Mówiąc o prawach społeczności LGBT Vera Jourova ocenia, że wydarzenia w Polsce są bardzo niepokojące. „Deklaracje władz lokalnych nie mają – trzeba to podkreślić – skutków prawnych, więc Komisji trudno jakoś wprost je zakwestionować i zastosować wobec nich procedury o naruszenie prawa. Ale to jest niepokojący trend, będziemy przyglądać się sytuacji w Polsce” – zapowiada.
„Już podjęliśmy działania dotyczące finansowania niektórych gmin, bo jeśli jakaś gmina, jakieś miasto, jakiś region czy wykonawca jakiegoś projektu chce unijnego finansowania, to musi respektować zasadę równości i poszanowania praw fundamentalnych. To jest zapisane w artykule 2. unijnego traktatu. Dlatego zawiesiliśmy finansowanie projektów w sześciu gminach. I sprawdzamy, jak zastosować artykuł 2. wobec innych w sposób bardziej efektywny, systemowy i przewidywalny” – podkreśla.
Jourova mówi też, że w programie prac Komisji Europejskiej – na razie przewidziane na 2022 rok – są ponad graniczne prawa rodzicielskie. „Przedstawimy projekt legislacji, mamy orzeczenia, które mówią, że jeśli rodzice zmieniają miejsce zamieszkania, to prawa rodzicielskie powinny zostać uznane w innym kraju. Wydaje mi się, że jest jasny sygnał o potrzebie aktualizacji międzynarodowego prawa prywatnego” – zaznacza.
W wywiadzie przypomniano, że ponad dwa lata temu Jourova zaproponowała dość surowy mechanizm uzależniający wypłacanie unijnych funduszy od przestrzegania praworządności, a obecnie na stole mamy kompromisową propozycję prezydencji niemieckiej, która czyni z niego mechanizm chroniący interesy finansowe UE, a nie wiążący fundusze z praworządnością jako taką.
„Jesteśmy teraz we wrażliwym punkcie negocjacji między trzema instytucjami, gdzie Komisja Europejska chce być uczciwym rozjemcą. A to do parlamentu i do Rady należy uzgodnienie wspólnego tekstu rozporządzenia. Dla Komisji ważne jest, żeby nie powtórzyć problemów z procedurą z artykułu 7. A po drugie, żeby znaleźć sposób na zastosowanie tej procedury tak, aby nie wyrządzić szkody końcowym odbiorcom unijnych funduszy. Tym powinien zająć się Parlament Europejki” – odpowiada Jourova.
Na pytanie, czy mechanizm w obecnej formie można by zastosować wobec Polski, wiceszefowa KE odpowiada, że jest to spekulowanie. „Jak spojrzeć na nową propozycję, jest tam zestaw kryteriów, których nigdy jeszcze nie ocenialiśmy. Bo mamy raport o praworządności, po raz pierwszy ogłoszony w ubiegłym tygodniu, ale on nie ma tu zastosowania. Bo kryteria z tego mechanizmu dotyczą bardziej interesów finansowych, przetargów publicznych, korupcji. To prawda, że akurat w tej dziedzinie nigdy w Polsce nie widzieliśmy dużych problemów. Nie mogę teraz osądzić, czy można by go uruchomić przeciw Polsce czy nie. Ale myślę, że ten mechanizm jest potrzebny także jako środek odstraszający” – mówi.
Jourova jest także pytana, czy jej zdaniem unijne instrumenty dla ochrony praworządności nie działają, skoro sytuacja raczej się pogarsza. „Pierwsze i ostatnie słowo należy do obywateli państwa członkowskiego. I to dobrze, że Komisja ma ograniczoną władzę. To nie byłoby demokratyczne, gdyby Komisja nadużywała swojej władzy, przesadzała w swoich działaniach. Sądzę, że potrzebujemy odpowiednich instrumentów, dlatego opublikowaliśmy raport, który ma działać prewencyjnie, i chcemy mechanizmu chroniącego interesy finansowe Unii” – podkreśla.
„Ale to polscy czy węgierscy obywatele mówią: chcemy tego parlamentu i tego rządu. A w odpowiednim czasie to oni też powiedzą: +odejdźcie+. To jest część gry demokratycznej, nikt nie jest u władzy na zawsze” – dodaje.
forsal.pl