Między Lichocką a Popieszalskim poszło „na noże”. Dziennikarz TVP OSTRO odpowiada poseł PiS

Dziennikarz TVP OSTRO odpowiada poseł PiS

12 kwietnia TVP wyemitowała „niepoprawny politycznie” odcinek „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego. Goście krytykowali politykę covidową rządu. Odcinek 19 kwietnia już nie pojawił się na antenie, mimo udziału ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. „Nieprawomyślny” program krytykowała poseł PiS Joanna Lichocka (parająca się wcześniej dziennikarstwem). Wysłała skargę do prezesa TVP Jacka Kurskiego.

Kolejny odcinek „Warto rozmawiać” był poświęcony zdalnemu nauczaniu dobie mniemanej pandemii. Miał pojawić się o 20:35 w TVP3, a później zostać powtórzony w TVP1, TVP Polonia i zamieszczony na platformie TVP VOD. Tak się jednak nie stało. W jego miejsce puszczono film Ewy Stankiewicz „Stan zagrożenia”.

Jak informował na swoim Twitterze Jan Pospieszalski, o zdjęciu jego programu z anteny dowiedział się 5 minut przed emisją.

„Szanowni Państwo, na 5 minut przed emisją dzisiejszego programu otrzymaliśmy informację, że zostanie on nagrany i wyemitowany w innym terminie. O nowej porze emisji powiadomimy niezwłocznie po uzyskaniu informacji w tej kwestii” – pisał.

Nagrany program jednak nie został wyemitowany. Do sprawy odniósł się w rozmowie z wp.pl Jan Pospieszalski. – Nie wiem, co się dzieje. Nie będę spekulował. Jestem poza Warszawą i ta sprawa dzieje się trochę obok mnie – stwierdził.

– W programie dotyczącym pandemii powiedziano wprost, że obostrzenia są bez sensu, a szczepionki nie działają i że COVID-19 w zasadzie nie wywołuje wielkiej śmiertelności. Jan Pospieszalski musi wziąć odpowiedzialność za słowa, bo niektórzy widzowie mogą wziąć to na poważnie i zlekceważyć obostrzenia i nie szczepić się. Oni mogą zapłacić zdrowiem i życiem i dlatego zareagowałam. To są zbyt poważne sprawy, żeby je lekceważyć – ubolewała Lichocka.

„Jesteśmy dorośli”

Jednak, zdaniem Pospieszalskiego, za zdjęciem jego programu z anteny mogą stać politycy. Jak mówił, „jesteśmy przecież dorośli”. – Jeśli po moim ostatnim programie były interwencje polityków, to należy się liczyć z konsekwencjami. Dziennikarstwo jest zawodem zwiększonego ryzyka – powiedział. Dziennikarz zaznaczył jednocześnie, że nie będzie się wdawał w dyskusje z Lichocką.

– Dla mnie ogromną wartością była praca z panią Lichocką 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku – mówi Pospieszalski. – Byliśmy wtedy w Katyniu relacjonować 70. rocznicę zbrodni katyńskiej. Pracowaliśmy wspólnie i mieliśmy odwagę zadawać najtrudniejsze pytania. Dla mnie to jest pewna wartość, nasz wspólny dorobek i wspólne doświadczenie, którego nikt mi nie zabierze – podkreślił.

Odniósł się także do zarzutów na temat „nierzetelności” jego programu. – Programy o COVID-19 i lockdownie robimy od września zeszłego roku. Co drugi program jest temu poświęcony. To u nas odbyła się walka o amantadynę. To są na pewno programy wzbudzające emocje – zaznaczył.

– Atak Joanny Lichockiej był bardzo nieuczciwy. (…) Ona insynuuje, że w naszych programach poddaję dyskusji politykę zdrowotną rządu, ponieważ mam w tym osobiste finansowe motywacje, gdyż jako muzyk przez lockdown nie mogę zarabiać na koncertach. Zarzut, że moja działalność dziennikarska i publiczna ma w tle prywatne interesy, jest poniżej pasa – ocenił.

ŹRÓDŁO: WP.PL / NCZAS.COM

Więcej postów