ONET: Błaszczak zarzuca nam atakowanie polskiej fabryki. Po drodze zgubił mu się polski żołnierz

Błaszczak zarzuca nam atakowanie polskiej fabryki

Mariusz Błaszczak, a za nim cała grupa polityków i prorządowych mediów, zarzucają nam, że pisząc o wadach karabinka Grot, zależy nam na zniszczeniu polskiej fabryki broni w Radomiu. Uprzejmie donosimy, że to nie pierwsza wojskowa fabryka, którą atakujemy. Warto przypomnieć szczegóły obu ataków, bo obie historie wiele łączy.

Kiedy 26 stycznia zaczęliśmy publikować serię artykułów o wadach karabinka Grot, liczyliśmy na rzetelną dyskusję o możliwościach poprawy tej broni, tak aby na realnym polu walki bardziej pomagała żołnierzowi niż przeszkadzała. Takiej dyskusji nigdy się nie doczekaliśmy.

Zamiast niej politycy Ministerstwa Obrony Narodowej oraz ziemi radomskiej przyjęli strategię atakowania nas w mediach pod hasłem obrony polskiej fabryki broni Łucznik w Radomiu przed niemieckimi mediami. W kolejnych ich wystąpieniach słowo „Polska” było odmieniane przez wszystkie przypadki.

12 lutego minister obrony Mariusz Błaszczak mówił w TVP Info o „nagonce” na fabrykę. – Są tacy, którym nie podoba się silne wojsko polskie, są tacy, którym nie podoba się bezpieczna Polska, tak – też są tacy, którym nie podoba się fabryka broni w Radomiu, która produkuje broń polskiej produkcji – mówił. Była to kolejna z jego wypowiedzi na ten temat.

W sukurs poszli mu posłowie ziemi radomskiej. Wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz mówił na specjalnie zwołanej konferencji o „szkalowaniu dobrego imienia fabryki broni w Radomiu i dobrego imienia polskiego przemysłu”, a poseł PiS Marek Suski o „bezpardonowym ataku na polski przemysł zbrojeniowy, w tym na fabrykę w Radomiu”. Ten drugi popisał się później publikacją ohydnych, ksenofobicznych tweetów pod adresem Onetu, których nie warto tu przytaczać.

Atakujemy bezpardonowo

W tym miejscu chcemy przypomnieć, że to nie pierwszy nasz bezpardonowy atak na polski przemysł zbrojeniowy i polską fabrykę broni.

6 listopada 2018 r. opublikowaliśmy artykuł i reportaż wideo „Fotel śmierci. Dlaczego zginął kapitan Sobański”. Ujawniliśmy w nim okoliczności śmierci pilota myśliwca MiG-29, do której doszło w nocy z 5 na 6 lipca 2018 r. pod Pasłękiem. Odbywający lot treningowy pilot zgłosił wówczas gwałtowną utratę paliwa. Wyprowadził samolot poza teren zabudowany i kiedy miał już pewność, że maszyny nie można uratować, katapultował się. Fotel wystrzelił z kabiny, ale spadochron nie otworzył się. Kapitan Krzysztof Sobański zginął na miejscu.

Właśnie wtedy zaatakowaliśmy Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2 (WZL-2) w Bydgoszczy, pisząc, że w 2011 r. dokonały one bez porozumienia z rosyjskim producentem chałupniczej modyfikacji fotela katapultowego K-36, wykorzystywanego w rosyjskich myśliwcach MiG-29 i Su-22, które latają w polskich siłach powietrznych. Do momentu publikacji tamtego artykułu polscy piloci tych maszyn latali z wyrokiem śmierci na wadliwych fotelach.

Po publikacji naszego materiału zakład w Bydgoszczy wydał oświadczenie, w którym twierdził, że „zawiera niepotwierdzone tezy i jest oparty na spekulacjach i opiniach osób, które od kilkunastu lat znajdują się poza strukturami SZ RP”. Wokół nas aż kipiało od niechęci wojskowych i polityków.

