27 października obchodzimy święto terenowych organów administracji wojskowej (TOAW). Z wielkich zapowiedzi reformy systemu rekrutacji niewiele do tej pory wyszło, a plany koryguje II fala pandemii koronowirusa.
O ile z wojewódzkich sztabów wojskowych wyciśnięto etaty, tak w wojskowych komendach uzupełnień – na ich szczęście – reforma utknęła.
O problemach reformy administracji pisałem rok temu w artykule pt.: „Święto administracji wojskowej. Czy nowa reforma struktur dojdzie do skutku?” Wiele poruszanych wtedy problemów jest nadal aktualnych. Z nowości na uwagę zasługuje niedawno podpisana przez szefa MON Mariusza Błaszczaka nowelizacja rozporządzenia z 6 października 2020 r. w sprawie powoływania do zawodowej służby wojskowej (Dz. U. poz. 1851 z 21.10.2020r). Wynika z niej, że rozmowa kwalifikacyjna do służby zawodowej może odbyć się z wykorzystaniem środków łączności na odległość. Czyżby następny element fikcji?
Puste etaty podoficerskie w TOAW
Problemy kadrowe dotyczące nie tylko wojska, ale także administracji wojskowej, absurdalnie dopadły tych co odpowiedzialni są za napływ rekruta do amii. Cała ta reforma stanęła rozkrokiem – być może to dobrze, bo na 6 czy 7 etatów oficerskich zaczęto napychać administrację wojskową pustymi etatami podoficerskimi. A wyszkolony podoficer to dziś rarytas na wojskowym rynku pracy. Niedługo w tych strukturach nie zobaczycie doświadczonego żołnierza tylko stado młodych. A komendantem zostanie skoczek „z linii”, bo we własnych strukturach zabraknie doświadczonych, ale i spełniających kryteria do awansu. Po prostu będą za krótko w wojsku. I tym sposobem zamiast stawiać dalej na doświadczenie, wojsko zapędza się w kozi róg. Teraz nie liczy się to ile byłeś wojsku i jakie masz przygotowanie do zawodu, najważniejsze to co masz na pagonie. Wyszkolenie, doświadczenie czy kompetencje teraz to raczej dla mnie fikcja. Zasadą było, że do administracji wojskowej przychodziła doświadczona kadra z jednostek wojskowych, a nie młodzieniec po szkole z cywila.
Niestety, terenowym organom administracji wojskowej ( WSzW i WKU), które na pierwszej linii są odpowiedzialne za rekrutację oraz nabór kandydatów do wojska trafiła następna reforma, już nie struktur tylko całego systemu szkolenia. Przypomnijmy, że od września wojsko z niezrozumiałych przyczyn skróciło służbę wojskową z trzech miesięcy do 27 dni. A cała przykrywka do zmian to rzekomo skracanie i upraszczanie systemu naboru do służby wojskowej, wymyślona przez Biuro ds. Programu „Zostań Żołnierzem Rzeczypospolitej”, o czym pisałem w artykule pt.: MON skraca służbę wojskową do 27 dni. Czy to będzie „obóz harcerski” zakończony przysięgą wojskową?
W pandemii zgromadzenie 5 osób , a wojsko dalej szkoli?
Trudno na razie oszacować takiego upychania kandydata do armii, bo problemy będą wielowątkowe. Raczej jakieś Konkretne liczby zobaczymy być może za rok. A wszelkie niepowodzenia w rekrutacji i naborze MON być może zrzuci na karby pandemii, gdzie absurdalnie propaganda wieszczy znów niejako, że WOT rośnie w siłę. Nasuwa się pytanie: tylko jaką? Bo z tego wielkiego zamknięcia raczej rekruta nie będzie. Wojsko ogłosiło ograniczenie czy wręcz odwołanie szkoleń rezerwistów. Ale w dalszym ciągu powołuje rekruta na 16-dniowe szkolenia do WOT czy też na 27 dni do służby przygotowawczej.
