Zaczęło się: PiS zaatakował wolne media. Orlen kupił Polska Press, pod butem władzy ponad 100 gazet

Kontrolowany przez władzę Orlen kupił niemiecki koncern Polska Press. Repolonizacja miała wg zapewnień PiS dostosować polski rynek medialny do „standardów zachodnich”. Skończyło się standardem autorytarnym: PiS na wzór Orbána podporządkowuje media za pomocą państwowych spółek.

Prezes Orlenu Daniel Obajtek (związany z PiS wieloletni wójt Pcimia) z dumą obwieścił w poniedziałek 7 grudnia nowy zakup spółki: koncern medialny Polska Press. W mediach społecznościowych zamieścił triumfalny film z samym sobą w roli głównej:

„Pragnę państwa poinformować, że polski koncern naftowy Orlen przejmuje wydawnictwo Polska Press. Przejmujemy 20 z 24 wydawanych w Polsce dzienników regionalnych oraz blisko 120 tygodników lokalnych, będziemy posiadać także 500 witryn online. Dzięki transakcji uzyskamy dostęp do blisko 17,5 miliona użytkowników portali wchodzących w skład Polska Press” – ogłosił Obajtek. Nie ujawnił jednak kwoty transakcji.

Jego słowa dobrze obrazują skalę zamachu na wolne media, którego Prawo i Sprawiedliwość dokonuje za pomocą Orlenu. Spółka, w której największym udziałowcem jest Skarb Państwa, a jej władze pochodzą z nadania politycznego, została dominującym graczem na rynkach lokalnych: kilkanaście milionów Polaków będzie w zasięgu codziennej propagandy władzy. Tym bardziej skutecznej, jeśli będą ją sączyły wiarygodne do tej pory tytuły.

Orlen (a w praktyce PiS, który sprawuje polityczną kontrolę nad spółką) przejmie m.in.:

„Dziennik Bałtycki”,

„Dziennik Łódzki”,

„Dziennik Zachodni”,

„Gazetę Krakowską”,

„Głos Wielkopolski”,

„Gazetę Wrocławską”,

„Express Bydgoski”,

„Express Ilustrowany”,

„Kurier Lubelski”,

„Gazetę Pomorską”,

„Gazetę Lubuską”,

„Dziennik Polski”,

„Nową Trybunę Opolską”,

„Echo Dnia,

„Głos Dziennik Pomorza”.

Do tego należy dopisać wydawany w metropolii Warszawskiej dziennik „Polska” oraz 100 małych tygodników regionalnych, 6 drukarni i bardzo silny na rynkach lokalnych portal internetowy Nasze Miasto.

Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy za operacją Orlenu stoją motywy polityczne, rozwiewa je oświadczenie prezesa Obajtka, który w korporacyjnej nowomowie tłumaczy, że zakup dużego koncernu medialnego przez Orlen jest li tylko przedsięwzięciem biznesowym:

„[Kupno Polska Press] pozwoli nam skutecznie wspierać sprzedaż i rozbudowywać narzędzia związane z zaawansowanym zarządzaniem danymi. To kluczowe zasoby w kontekście planowanego rozwoju sieci detalicznej oraz agencji Sigma Bis [jak podaje portal Press, agencja zajmuje się planowaniem strategii mediowych, zakupem czasu i przestrzeni reklamowej oraz analizą skuteczności działań promocyjnych – red.], która nie tylko kupuje powierzchnie reklamowe i czas antenowy, ale może być również brokerem.

Poprzez wydawnictwo Polska Press konsekwentnie poszerzamy obszary naszej działalności. Na bazie Sigma Bis zbudowaliśmy profesjonalną agencję mediową, która sukcesywnie zdobywa nowych klientów, w tym komercyjnych. Przejęliśmy spółkę Ruch, co ułatwi nam wejście na rynek nowych punktów sprzedaży i rozwój usług e-commerce oraz usług kurierskich” – mówi Obajtek.

