Po interwencji komornika Marek Jopp, który wygrał proces cywilny z Wyższą Szkołą Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, dostał na konto zasądzone pieniądze.
Mimo że padł ofiarą dyskryminacji wyznaniowej uczelni, wciąż chce na niej studiować, tyle że już na innym kierunku.
Kiedy komornik podjął czynności, pełnomocnik uczelni zajął się sprawą i dostałem całą kwotę przelewem – mówi Marek Jopp w rozmowie z Onetem.
Ze ściągnięciem zasądzonych pieniędzy był problem, więc niedoszły student WSKSiM razem ze wspólnikami zwrócił się o pomoc do komornika. Udało się i teraz ma na koncie dodatkowe 5 tys. zł.
Część z tej sumy chce przeznaczyć na inne studia podyplomowe na WSKSiM. Mimo że sąd orzekł, że padł ofiarą dyskryminacji uczelni założonej przez ojca Rydzyka, to i tak chce skończyć na niej podyplomówkę. Uważa, że ta szkoła ma dobrą i tanią ofertę edukacyjną.
Wybiera się na studia podyplomowe na kierunku nazwanym „Polityka gospodarcza, finanse i bankowość”. Te studia to projekt, który jest realizowany wspólnie z Narodowym Bankiem Polskim.
– Wysłałem wymagane dokumenty i zapłaciłem wpisowe 85 zł. Znów nie złożyłem zaświadczenia od proboszcza, ponieważ jestem osobą niewierzącą, ale teraz przy tym wymaganiu była wpisana gwiazdka, która oznacza, że mogę zostać przyjęty – wyraża nadzieję Jopp. – Mam nadzieję, że tym razem się uda, ponieważ chcę tam studiować.
Marek Jopp vs WSKSiM
Sprawa zaczęła się w marcu 2017 r. Stojący wówczas na czele toruńskiego SLD Marek Jopp tłumaczył w wywiadzie dla Onetu, że chce studiować podyplomowo na założonej przez ojca Tadeusza Rydzyka lokalnej uczelni ze względu na niską cenę na kierunku „polityka ochrony środowiska – ekologia i zarządzanie”. Byłyby to jego szóste studia podyplomowe, w dodatku zgodne z jego wcześniejszymi kierunkami kształcenia.
Wyraził też zadowolenie, że został przyjęty, mimo że nie dostarczył wymaganego zaświadczenia od proboszcza. Od początku nie ukrywał, że nie będzie mógł go załączyć, bo jest niewierzący. Wtedy to nie był problem. Pisemną decyzję o przyjęciu go na ten kierunek uczelnia wydała 3 marca 2017 r.
Krótko potem stawił się na zajęcia, chcąc wysłuchać pierwszego wykładu, który miał wygłosić współpracujący z WSKSiM minister środowiska Jan Szyszko. Wtedy jednak powiadomiono go, że przez brak zaświadczenia nie będzie mógł studiować. Zwrócono mu pieniądze i nie uwzględniono jego odwołań.
Niedoszły student nie zgadzał się z tą decyzją, bo kierunek, na którym chciał studiować, był dotowany przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej kwotą 140 tys. Jego zdaniem na studiach finansowanych z publicznych środków nie powinno dochodzić do segregacji religijnej. Dlatego skierował sprawę do sądu, najpierw administracyjnego, gdzie przegrał w obu instancjach. Złożył też skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, która nie została jeszcze rozpatrzona.
Głos w tej sprawie zajmowali już m.in. minister nauki Jarosław Gowin, przedstawiciele NFOŚiGW i Ministerstwa Rozwoju. Wszyscy wskazywali na autonomię uczelni, która według nich nie zabraniała WSKSiM żądać od kandydatów na studia zaświadczenia od proboszcza.
Marek Jopp w 2019 r. wygrał jednak proces cywilny. Według sądu stał się ofiarą dyskryminacji wyznaniowej. Kilka tygodni temu tę decyzję podtrzymał sąd drugiej instancji.
Co więcej, rację Joppowi przyznano również za granicą w bardzo podobnej sprawie. W ubiegłym roku Komisja Europejska stwierdziła, że szkoła redemptorystów dopuściła się „pośredniej dyskryminacji” ze względu na wyznawaną religię, wymagając zaświadczenia od proboszcza na inny kierunek, który był dotowany ze środków europejskich. Chodziło o informatykę medialną.
O tym wymaganiu jako pierwszy napisał wówczas Onet, a instytucje europejskie poinformował Marek Jopp, który na odpowiedź z KE musiał czekać półtora roku. Polski rząd został zobowiązany do dokonania „korekty finansowej” związanej z tym zadaniem i wdrożenia takich działań, które pozwolą uniknąć podobnej dyskryminacji w przyszłości.
ONET.PL