Jak informuje dowództwo WOT, podobnie jak na wiosną, terytorialsi przystąpili do działań kryzysowych. Wstrzymano szkolenia rotacyjne i poligonowe. Szkolenia podstawowe i wyrównawcze odbywają się zgodnie z planami. A rekrutacja ciągle trwa! Do czasu jak jednostkę wojskową trafi pandemia. I kto do kogo będzie miał pretensję, że rekrut zamiast się szkolić trafi na przymusową kwarantannę? Obecnie mamy zakaz zgromadzeń powyżej 5 osób, to jak to ma wyglądać szkolenie, by dochować zasad epidemiologicznych? Co w tym wszystkim będzie następną fikcją? Zbiórka czy szkolenie?
Co wykazała sonda – obdarte pomysły MON
Absurdy wojska to powstawanie biur do rozwiązywania problemów. Jednym z nich jest wmawianie wszystkim, że Biuro ds. Programu „Zostań Żołnierzem Rzeczypospolitej” to remedium na problemy rekrutacyjne wojska. Pomysły są raczej z kosmosu ośmieszające Urząd Ministra Obrony Narodowej w usilnym pędzie znalezienia kandydatów do zaklepania dziur w jednostkach wojskowych rekrutem. Czy naprawdę chodzi o to, aby szef MON mógł wszystkich przekonywać jak to polska armia rośnie w siłę. Niestety potwierdzeniem bylejakości oraz marnych pomysłów czy reform w tym względzie jest ostatnia sonda zamieszczona na stronie portal-mundurowy.pl, która zakończyła się 20 października 2020 roku. Oddano w niej 3316 głosów. Na zadane pytanie: który z elementów reformy systemu rekrutacji do wojska uważasz za najważniejszy: ponad 85 proc. wskazało, że reforma pogłębi problemy rekrutacyjne, a tylko prawie 12 proc. to odpowiedzi na korzyść reformy.
Z pośród głosów za reformą wskazano w :
1,3 proc. na skrócenie szkolenia przygotowawczego do 27 dni;
1,1 proc. na powstanie wojskowych centrów rekrutacji;
0,6 proc. ma uruchomienie portalu zostanzolnierze.pl;
1,4 proc. na stworzenie nowej formuły naboru;
4,7 proc. na ograniczenie procedur administracyjnych;
2,8 proc na tworzenie nowych jednostek.
Badania są porażające dla opinii i pomysłów nowej reformy i skrócenia służby do 27 dni, które raczej są nie do zaakceptowania w środowisku wojskowym. Tylko 2,8 procent z pośród oddanych głosów nie miało zdania.
Licznik się kręci, gdy szum w mediach
Ostatni komunikat z 21 października Biura ds. Programu „ Zostań żołnierzem Rzeczypospolitej”, przynosi zachwycające dane, bo ponad 10 tys. wniosków o powołanie do służby złożyli ochotnicy za pomocą portalu rekrutacyjnego „Zostań Żołnierzem Rzeczypospolitej”, a sami zainteresowani służbą założyli 14,6 tys. kont. W sumie, z ogólnej liczby tych, którzy złożyli wnioski, 2800 osób stawiło się już w wojskowych centrach rekrutacji ( WCR), a kolejne 4080 przeszło wstępną weryfikację i ma wyznaczony termin wizyty w WCR. Takie mobilne punkty naboru do połowy października zorganizowano 164 razy w miastach w całej Polsce. A szkolenie jak dotąd w nowej formule (do 27 dni) zakończyło prawie 2500 osób. Przypomnijmy komunikat z 2 października, w którym szef MON stwierdził, że po miesiącu funkcjonowania portalu zostanzolnierzem.pl zarejestrowało się na nim ponad 11,5 tys. użytkowników, z których ponad 7,6 tys. złożyło wnioski o powołanie do służby wojskowej. Prawda jest taka, że rejestracja na portalu to nie wniosek rekruta do wojska.
