Mariusz Kamiński przejmuje pełną kontrolę – mówi Grzegorz Małecki, szef Agencji Wywiadu w latach 2015–2016.
Ostatnia aktywność ministra Mariusza Kamińskiego wskazuje, że nie tylko kontroluje on służby specjalne oraz te tradycyjnie podległe MSWiA, ale nawet wojsko. To już jest nowy model całego systemu bezpieczeństwa?
Miałem okazję obserwować Mariusza Kamińskiego w pracy i w moim przekonaniu to nie jest żaden model. Mamy do czynienia z prywatyzacją służb specjalnych przez środowisko ministra. Rzeczywiście przejął nad służbami pełną kontrolę, wyjmując ją z rąk premiera. Wydaje się to rozwiązaniem bardzo ryzykownym, zwłaszcza w tych skomplikowanych czasach. Z całą pewnością jest to sprzeczne ze standardami i praktyką obowiązującą w państwach demokratycznych. To konsekwencja działań podejmowanych ad hoc, aczkolwiek z myślą, żeby objąć nad służbami pełną kontrolę i wykorzystywać je do realizacji swoich celów. Tych celów do końca nie znamy, bo w ostatnich latach komunikacja z ministrem praktycznie nie istnieje.
Dochodzą informacje, że nie tylko świat zewnętrzny ma problem z komunikowaniem się z ministrem Kamińskim, ale także członkowie Rady Ministrów. Ale po słynnej konferencji ze zdjęciami mającymi piętnować uchodźców minister jest mniej widoczny.
Najważniejsze jest to, że się nie komunikuje i że nie wiemy, jakie są zamierzenia tego istotnego urzędnika i jego aparatu. Jest to sytuacja niepokojąca i właśnie dlatego powstał ponadpartyjny zespół w Sejmie, który przygotuje reformę służb: neutralną i kompleksową zmianę systemu. Celem jest przygotowanie modelu, który w następnych latach może być wdrażany. Bardzo ważnym problemem – co widać na przykładzie obecnego szefa MSWiA – jest brak kontroli nad służbami, ale także nad samym ministrem. Po pierwsze, taka kontrola powinna być ze strony premiera, a po drugie, ze strony ciał zewnętrznych wobec rządu, czyli przede wszystkim parlamentu i społeczeństwa. W Polsce nie doczekaliśmy się takiego mechanizmu.
Ministra Kamińskiego nikt nie kontroluje, więc narzuca on sposób reagowania rządowi, tak jak przy wprowadzaniu stanu wyjątkowego?
Wszystko na to wskazuje. Braki tego systemu uzewnętrzniają się właśnie w takich okolicznościach. W przypadku ministrów, którzy byli nastawieni bardziej spokojnie na realizację swoich celów, nie mieliśmy z tym do czynienia.
W niedawno wydanej książce „W cieniu” porusza pan wątki mogące tłumaczyć dzisiejszą sytuację na granicy, np. dane dotyczącego tego, ile ogniw wywiadowczych Polska zlikwidowała w ciągu ostatnich lat na świecie. Ostatnio MSZ wpadło na pomysł, żeby w krajach, z których pochodzą uchodźcy, prowadzić akcję informacyjną. Ale wydaje się, że podstawowe zadania w tej sprawie powinien mieć wywiad.
Pomysł MSZ nie jest nowy, mówiłem, że trzeba prowadzić takie działania już trzy miesiące temu. Ograniczenie aktywności wywiadu na wielu polach ma miejsce już od wielu lat. Moją intencją, w momencie kiedy obejmowałem funkcję szefa Agencji Wywiadu, było odtworzenie infrastruktury wywiadowczej. Niestety, po moim odejściu nie był ten cel realizowany. Mamy więc do czynienia z sytuacją dość zawstydzającą, bo przecież właśnie na tych obszarach, skąd wyruszają uchodźcy, należy budować infrastrukturę wywiadowczą, która pozwoli monitorować zagrożenie. W tej chwili – pod presją wydarzeń – staramy się robić rzeczy, które powinny zostać dawno zorganizowane. Wymaga to jednak wieloletnich nakładów. Liczebność służby wywiadowczej np. Rumuni, która ma populację 18 mln, jest trzykrotnie większa niż liczebność polskiego wywiadu, nie wspominając np. o służbach niemieckich.
Litwa jest lepiej przygotowana, bo korzysta ze współpracy wielu dużych partnerów w ramach UE i NATO. Jest to zbyt mały kraj, by budować wywiad pozwalający ogarniać tego rodzaju zagrożenia. To jest również dla nas wskazówka – Polska także nie jest w stanie być wszędzie, musimy korzystać z zasobów naszych partnerów. Niestety, wszystko wskazuje na to, że tego nie robimy.
Może nie mamy partnerów, z którymi moglibyśmy współpracować?
Partnerów mamy, tylko dotychczasowe więzi i relacje uległy osłabieniu w ostatnich latach. A jest jeszcze potrzebna wola polityczna, żeby eksploatować te pola współpracy. Z tym również jest problem, ponieważ rząd trochę się uparł, żeby ten problem rozwiązać sam, a to jest zupełnie niemożliwe.