A jednak dopiero po tych materiałach politycy i zakłady zbrojeniowe zaczęły przebierać nogami w celu rozwiązania problemu.

Osiem miesięcy po publikacji Polska Grupa Zbrojeniowa, w skład której wchodzą WZL-2, przyznała się do zaniedbań w Bydgoszczy: „Dziś wiemy, że w 2011 r. popełniono błąd na etapie projektowania detalu, który nie został wykryty w procesie sprawdzania i wdrażania części do produkcji” – pisała w oświadczeniu.

Rok po naszej publikacji Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła zarzuty dwóm technikom z fabryki. Jej prezes Leszek Walczak, który podczas przygotowywania pierwszej publikacji zapewniał nas o niezawodności fotela, wciąż pozostaje prezesem WZL-2.

Jednak usterkę z foteli katapultowych usunięto, zapewniając bezpieczeństwo pilotom rozlatujących się ze starości MiG-29 przynajmniej w tym zakresie.

Nasza publikacja miała jeszcze jeden skutek. Odezwała się do nas wdowa po kpt. Sobańskim, od której dowiedzieliśmy się, że od chwili śmierci męża wojsko i Ministerstwo Obrony Narodowej całkowicie straciło zainteresowanie jej losem. Od ubezpieczyciela dowiedziała się, że ten nie wypłaci jej odszkodowania za śmierć męża, dopóki nie upewni się, że nie popełnił on samobójstwa.

Dopiero po naszej interwencji w ciągu jednego dnia ubezpieczyciel wypłacił wdowie pełne odszkodowanie. Wojsko wciąż się nią nie interesuje, ale przynajmniej jej dzieci mają zabezpieczony byt.

Co nam się nie podoba

Długo możemy mnożyć przykłady dziennikarskich materiałów, po których stosowano wobec nas podobną retorykę co teraz, oskarżając o atakowanie wojskowych formacji, zakładów, instytutów i oczywiście samej Polski.

Czy jednak, kiedy pisaliśmy o molestowaniu kobiet w Żandarmerii Wojskowej, to nie podobała nam się ta instytucja, czy raczej to, co pracujący w niej mężczyźni wyczyniali z kobietami?

Czy kiedy pisaliśmy o odmowie przez MON wypłacania odszkodowań najciężej poszkodowanym weteranom z Iraku i Afganistanu, to nie podobało nam się to szacowne ministerstwo, czy raczej hańbiący mundur zwyczaj odwracania się od tych, którzy dla ojczyzny poświęcili zdrowie i życie?

Czy kiedy pisaliśmy o czystkach i bałaganie w Wojskowym Instytucie Higieny i Epidemiologii u progu pandemii koronawirusa, to nie podobał się nam ten instytut, czy też odwoływanie przez resort obrony fachowców z tego instytutu, co doprowadziło do paraliżu wojskowe laboratorium wykonujące testy na wirusa?

Czy kiedy pisaliśmy o masowych awariach w myśliwcach wojskowych MiG-29, to nie podobało nam się polskie lotnictwo wojskowe, czy też fakt narażania życia pilotów poradzieckich maszyn?

Czy kiedy pisaliśmy o pladze zakażeń koronawirusem w najważniejszej polskiej uczelni wojskowej Akademii Wojsk Lądowych, to nie podobała nam się uczelnia, czy też nieodpowiedzialna postawa jej szefów, którzy w dobie największego ryzyka zakażeniami organizowali masowe imprezy?

Czy naprawdę we wszystkich tych przypadkach – wracając do słów ministra Błaszczaka – nie podoba nam się silne wojsko polskie, bezpieczna Polska, czy też różne polskie instytucje? A może po prostu nie podoba nam się pomiatanie polskim żołnierzem w imię dziwnych interesów dobrze odżywionych, tłustych kotów rozpychających się w wygodnych fotelach ministerstw i spółek skarbu państwa?

Wydaje się, że w tej całej nagonce zagubił się wam, szanowni politycy, jeden drobny element – polski żołnierz.

EDYTA ŻEMŁA, MARCIN WYRWAŁ, ŹRÓDŁO: ONET

Więcej postów