Prokuratura w Warszawie prowadzi śledztwo ws. sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, której następstwem jest śmierć człowieka. – Jest to czyn zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 12 – podkreśliła prokurator Mirosława Chyr. Chodzi o wypadek autobusu miejskiego, który spadł z wiaduktu w czwartek.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo dotyczy sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, której następstwem jest śmierć człowieka. – Jest to czyn zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 12 – podkreśliła prokurator Mirosława Chyr.
Wskazała, że kierowca autobusu został zatrzymany. – Obecnie przebywa w szpitalu – podała.
– Prokuratorzy wykonali wszelkie niezbędne czynności, związane z zabezpieczaniem materiału dowodowego, szczegółowych oględzin autobusu, miejsca zdarzenia oraz zwłok – mówiła prok. Mirosława Chyr podczas konferencji prasowej. – Zabezpieczono nagrania z rejestratorów znajdujących się w autobusie, przesłuchano część świadków.
– Pobrano także materiał do badań toksykologicznych od kierowcy, mężczyzna został zatrzymany i przebywa w szpitalu. Oczekujemy na opinię z zakresu badań toksykologicznych, która będzie istotna w postawieniu zarzutów kierowcy – mówiła prokurator i dodała, że „nie może na razie mówić o szczegółach przeszukania w kabinie”.
Chyr nie odniosła się do informacji o znalezieniu woreczka z amfetaminą przy kierowcy. Stwierdziła, że prokuratura czeka na oficjalne wyniki. Zapytana o gorączkę, którą miał mieć kierowca, powiedziała, że nie posiada takich informacji.
– Cztery osoby są w stanie ciężkim, w tym jedna osoba w stanie bardzo ciężkim. Pozostałe ranne osoby zwolnione zostały do domu. Stan zdrowia jest istotny dla zakwalifikowania zachowania, które może być zarzucony sprawcy. Jeśli ustalimy, że na skutek katastrofy doszło do spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowia wśród ofiar katastrofy, to wpływa to na przyjęcie kwalifikacji prawnej – tłumaczyła Chyr.
Radio ZET poinformowało nieoficjalnie, że kierowca warszawskiego autobusu miejskiego 186, który w czwartek spadł z wiaduktu na Wisłostradę, był pod wpływem amfetaminy. RMF FM podało, że obecność amfetaminy potwierdziły zarówno badania moczu, jak i badania krwi kierowcy. Na razie policja i prokuratura nie potwierdziły tych doniesień.
Przy kierowcy znaleziono woreczek z narkotykiem – dowiedział się nieoficjalnie reporter Radia ZET.
Komenda Stołeczna Policji pytana przez Onet o potwierdzenie tych doniesień stwierdziła, że nie może tego zrobić, odsyłając po więcej informacji do prokuratury.
Wcześniej RMF FM donosiło, że kierowca w chwili wypadku miał mieć wysoką gorączkę , ponad 39 st. Na policji zeznał, że nie pamięta momentu wypadku.
Scenariusz o zasłabnięciu przedstawił jeden z rozmówców TVN 24, który przytoczył relację swojego brata poszkodowanego w zdarzeniu. – Mówił, że kierowca był spóźniony i podobno zasłabł. Ze stresu? Nie wiem. I się „wpasował’ w te barierki. Z tego, co mówił, to (kierowca – red.) jechał około 80 km/h – stwierdził mężczyzna.
Łukasz Szumowski powiedział dziś, że stan hospitalizowanych rannych w wypadku miejskiego autobusu jest stabilny.
– Osoby, które były w stanie ciężkim, są w nim nadal. Wiadomo, że w takich przypadkach zmiana stanu zdrowia nie nastąpi z dnia na dzień. Wszystkie żyją i to najważniejsze. Ich stan jest stabilny – mówił szef resortu zdrowia w porannej audycji w Programie III Polskiego Radia.
W czwartek krótko po południu autobus spadł z wiaduktu mostu Grota-Roweckiego w Warszawie. W wyniku wypadku zginęła jedna osoba, to starsza kobieta w wieku ok. 70 lat. 23 osoby zostały ranne.
Autobusem podróżowało łącznie ok. 40 osób. Pojazd przełamał bariery boczne wiaduktu trasy S8 w kierunku zachodnim na wysokości Wisłostrady i spadł z wysokości ok. 5 metrów.