznawania skażeń. Jednym z atutów Łosia jest dwusilnikowa konstrukcja drona, znacznie zwiększająca jego niezawodność, gwarantująca wykonanie misji nawet na jednym silniku.

Przenoszenie uzbrojenia

FT-5 może startować z utwardzonego pasa o długości ok. 100 m lub z katapulty, a standardowy zasięg jego łącza radiowego wynosi 180 km, ale maszyna może wykonywać lot po zaplanowanej trasie także po utracie łączności radiowej.

Łoś oferowany jest z napędem spalinowym, który zapewnia 10-godzinny lot, ale obecnie rodzina tych bezzałogowców wzbogaciła się także o wersję z napędem elektrycznym, przy którym długotrwałość lotu wynosi 4 godz. Istnieje także wersja o napędzie hybrydowym – wówczas dron może wykonywać powietrzne misje przez 14 godzin.

Największym atutem Łosia jest możliwość przenoszenia uzbrojenia. Rolę efektorów uderzeniowych w systemie Gladius będzie pełnić poszukiwawczo-uderzeniowa amunicja krążąca, mogąca razić cele na odległości do 100 km.

Awangardowe rozwiązanie

To najmniej znana część systemu. Wiadomo natomiast, co wyraźnie podkreślają analitycy, że Gladius jest awangardowym rozwiązaniem, godnym najnowocześniejszych armii NATO.

Ważne jest to, że zaczęliśmy kupować coraz więcej i coraz lepszych dronów powietrznych, nie tylko do obserwacji, ale uzbrojonych. I to polskiej konstrukcji.

Dronowego nasilenia zakupów, jakie nastąpiło w ostatnim czasie, po dotychczasowej, mało optymistycznej praktyce ich pozyskiwania, opóźniania programów i ich unieważniania, trudno nie docenić.

Wszystko wskazuje na to, że po długim okresie oczekiwania polscy żołnierze doczekają się dobrego systemu współpracujących ze sobą powietrznych bezzałogowców. 

Kolejne programy

Oprócz dronów dla Gladiusa, siły zbrojne dostaną też bezzałogowe PSP z importu, m.in. pierwsze tureckie bezzałogowe statki powietrzne typu MALE (średniego pułapu, długiego przebywania w powietrzu) Bayraktar TR 2. Czekamy też na dostawy amerykańskich MQ-9 Reaper, również klasy MALE.

We wspomnianej wcześniej zapowiedzi o zakupach dla Gladiusa szef MON wspomniał, że ruszyła procedura zakupu uzbrojonych bezzałogowców z programu Gryf.

W tym roku ma też ruszyć postępowanie w programie Zefir, w którym chcemy pozyskać 4 zestawy uzbrojonych BSP szczebla operacyjnego klasy MALE.

wnp.pl

Więcej postów