Czego nie ma w oświadczeniu prezesa Orlenu? Ani słowa o dziennikarstwie. To jasny znak, że to nie nowy właściciel będzie decydował o profilu – (również politycznym) – swoich mediów, tylko nadzorca polityczny, czyli kryjący się za Skarbem Państwa obóz władzy.

Taka medialna armia, będzie olbrzymim atutem PiS w następnych wyborach samorządowych. Ale znaczenia biznesowego tego przejęcia również nie należy lekceważyć: potęga Orlenu sprawia, że należące do niego media mogą z łatwością zdominować lokalne rynki reklamowe i tym samym doprowadzić do bankructwa gazety i portale jeszcze niezależne od władzy.

PiS nacjonalizuje wolne media

Od momentu przejęcia władzy w 2015 roku PiS mówił, że stworzy ustawę o dekoncentracji mediów, by – jak głosił partyjny przekaz – dostosować polski rynek medialny do standardów krajów Europy Zachodniej. Wzorem miał być model francuski, a raczej jego wykrzywiona wersja, co pokazywaliśmy w OKO.press.

Przez ustawę PiS chciał zdobyć wpływ na media, które uważa za sobie wrogie: portal Onet należący do koncernu Ringier Axel Springer, zarządzanego przez kapitał niemiecki, szwajcarski i amerykański oraz należącą do amerykańskiego koncernu Discovery telewizję TVN, a w szczególności jej kanał informacyjny – TVN24. Jednak skończyło się tylko na słowach. Obóz władzy ustawy nigdy nie pokazał, nie mówiąc już o jej uchwaleniu.

Zapowiadane prawo również było odbierane jako próba ograniczenia wolności słowa w Polsce, ale jednak proces legislacyjny byłby działaniem o wiele bardziej przejrzystym: ustawa byłaby procedowana w parlamencie, odbyłaby się nad nią choćby szczątkowa dyskusja i choćby kadłubkowe konsultacje społeczne. W poniedziałek 7 grudnia obóz władzy zdecydował się jednak strzelić do mediów zza winkla: poza wszelką kontrolą, używając do zawłaszczenia mediów pieniędzy Orlenu.

Jeszcze w piątek 4 grudnia posłanka PiS Joanna Lichocka uznawała przejęcie Polska Press przez Orlen za działanie, które „nie powinno wchodzić w rachubę”.

„Nie sądzę, żeby rozwiązaniem na reformę rynku medialnego było kupowanie przez spółki Skarbu Państwa konkretnych tytułów medialnych. To też spotkałoby się z dużą krytyką, z zaatakowaniem tego procesu pod hasłem nacjonalizacji wolnych mediów. To również nie powinno wchodzić w rachubę”.

Nacjonalizacja stała się jednak faktem.

Dał przykład Orbán, jak skutecznie dławić

Dlaczego PiS się na to zdecydował? Jest zapewne zafascynowany skutecznością Viktora Orbána, któremu na Węgrzech w sposób analogiczny udało się niemal zupełnie zdławić wolność mediów, podporządkowując je w ogromnej skali bezpośredniej woli rządzących.

Mechanizm węgierski tak opisywała na łamach OKO.press dr Barbara Grabowska-Moroz, prawniczka, badaczka na Uniwersytecie Groningen w ramach projektu RECONNECT, wcześniej prawniczka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka:

„Model węgierski polega na stopniowym przejmowaniu udziałów w kolejnych tytułach medialnych przez spółki lub inwestorów powiązanych z partią rządzącą Fidesz.

Przejmowane tytuły szybko traciły krytycyzm wobec działań rządu. W skrajnych przypadkach dochodziło nawet do natychmiastowego zamykania gazety, czego ofiarą w 2016 roku był »Népszabadság«.

Zmiany nie ominęły też tytułów lokalnych, np. »Dunántúli Napló« zostało przejęte przez spółkę Mediaworks, zwolniło część dziennikarzy postrzeganych jako krytycznych wobec władzy.