Cały system to nie tylko problem dla administracji wojskowej, która we wrześniu miała powoływać na trzymiesięczne szkolenie w dwóch turnusach, to także problem szkoleniowy dla jednostek wojskowych, które teraz mielą kandydata z miesiąca na miesiąc. Czy takie działania przysporzą więcej rekruta? Wątpię, raczej cały system będzie kulą u nogi wszystkich zainteresowanych stron, gdzie najbardziej poszkodowanym będzie ten niby żołnierz. Czy wojsku uda się do końca roku w sumie powołać w nowej formule szkoleniowej prawie 4,5 tys. ochotników? Czas pokaże, a tymczasem zgodnie z zapowiedziami na 2021 rok przewiduje się powołać 12 tysięcy ochotników do służby przygotowawczej. Tymczasem w czasach pandemii lepiej omijać dziwne twory i sztuczne skupiska ludzi na WCR.
O problemie nowej reformy oraz powstawaniu dziwolągów w polskiej rzeczywistości pisałem w artykule pt.: Czy Wojskowe Centra Rekrutacji to mrzonka i eksperyment skazany na niepowodzenie?
Ćwiczenia w 2021 r. dla 200 tysięcy rezerwistów?
Z zapowiedzi MON wynika absurdalnie, że w przyszłym roku na ćwiczenia wojsko może zostać wezwanych nawet 200 tys. mężczyzn będących w rezerwie. W tej grupie znajdą się rezerwiści powołani na kursy oficerskie i podoficerskie, studenci – ochotnicy w ramach programu Legia Akademicka, a także 12 tys. ochotników do służby przygotowawczej. Tylko kiedy? I skąd oni będą? Skoro wojsko szkoli jak kot napłakał, a przeszkolonej rezerwy jest jak na lekarstwo? Są to raczej zapowiedzi propagandowe, wydawane dla nieświadomego zagrożenia społeczeństwa. Niestety, ale wszystko na to wskazuje, że to zamkniecie w pandemicznym strachu pozostanie do maja 2021 roku. W tym czasie od lutego do kwietnia odbywa się corocznie kwalifikacja wojskowa, na którą planuje się wezwać praktycznie dwa roczniki dziewiętnastolatków (wiosną 2019 roku pandemia przerwała dla wielu osób możliwość przebadania się i otrzymania książeczki wojskowej). na co wskazuje wydane już rozporządzenie MSWiA oraz MON (Dz. U. poz. 1804 z 15.10.2020r).
Skąd zatem te pomysły, aby służbę wojskową skrócić do 27 dni? Trudno na świecie spotkać tak absurdalnie krótkiego i rozlazłego w czasie szkolenia jak w obliczonym na 3 lata szkoleniu żołnierza Wojsk Obrony Terytorialnej. Jeszcze dziwniejsza jest reforma skracająca system szkolenia do 27 dni, gdzie efektywny czas to praktycznie 17 dni, a zajęcia WF-u taki żołnierz zalicza podczas zaprawy porannej. I taki kandydat po 27 dniach „intensywnego” szkolenia może zostać żołnierzem zawodowym czy nawet wstąpić do WOT i w każdej chwili się zwolnić. Inaczej jest z WOT, gdzie tymczasem nieświadomy młody rekrut idąc, na 16 dni do wojska niejako zobowiązuje się do służby przez 3 lata, bo tak mówi ustawa.To rodzi tylko dylematy prawne. A z wielkich zapowiedzi upraszczania procedur do WOT mamy tylko tyle, że żołnierz rezerwy nie musi zaliczać szkolenia wyrównawczego 8 dni w przypadku wstąpienia do piątego rodzaju sił zbrojnych. Dalej brak jest najważniejszego, czyli zaniechania absurdalnych badań lekarskich, jakby nie wystarczyła uzyskana podczas kwalifikacji wojskowej kat. A – zdolny do czynnej służby wojskowej. Od samego początku funkcjonowania nowej formacji naciąga się rekruta na jakieś wymyślone badania, co generuje ogromne koszty. Czy to nie jest szkoda w mieniu?
