Lech Wałęsa opowiadał w rozmowie z Faktem, że nie ma pieniędzy, a przez koronawirusa wyschły mu źródła dodatkowych dochodów w postaci płatnych wykładów. Żalił się też nam, że jego żona więcej wydaje niż wynoszą wpływy na jego konto. Teraz były prezydent usłyszał wyrok, który dodatkowo pogrąża go finansowo…
Lech Wałęsa to barwna postać. Ma rogatą duszę, jest niepokorny i buńczuczny wobec swych wrogów. Ma niewyparzony język. Te cechy dawały mu siłę, gdy przyszło mu być liderem społecznego buntu przed wybuchem stanu wojennego. Ale gdy odszedł już z polityki, zadziorność i upór zaprowadzały go na manowce. Trochę opowiadała o tym jego żona w swojej książce, trochę sam o tym wspominał, choćby w ostatnim wywiadzie dla Faktu. Zapytaliśmy go wówczas, czy jest się w stanie pogodzić ze swoją żoną: – Nie, nie da rady. Już za starzy jesteśmy. Jak były kłopoty to byliśmy idealnym małżeństwem. A jak odpłynęły, zostaliśmy sami, to teraz bez przerwy się kłócimy. Wymyślamy problemy – stwierdził Wałęsa.
Wyznał nam wtedy jednocześnie, że jest bankrutem: – Nie mam pieniędzy. Jak miałem więcej pieniędzy, to wydawałem, nie liczyłem się. I większość wydałem, a teraz nie mogę zarabiać. – mówił. – Żona wydaje więcej, niż ja zarabiam – dodał w rozmowie z Faktem Wałęsa.
Kolejne kłopoty Wałęsy
Przez zadziorny charakter Lech Wałęsa trafiał nie raz i nie dwa do sądu. Ostatnio przegrał proces z Henrykiem Jagielskim (jednym z liderów strajku w Grudniu 1970 roku). Wałęsa przypisał mu bowiem rzekomą współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Były prezydent ten wyrok wykonał. Dziś widać na różnych portalach jego przeprosiny. Ale dodatkowo Wałęsa musi zapłacić Jagielskiemu 15 tys. zł.
Lech Wałęsa nie miał innego wyboru i musiał wykonać orzeczenie Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Chodzi o wypowiedzi Lecha Wałęsy podczas konferencji naukowej zorganizowanej w 2017 roku przez Instytut Pamięci Narodowej. Jak tłumaczył wówczas legendarny przywódca Solidarności, opierając się właśnie na publikacji IPN – zarzucił Henrykowi Jagielskiemu współpracę z organami bezpieczeństwa PRL, udział w tajnej organizacji antykomunistycznej, w której zdrada miała być karana śmiercią oraz pobicie jednego ze stoczniowców.
Sąd nakazał Wałęsie przeprosić byłego stoczniowca. Jagielski rzeczywiście został zarejestrowany jako Tajny Współpracownik Służby Bezpieczeństwa rzekoma faktyczna współpraca z SB nie została w żaden sposób udowodniona. Tak samo nie wykazano dowodów na zarzucany mu przez byłego prezydenta udział w tajnym antykomunistycznym spisku na „śmierć i życie”. Inaczej wygląda sprawa pobicia, co pokazują zeznania świadków, którzy przyznają, że Jagielski w bójkę się wdał. Prezprosiny Lecha Wałęsy zostały opublikowane dziś na portalu dziennik.pl.
Treść przeprosin Wałęsy
„Przepraszam Pana Henryka Jagielskiego za bezprawne pomówienie w dniu 20 stycznia 2017 roku podczas konferencji naukowej organizowanej przez Instytut Pamięci Narodowej pt. „Historia powojennej Polski. Sprzeczne narracje” o to, że: był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, W latach pięćdziesiątych zawarł tajne, antykomunistyczne przymierze z dwoma kolegami, w którym miała obowiązywać zasada, iż w przypadku zdrady jednego z członków przymierza, członek zdradzony był uprawniony do wykonania na nim wyroku śmierci oraz, że obecnie pozostali członkowie tego przymierza zwrócili się do mnie z prośbą o pomoc w wykonaniu takiego wyroku wobec Henryka Jagielskiego. Żadna z powyższych okoliczności nie miała miejsca, nie byłem uprawniony do formułowania tego typu stwierdzeń. Wyrażam głębokie ubolewanie, że w ten sposób naruszyłem dobre imię Henryka Jagielskiego”. – czytamy w oświadczeniu byłego prezydenta.
Problemy finansowe Oprócz złożenia oficjalnych przeprosin Wałęsa został zobowiązany przez sąd do wypłacenia odszkodowania Jagielskiemu w wysokości 15 tys. zł.
I tu pojawia się problem. Wałęsa na łamach Faktu przyznawał się, że ma problemy finansowe. Przez koronawirusa nie ma możliwości zarabiania dodatkowych środków, które otrzymywał za prowadzenie wykładów. – Tęsknię za wyjazdami, bo mi pomagały dokładać do chlebka. Miałem strasznie dużo kontraktów, naprawdę dobrych i to mi wyrównywało braki wszelkie. A dzisiaj to odpadło, więc myślę nad jakąś pracą w nadgodzinach – tłumaczył były prezydent w w programie „Koronawirus. Raport Faktu”.
Prezydent co miesiąc dostaje 6 tys. zł emerytury. Jak nieoficjalnie ustalił Fakt, dzięki zagranicznym wyjazdom zarabiał krocie (mogło to być nawet kilkaset tysięcy zł rocznie). Te kontrakty stracił z powodu koronawirusa.
Zobacz też:
Przyznaje, że nie starcza mu z emerytury
Były prezydent miewa problemy ze zdrowiem
Czeka na koniec koronawirusa, aby wrócić do wykładów
Musi zapłacić 15 tys. zł na rzecz Jagielskiego