Janusz Rolicki: to był rok politycznych kataklizmów. Publicysta podsumowuje 2021 r. w polityce [OPINIA]

Mijający rok fatalnie zapisze się w naszej pamięci. Nie sposób zaprzeczyć, że od trzydziestu lat nie było w Polsce ekipy rządzącej państwem tak źle jak obecna – pisze dla Faktu Janusz Rolicki, publicysta.

Niektóre decyzje Kaczyńskiego, bo on jest naczelnym kreatorem polityki PiS, zaskakują wręcz absurdalnością. Gdy rząd i partia, którym wcześniej trudno było zmontować w Sejmie byle jaką większość, uchwalili Lex TVN, Kaczyński pogwałcił świętości kapitalistyczne: ochronę własności, wierność traktatom i umowom. To dotychczas uchodziło jedynie bolszewikom. Gdyby prezydent nie zawetował tej ustawy, mielibyśmy samobójczą wojnę z Amerykanami i wszystkimi głównymi sprzymierzeńcami Polski. I niewiele brakowało, by teraz, podobnie jak w XVIII wieku, Polskę w czasach rządów PiS uznano za „chorego człowieka Europy”.

To jednak nie wszystko, oto szybka lista pozostałych „dokonań” rządu i jego naczelnika.

Zacznijmy od pandemii. W Europie radzimy sobie z nią najgorzej. Mamy najwyższe wskaźniki umieralności i 99. miejsce na świecie, pod względem liczby przeprowadzanych testów na tysiąc mieszkańców. Kaczyński filozofię władzy oparł na testach popularności. Podstawową jej zasadą jest niezrażanie tego, kogo można pozyskać. Stąd w kraju, w którym rok temu nie wolno było z powodu COVID-u wejść do lasu, nie ma żadnych ograniczeń dla antyszczepionkowców – świętych krów pana K.

Na drugim miejscu lokuje się  nieustająca awantura z Unią Europejską  – od 17 lat dobrodziejką Polski. Dzięki jej pieniądzom, przewyższającym Plan Marshalla, staliśmy się nowoczesnym krajem. Tymczasem podżeganie do wojny z Unią stało się kanonem PiS, a łamanie wartości unijnych, hobby prezesa tej partii. Efekt: z tego powodu jego Polska praktycznie zrezygnowała z kilkudziesięciu miliardów euro, które miały kraj podnieść z zapaści pandemicznej.

 Trzecim dramatem stała się inflacja.  Zdaniem rządu zawiniła zagranica, a głównie Unia. A przecież tak niedawno jeszcze zaufany ekonomista Kaczyńskiego, prezes NBP Adam Glapiński, zapewniał, że jesteśmy przebogaci jak nigdy i nie potrzebujemy pieniędzy unijnych. Naszym zmartwieniem miała być deflacja, a nie inflacja. Stąd stopy były zerowe, a NBP kreował niski kurs złotówki. Jej wartość spadła o 20 procent. Jak tak dalej pójdzie, to fundamentem naszej waluty stanie się jedynie wydajność drukarek wytwórni papierów wartościowych.

Za inflacją pospieszyła drożyzna. Tak zwany koszyk Dudy podrożał o 36 proc., a podwyżki cen ruszyły lawinowo. Pamiętamy hiperinflację, stąd strach nas bierze na myśl, że Glapiński przedłuży swą kadencje w NBP. Nie daj Bóg, ale skoro Kaczyński jest za nim, to sprawa jest jakby załatwiona. Tyle że Polski i nas, po prostu żal…

PiS jak może włazi w nasze życie z butami. Na tapecie jest LGBT i aborcja oraz wszelakie płciowe odmienności, jednak narodu to nie rusza. Ale tak będzie, mam nadzieję tylko do pewnego czasu, bo sejmowa Komisja Oświaty pokazała jednak, że można zatrzymać PiS. Z powodu jej „złego głosowania” marszałek Witek musiała zdjąć z wokandy sejmowej debatę nad ustawą zezwalająca kuratorom oświaty na zwalnianie z pracy po uważaniu dyrektorów szkół. Minister Czarnek wieszczy co prawda tryumfalny powrót do sprawy, ale jak będzie – czas pokaże. I tak da capo al fine.

Czy to się kiedyś skończy? Jest sposób na PiS, ale o tym potem. Jedno jest pewne. Prezes w grze o władzuchnę się tak zakałapućkał, że koniec jego z nią romansu jest na wyciągnięcie ręki. Prędzej niż później zaczniemy więc jeszcze oddychać pełną, bo wolną, piersią.

FAKT.PL

Więcej postów