Skracanie służby wojskowej to polska specjalność?
Fikcja ze szkoleniem to chyba polski towar narodowy. Nigdzie na świecie nie wymyślono tak fikcyjnego szkolenia. Tu należy przypomnieć formacje terytorialne, do których czasem odwołuje się WOT, gdzie szkolenie tak naprawdę trwa kilka miesięcy. Tu przytoczę przykład Szwajcarii. Armia szwajcarska oparta jest na obowiązkowej służbie wojskowej mężczyzn w systemie milicyjnym i ochotniczej służbie kobiet. Każdy w wieku od 18 do 30 lat ma obowiązek odbyć służbę wojskową trwającą ok. 5 miesięcy, by później jako rezerwista szkolił się w systemie 6-7 kursów specjalistycznych, w sumie od 260 do 600 dni, do 50 roku życia. Poborowi w wieku 20 lat powoływani są do odbycia szkolenia zasadniczego. Mężczyźni, którzy nie zostali powołani do ukończenia 25. roku życia, zwolnieni są z poboru, płacą jednak specjalny podatek wojskowy i podlegają przepisom o obronie cywilnej.
Innym przykładem jest Amerykańska Gwardia Narodowa, gdzie szkolenie jest podzielone na kilka etapów i trwa kilka miesięcy. Pierwszym krokiem rekruta jest skierowanie kandydata na podstawowe przeszkolenie wojskowe, tzw. Basic Combat Treining (BCT). Czas, który upływa od wypełnienia testu predyspozycji do wyjazdu na BCT, zależny jest od wybranej przez rekruta profesji i trwa od kilku tygodni do kilku miesięcy. W tym okresie uczestniczy on w programie przygotowującym do służby w Gwardii Narodowej, tzw. Recruit Sustainment Program (RSP). Za każdy dzień czynnego uczestnictwa w programie RSP wypłacane jest wynagrodzenie. Na tym etapie ochotnik zapoznawany jest z terminologią i zasadami protokołu obowiązującymi w Gwardii Narodowej, z jej historią i zadaniami oraz przygotowywany jest do podstawowego przeszkolenia wojskowego. Sam Basic Combat Treining (BCT) trwa dziesięć tygodni i jest podzielony na trzy etapy – Red Phase (1-3 tydzień), White Phase (4-5 tydzień), Blue Phase (6-9 tydzień) – w trakcie których stopniowo wdrażany jest w podstawy służby wojskowej.
Po zakończeniu ok. 2,5 miesięcznego przeszkolenia podstawowego kadet kierowany jest na zaawansowane szkolenie indywidualne, gdzie zostaje zaznajomiony z wybraną przez siebie specjalnością wojskową, czyli z pracą i zadaniami, jakie będzie wykonywał na rzecz Gwardii Narodowej. Czas i miejsce przeszkolenia specjalistycznego są uzależnione od charakteru przyszłych zadań. Trwa ono od 2 do 12 miesięcy.
Do Gwardii Narodowej przyjmowane są osoby w przedziale wiekowym od 17 do 35 lat. Wyjątkiem są ochotnicy, którzy przekroczyli 35 rok życia, ale mają za sobą służbę wojskową, znają języki obce lub posiadają specjalistyczne umiejętności. Ponadto, warunkiem przyjęcia dla wszystkich kandydatów jest posiadanie: obywatelstwa Stanów Zjednoczonych, dobrego stanu zdrowia (również psychicznego), kondycji fizycznej, moralnego oraz niekaralność.
