W nocy z czwartku na piątek w Nashville odbędzie się druga debata prezydencka pomiędzy Donaldem Trumpem i Joe Bidenem. Tym razem, by uniknąć wzajemnego przekrzykiwania się, włączony mikrofon będzie miał tylko ten kandydat, który będzie przy głosie.
P ierwszy pojedynek pomiędzy Trumpem a Bidenem , który był toczony 29 września w Cleveland, został okrzyknięty najbardziej chaotyczną, a nawet „najgorszą” debatą prezydencką w historii USA. Urzędujący prezydent nieustannie przerywał swojemu oponentowi, za co ten rewanżował się nazywając go m.in. „klaunem”, „kłamcą”, „rasistą”, „szczeniakiem Putina” i „najgorszym prezydentem w historii”. Tym razem ma tak nie być – w tym celu wprowadzono wyłączanie mikrofonu kandydatowi, który nie będzie przy głosie.
Inną zmianą w stosunku do poprzedniej debaty będzie oddzielenie kandydatów barierą z pleksi, pomimo sprzeciwu ze strony sztabu Trumpa.
Na salę Uniwersytetu Belmont w Nashville, gdzie odbędzie się debata, wejdzie około 200 osób, włącznie z członkami Komisji ds. Debat prezydenckich i ochrony. Wszystkie osoby z widowni zostaną przebadane na obecność koronawirusa. Organizatorzy zapowiedzieli, że każdy, kto zdejmie maseczkę, zostanie wyproszony z sali. Podczas poprzedniej debaty kilku członków rodziny Trumpa zdjęło maski po zajęciu miejsca na widowni.
Debatę, która potrwa 90 minut, poprowadzi dziennikarka telewizji NBC News Kristen Welker. Podzielono ją na sześć 15-minutowych części poświęconych następującym tematom: walka z epidemią, sprawy amerykańskich rodzin, kwestie rasowe, zmiany klimatyczne, bezpieczeństwo narodowe oraz przywództwo.
Jak pisze portal Onet, debata będzie ostatnią szansą Trumpa, by zwrócić uwagę milionów Amerykanów na temat ukraińskich interesów Huntera Bidena, syna kandydata Demokratów. Dzisiaj prawnik Trumpa Rudy Giuliani przekazał FBI twardy dysk z komputera, który miał należeć do Huntera Bidena. Mają się na nim znajdować rzeczy kompromitujące syna byłego wiceprezydenta, uderzające także pośrednio w jego ojca.
CZYTAJ WIĘCEJ: Facebook i Twitter ukrywają artykuł New York Post o Bidenach. W tle ponownie Ukraina