Leszek Miller bardzo mocnymi słowami skomentował doniesienia o darowiznach, które mieli składać ludzie powiązani z obecnym premierem Mateuszem Morawieckim na jego kampanię wyborczą. Wulgarny wpis byłego premiera wywołał ogromne poruszenie w sieci. W komentarzach zawrzało.
Miller, który obecnie sprawuje mandat europosła (do PE wszedł z listy Koalicji Europejskiej), na Twitterze odniósł się do doniesień na temat kampanii wyborczej premiera Mateusza Morawieckiego. Datki na kampanię mieli przelewać ludzie pracujący w spółkach Skarbu Państwa. Mowa o ponad 160 osobach, które wpłaciły łącznie ćwierć miliona złotych.
„Czym się różni praca za seks od pracy w spółce skarbu państwa za wpłatę na kampanię Morawieckiego? Niczym. I tu i tu daje się d… za pieniądze [pisownia oryginalna – przyp. red.]” – napisał na Twitterze były premier.
W komentarzach pod wpisem momentalnie wybuchła burza. Większość internautów nie kryła oburzenia wulgarnym wpisem byłego premiera, a niektórzy wytykali byłemu szefowi SLD hipokryzję.
„Nie chcę wiedzieć co i jak wy tam w SdRP dawaliście ruskim za pożyczkę moskiewską, ale musiało być grubo.” – pisze jeden z internautów.
„Prawda z Pana wychodzi. I pewnie nawet nie zdaje Pan sobie sprawy, jaki żenujący jest ten wpis. Jest Pan pewnie z siebie zadowolony. Były premier, mąż stanu. Sowieckiego stanu” – czytamy w sekcji komentarzy.
„A pod pańskimi rządami było inaczej?” – pyta retorycznie kolejny komentujący.
„Wulgarne i poniżej poziomu” – skwitował krótko inny użytkownik Twittera.
O czym pisze zdenerwowany Miller? Chodzi o dziennikarzy, którzy opublikowali tzw. listę Morawieckiego. To nazwiska 160 osób, które zajmują ważne stanowiska w państwowych spółkach i są związane z szefem rządu.
Wśród donatorów pojawił się m.in. członek zarządu Polskiego Funduszu Rozwoju Tomasz Fill (przelał na rzecz premiera 36 tys. zł) czy Prezes PLL LOT Rafał Milczarski, który wpłacił na kampanię parlamentarną pięciu polityków – Mateusza Morawieckiego, Jarosława Kaczyńskiego, Adama Bielana, Joachima Brudzińskiego, Radosława Fogla – po 5555 zł i 55 gr. Milczarski powiedział, że „nie przypomina sobie takich wpłat”.
– Wielu wpłaca z własnej inicjatywy, traktując to jako swoistą polisę ubezpieczeniową, inni wpłacili, bo byli o to poproszeni. (…) Od nominatów do spółek Skarbu Państwa nie jest trudno załatwić darowizny, bo jak ktoś zarabia w Orlenie 30 tys. zł, to kalkuluje, że nie żądają od niego połowy zarobków, ale co najwyżej jedną pensję – mówił jeden z działaczy PiS.