Z kolei istniejąca od ponad 80 lat gazeta »Magyar Nemzet« została zamknięta w 2018 roku po tym, jak jej główny właściciel – wcześniej przyjaciel Orbána – pozwolił sobie na jej łamach na krytykę premiera. Po wypadnięciu z łask, postanowił sprzedać gazetę. Została wznowiona w 2019 roku jako »Magyar Idők«, już o profilu narodowo-konserwatywnym.

Kluczową rolę przy przejmowaniu rynku medialnego odgrywa kwitnąca systemowa korupcja na Węgrzech. Apogeum zmian na rynku medialnym nastąpiło pod koniec 2018 roku, kiedy doszło do dobrowolnego przekazania udziałów w spółkach medialnych na rzecz nowo powołanego konglomeratu medialnego, formalnie »Środkowoeuropejskiej Fundacji Prasy i Mediów«, którą kierują osoby lojalne wobec premiera Orbána.

Eksperci wskazują, że w ten sposób rząd węgierski kontroluje 78 proc. mediów na Węgrzech.

Ten stan rzeczy wywołuje reakcje zagranicy, w tym zapowiedź wznowienia audycji w języku węgierskim Radia Wolna Europa.

Jednak na zmiany na węgierskim rynku medialnym nie zareagowała jak dotychczas Komisja Europejska i nie skierowała skargi do Trybunału Sprawiedliwości UE, chociaż w maju 2019 przyznała, że przygląda się sprawie.

To właśnie sama Komisja Europejska stała się przedmiotem rządowej kampanii oskarżeń na początku 2019 roku, opłaconej z pieniędzy podatników, obejmującej m.in. bilbordy z wizerunkiem Jean-Claude’a Junckera i George’a Sorosa, sugerujące realizację przez Unię rzekomego planu miliardera, by uderzyć w Węgry”.

Europa w obronie wolności mediów

Pluralizm mediów to jeden z elementów stanu praworządności, który w krajach członkowskich UE ocenia Komisja Europejska. Jednak w przypadku Węgier Unii nie udało się powstrzymać premiera Orbána przed wasalizacją niezależnych portali i gazet.

Jednak mechanizm nacisku może się pojawić po przyjęciu rozporządzenia o powiązaniu wypłaty funduszy unijnych z przestrzeganiem praworządności w krajach członkowskich.

Zakup Polska Press przez Orlen rzuca nowe światło na groźbę weta budżetu UE, którą formułuje rząd PiS w sprzeciwie wobec mechanizmu „pieniądze za praworządność”.

Wolnością mediów w krajach członkowskich zajmuje się również Parlament Europejski. 25 listopada 2020 PE przyjął (553 głosy za, 54 przeciw, 89 wstrzymujących się) sprawozdanie autorstwa polskiej eurodeputowanej Magdaleny Adamowicz (KO) ws. wzmacniania wolności mediów. Obejmuje ono: ochronę dziennikarzy w Europie, przeciwdziałanie mowie nienawiści i dezinformacji oraz rolę platform internetowych w tym kontekście.

„Mówimy o fundamencie naszej demokracji, bez którego ona nie istnieje. Za pomocą nienawiści, braku informacji i dezinformacji zdobywa się lub utrzymuje dziś władzę w wielu miejscach na świecie, także w Unii Europejskiej. Jesteśmy coraz bardziej bezradnymi świadkami unieważniania demokracji. Głos oddany z nienawiści, z braku informacji lub na podstawie dezinformacji, nawet prawdziwie zliczony, nigdy nie będzie demokratycznym wyborem. Dlatego dostęp do rzetelnej informacji jest w demokracji niezbędny. A taką rzetelność zapewniają wyłącznie niezależne media” – tłumaczyła deputowana Adamowicz.

MICHAŁ DANIELEWSKI

Więcej postów