Wicepremier Kaczyński i minister Błaszczak na konferencji ogłosili, że „Wojsko Polskie będzie wyposażone w czołgi Abrams już od przyszłego roku”. Kilka godzin później szef MON na Twitterze napisał jednak, że do Amerykanów dopiero zostało wysłane zapytanie ofertowe. Nie ma więc pewności, czy kontrakt zostanie zrealizowany. Jednak jeśli tak się stanie, będzie to najdroższy zakup w historii polskiej armii.
Nieoficjalne plotki o możliwości zakupu w Stanach Zjednoczonych czołgów Abrams przez polską armię pojawiły się już kilka tygodni temu. Sprawa została rozstrzygnięta w środę. Na specjalnej konferencji w 1. Brygadzie Pancernej w Warszawie-Wesołej zjawił się wicepremier Jarosław Kaczyński i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak.
Wspólnie ogłosili, że Wojsko Polskie kupi 250 amerykańskich czołgów III generacji M1A2 Abrams SEPv3. To najnowszy wariant pojazdu, który wszedł w wyposażenie amerykańskiej armii w latach 2019-2020.
– Zamawiamy najnowocześniejsze czołgi w najlepiej wyposażonej wersji. Zostały one sprawdzone w boju. Wojsko Polskie będzie wyposażone w czołgi od przyszłego roku – powiedział podczas konferencji szef MON.
Całość zamówienia, która według zapowiedzi polityków oprócz czołgów obejmie także pakiet logistyczny i szkoleniowy, wyceniono na ponad 23 mld zł. Pierwsze czołgi mają trafić do Polski już w 2022 r.
Modernizacja polskich sił zbrojnych
Jarosław Kaczyński zadeklarował również, że zakup amerykańskich czołgów to pierwsza część, „pilotaż”, nowego programu modernizacji polskich sił zbrojnych. Nie zdradził jednak szczegółów. Z kolei Błaszczak dodał, że rząd przyjął uchwałę w sprawie finansowania zakupu czołgów spoza budżetu MON.
Wiadomo jedynie, że czołgi Abrams, mają zostać kupione bez przetargu i bez offsetu (czyli zamówień w polskim przemyśle), w ramach tzw. procedury Foreign Military Sales (FNS) – czyli zamówienia międzyrządowego z administracją USA.
– Jest to program sprzedaży amerykańskiego uzbrojenia za granicę. Wszystkie nasze duże zakupy w USA odbywały się w ramach FMS. Jego zasady są ustalone przez Kongres, który musi wyrazić zgodę na sprzedaż sprzętu wojskowego o określonych parametrach – wyjaśnia Czesław Mroczek, były wiceminister obrony odpowiedzialny za modernizację armii.
Kraj, który chce kupić amerykański sprzęt, składa zapytanie ofertowe. Wtedy uruchomione zostaje postępowanie, które jest określone przepisami amerykańskimi. – Tu nie ma negocjacji. W ramach tego programu pozyskuje się sprzęt na zasadach podobnych jak armia amerykańska, z pewną marżą również ściśle określoną – mówi Mroczek.
Były wiceminister obrony: na odtrąbienie sukcesu jest za wcześnie
Kilka godzin po zakończeniu konferencji w Wesołej na swoim Twitterze minister Błaszczak napisał: „Letter of request – zapytanie ofertowe w sprawie zakupu 250 czołgów Abrams już wysłane!”.
– Jeśli Błaszczak dopiero dzisiaj wysłał zapytanie ofertowe, to wszystko się jeszcze może zdarzyć. Sprawa zakupu tych czołgów mimo szumnych deklaracji nadal jest niepewna, bo nie ma jeszcze decyzji. Zapewne, zanim MON złożyło to zapytanie, to na drodze dyplomatycznej w relacjach z amerykańską agencją obsługującą program FMS uzgodniło, czy mogą się spodziewać pozytywnej odpowiedzi. Ale na odtrąbienie sukcesu jest jednak za wcześnie – mówi były wiceminister obrony.
Z kolei gen. Waldemar Skrzypczak zwraca uwagę, że często kupowaliśmy sprzęt wojskowy w USA, ale nigdy kontrakt nie opiewał na tak ogromną kwotę – 23 mld zł. – Jako czołgista wyrażam radość, że dostaniemy nowy czołg. Abrams to świetny sprzęt, jeden z najlepszych na świecie. Problem jest inny, mieliśmy ambicje zrobić swój własny czołg. W tej sytuacji nigdy go nie zrobimy, bo staje się niepotrzebny – mówi generał i dodaje. – Mam żal do Amerykanów, że po misjach w Iraku i Afganistanie traktują nas jak republikę bananową, że sądzą, iż można nam wcisnąć wszystko za wszelką cenę. Ale wiem, że dla nich w biznesie nie ma sentymentów – podkreśla generał.
Sprawa zakupu Abramsów podzieliła środowisko wojskowych. Większość z nich uznała, że jest to wybór polityczny. Zresztą na konferencji w Wesołej zabrakło gen. Rajmunda Andrzejczaka, szefa Sztabu Generalnego i dowódcy operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasza Piotrowskiego. Zabrakło też przedstawicieli prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego i Ambasady Amerykańskiej w Warszawie, choć zwykle uczestniczyli oni w ogłaszaniu tak dużych i ważnych kontraktów wojskowych.
– Pojawia się poważna wątpliwość dotycząca tego ogłoszonego zakupu, m.in. jaki program realizuje MON, kupując amerykańskie czołgi, bo nie został on zapisany w żadnym dokumencie, jak będzie finansowany oraz dlaczego w ogóle został ogłoszony, zanim podpisano umowę – wymienia Czesław Mroczek.