Tak więc, nigdzie na świecie nie ma miesięcznego szkolenia, by takiego kandydata można powołać choćby do służby zawodowej. Sztab Generalny WP, skracając służbę wojskową niebezpiecznie pozbył się formy szkolenia, która przygotowała tylko podstaw żołnierskiego rzemiosła. I nie będzie to dobry żołnierz zawodowy, tym bardziej rezerwista. A efektywny wiek do szkolenia czy powołania kandydata do służby zawodowej to tak naprawdę 35 – 40 lat. W polskich realiach brak wyszkolonego rezerwisty powoduje sztuczne ukrywanie problemu. Wojsko zamiata problem pod dywan, odkłada go na później . Tymczasem system szkolenia rezerw jest przewidziany dla żołnierzy po odbytej służbie wojskowej w wieku 20-40 lat ,wyjątkowo do 50 roku życia. W Polsce sztucznie podnosi się wiek do szkolenia rezerw, po zmianach przepisów zamiast 50 lat, szeregowi mogą być wzywani do jednostek wojskowych do ukończenia 60 lat, zaś oficerowie i podoficerowie – nawet do 63 lat.
Nowy problem – powrót emeryta
Powstanie WOT to nie tylko skracanie służby wojskowej ale także otwarte drzwi dla emerytów wojskowych. W wyniku dalszych problemów kadrowych od samego początku WOT stawiał na przyjęcie do służby wszelkiej mieszanki mundurowych , nawet tych co nie zaliczyli nigdy wojska. Dla jednych przywrócenie do służby, po przerwie, wiąże się z wyższym wynagrodzeniem po ponownym odejściu na emeryturę, gdzie wystarczy odsłużyć tylko 12 miesięcy, by mieć na nowo naliczoną o wiele wyższą emeryturę. Jaka jest skala problemu? Ta krótkowzroczna polityka kadrowa, obliczona na chwilę, jest dla mnie ślepym betonowym murem, która obciąży tylko w przyszłości budżet MON. Dla drugich jak każdy dobrze wie, dla policjanta czy innego funkcjonariusza łakomym kąskiem jest wojskowa mieszkaniówka. Na 4 tys. żołnierzy zawodowych w WOT połowa stanowi raczej problem finansowy dla MON. O tych problemach nikt nie chce wiedzieć, a pomysły z przywracaniem emerytów do służby rozważa nawet MSWiA.
Czy Polska armia rośnie w siłę?
W 2015 roku mieliśmy 96 tys. żołnierzy a obecnie ok. 106 tys. armii zawodowej. Przez pięć lat mamy tylko o 10 tys. żołnierzy więcej? Plan na rok 2020 przewiduje 111, 5 tys. etatów dla żołnierzy zawodowych i 29 tys. dla Wojsk Obrony Terytorialnej, gdzie został mocno już załamany przez pandemię. 27 września br. minister Błaszczak ogłosił, że „formacja liczy 26 tys. żołnierzy, w tym 22 tys. to żołnierze-ochotnicy”. Zakończenie procesu formowania planowane jest na 2021 rok, gdzie plan przewidywał 53 tys. żołnierzy i jest już niemożliwy do zrealizowania. O pomysłach z zagranicy i głoszeniu przez ministra Błaszczaka jak to uproszczono proces rekrutacyjny do wojska oraz służby wojskowej do niecałego miesiąca pisałem w artykule pt.: Czy Wojskowe Centra Rekrutacji, z herbatką i paluszkami są nowym sposobem na rekruta?
O tym, że sukces jest zagwarantowany nieraz już dowiedzieliśmy się z mediów jak to polska armia rośnie w siłę. Co komunikat to coraz większy sukces. Tymczasem narastają problemy, które mogą skumulować się za kilka lat. Należą do nich: dziwne początkowe czystki kadrowe jak i awanse, odejścia doświadczonej kadry bez zachowania możliwości należytego przekazania wiedzy dla młodych, braki kadrowe przyspieszyły awanse młodych niedoświadczonych oficerów, czy przywracanie do służby wojskowej emerytów. Ponadto szkolenie rozpoczynane e-learingiem, coś tam okraszane zabawą w mundurze, by po miesiącu zostać zawodowcem? Piękny obraz samounicestwienia. A pandemia dalej przed nami.
ARTUR KOLSKI