Jestem w obiegu publicznym przypisany do symetrystów. Sam się tak nazwałem, ale nie dlatego, że się za takiego uważam, ale jak się nie jest za PiS albo za PO, to znaczy, że musisz wylądować w stworzonym dla ciebie specjalnie getcie, czyli u symetrystów.
To, że tak nie jest już kiedyś tłumaczyłem, ale – widząc reakcję – nie da się tego plemionom wyperswadować. Zawsze cię pełowiec przypisze do pisowców, jak nie podzielasz jego poglądów i na odwrót. No, jak się nie obrócisz, to d… zawsze z tyłu. Szlus.
Program minimum
Ja tam kombinowałem – przyjmując istnienie już tej dwójpolówki jako niewymigalną rzeczywistość, że skoro już tak ma być, to niech by rządził PiS, ale w wymuszonej koalicji z merytoryczną opozycją. To taki mój pragmatyczny program minimum, skoro już jesteśmy skazani na kolejne mutacje wojny polsko-polskiej, suweren sam tak chce, a właściwie maszynka ordynacji proporcjonalnej na nim ten dwójpodział wymusza. Stąd dość krytycznie oceniam dzisiejszą opozycję, zwłaszcza jej dwójmyśleniowy charakter.
No, ja nie wiem jak można – aspirując przecież do „młodych, wykształconych z wielkich ośrodków” – pogodzić kompletne sprzeczności w przekazie i postępowaniu. Ja wiem, że media to wszystko ładnie tłumaczą, ale te slalomy, potrzeba ciągłej weryfikacji płynnej mądrości etapu to już poziomy takiego napięcia i frustracji, że ja bym nie wytrzymał. No, to parę przykładów z niedawnych wydarzeń, żeby było wiadomo o co mi chodzi.
Wybory na Dudę w pandemii, czyli – prehistoria. Cała opozycja, z taktycznie przewerbowanym wtedy Gowinem, prze wszelkimi sposobami do odłożenia terminu wyborów, używając do tego argumentów sanitarnych o urnach, które zabijają. W rzeczywistości chodzi o odwleczenie terminu wyborów, bo Kidawa szoruje wynikami po dnie, nawet ogłasza, że nie wystartuje. Czyli porażka. Ale los pomaga i wybory się – wolą opozycji – odwlekają, tak, że podmienia się Kidawę na Trzaskowskiego i już jest jakaś walka w oktagonie polskiej polityki. Ale jak przychodzi okres już po wyborach, to okazuje się, że ich odłożony termin to argument… opozycji, że władza nawet wyborów nie jest w stanie przeprowadzić w terminie. Czyli – łapaj złodzieja.
Meandry opozycji
Ciut nowszy temacik: kasa z Funduszu Odbudowy. Najpierw opozycja głosuje przeciw jej przyjęciu, bo te pieniądze mogą zapracować na przyszłą reelekcję PiS. Wyłamuje się lewica, obwołana zdrajcami. Tej kasy nie można wziąć, czyli dać PiS-owi. Teraz zaplotka do kwadratu, bo najpierw opozycja pieniędzy nie chciała, potem mówiła, że PiS swoimi działaniami, tej tak potrzebnej nagle Polsce kasy, której wzięcia byliśmy chwilę temu przeciwni, wziąć nie potrafi. Po czym – przy ciągłej propagandzie w Polsce, że ta kasa potrzebna jest – opozycja głosuje za uchwałą PE, by tę kasę wstrzymać dla Polski. No, nawet wąż by się w tym wszystkim pogubił, próbując nadążyć śladem. Ale lud pełowski sobie z tym znakomicie radzi. POzazdrościć?
Kolejny przykład – Izba Dyscyplinarna. Sól w oku opozycji polskiej i europejskiej klasy politycznej, wyraz autorytarnych zapędów PiS-u, który biednych (i bezkarnych) sędziów chce wyrzucać z zawodu na (okazało się sutą) zieloną trawkę. Boje o to opozycji były straszne, niektórzy to sobie zrobili specjalizację, np. taka posłanka Gasiuk-Pihowicz, to ma chyba alert założony w powiadomieniach i jak się pojawi słowo „izba dyscyplinarna” to musi być pierwsza na linii. Wszystko się kojarzyło z ID, i ajdi paszportowe, mecze piłkarskie i pokazy mody. Obsesja taka.
Ale jak wyszło Kaczyńskiemu, że trzeba z powodów europejskiej gry tę izbę zlikwidować, jak już przez Sejm przeszła odpowiednia ustawa, to opozycja zagłosowała przeciwko likwidacji Izby, o której odwołanie cały czas zabiegała, zaś marszałek Tomasz Trzydzieści Dni Grodzki będzie ją trzymał w zamrażarce ile się da. Tu akurat z przyczyn również taktycznych. No bo gdyby dobił tę, znienawidzoną przecież, Izbę szybciutko w Senacie, to o czym by rozmawiano, a właściwie czym by walono, na debacie o polskiej praworządności w Brukseli? A tak temat był aktualny, zaś okropna Izba jeszcze żywa. To samo z przedłużaniem przyjęcia ustawy o murze na granicy białoruskiej – niech się PiS grilluje, nawet kosztem integralności państwa.
I tak w kółko. A to oznacza przestrzeń dla Kaczyńskiego, który już wielokrotnie wychodził i mówił, że opozycja sprzeciwia się realizacji jej własnych postulatów, co zakrawa na paranoję. Ostatnio mieliśmy taki sprawdzian w Radzie Warszawy. Tam większość prezydenta Trzaskowskiego chciała przyjęcia uchwały, że Polska ma pozostać w Unii. Pomijając już kompetencje do takiej uchwały i jej polityczną zerową wagę, to posłowie PiS-u rzeczonej Radzie, by wykazać absurdalność takiego aktu, zawnioskowali, by podjąć uchwałę, że Ziemia nadal pozostaje w Układzie Słonecznym. Czy mam dodawać, że radni PO byli przeciwni?
Czyli mamy taktykę „na złość PiS-owi odmrozimy sobie Polskę”, co prowadzi do strategii „po nas choćby POtop”.