Namawiał do akceptacji pomników Bandery – został szefem Instytutu Polskiego w Kijowie

Robert Czyżewski, chwalący się ukraińskimi korzeniami, dotychczasowy szef Fundacji Wolność i Demokracja, został nominowany przez MSZ na ważne stanowisko dyplomatyczne.

Wcześniej przekonywał, że „nie jest tak, że współczesna Ukraina, wybierając banderowską tożsamość, wybiera antypolskość”. Twierdził także, że Polacy powinni „odpuścić” ws. pomników Bandery. Czyżewski jest wnukiem Hryhorija Czyżewskiego, ministra spraw wewnętrznych Ukraińskiej Republiki Ludowej i pułkownika Armii URL, a także prawnukiem Pawła Czyżewskiego, ministra Rządu URL na Emigracji.

Dotychczasowy prezes Fundacji Wolność i Demokracja, Robert Czyżewski, został nominowany na szefa Instytutu Polskiego w Kijowie. We wtorek poinformował o tym w liście, który skierował list do osób i podmiotów współpracujących z Fundacją, w której tego dnia oficjalnie zakończył pracę.

„Od końca czerwca staję się pracownikiem MSZ – wyznaczono mnie do kierowania Instytutem Polskim w Kijowie. Moim zadaniem będzie działanie w środowisku ukraińskim (…)” – czytamy w liście Czyżewskiego.

„Podtrzymywanie polskości w środowisku obcym, chociaż często przyjaznym, nie jest łatwe. W konsekwencji wielu z Was docenia to, na co w Polsce nikt nie zwraca uwagi – potraficie cenić to, czego my nie zauważamy” – pisał w liście były już prezes Fundacji.

Z wykształcenia Czyżewski jest historykiem. W latach 1993-2000 działał Lidze Republikańskiej. Pracował jako nauczyciel w jednym z liceów w Warszawie. Przez kilkanaście lat prowadził programy wymiany młodzieżowej ze szkołami z Ukrainy. Był też współorganizatorem konferencji i wystaw poświęconych historii relacji polsko-ukraińskich.

Informujący o sprawie „Monitor Wołyński”, wydawany po polsku za pieniądze z KPRM w ramach projektu realizowanego przez WiD, zwraca uwagę na ukraińskie korzenie nowo mianowanego szefa Instytutu Polskiego w Kijowie:

„(…) Robert Czyżewski prywatnie jest wnukiem Hryhorija Czyżewskiego, ministra spraw wewnętrznych Ukraińskiej Republiki Ludowej, pułkownika Armii URL, oraz prawnukiem Pawła Czyżewskiego, ministra Rządu URL na Emigracji”.

W wywiadzie dla „Monitora Wołyńskiego” z 2018 roku podkreślał, że jego dziadek był petlurowcem i „pionierem ukrainizacji armii”, a według rodzinnych relacji uważał się za Ukraińca. Rodzina Czyżewskich miała majątki pod Hadziaczem. Mówił też, że jego pradziadek, Paweł Czyżewski, jest na Ukrainie znaną postacią – „był zesłany za działalność proukraińską”, a jako poseł do Dumy współtworzył koło ukraińskie. Brat stryjeczny Pawła, Dymitr Czyżewski, „był znanym filologiem ukraińskim”, który „podobno twierdził, że pochodzi z polskiej szlachty”.

„Są dwie Polski: jest Polska Piastowska i Polska Jagiellońska, Polska nazwijmy to Romana Dmowskiego i Polska wielokulturowej Rzeczypospolitej. Ja od dawna byłem zwolennikiem tej Polski «Jagiellońskiej». Nie zajmuje się kwestiami kresowymi tylko ze względów na Polaków żyjących tutaj na Ukrainie, działam też ze względu na «Jagiellońskie» tradycje. Z drugiej strony, jeśli ukraińskość jest dla mnie interesująca, to nie dlatego, że mój dziadek był Ukraińcem. Uważam, że istnieje pewien «testament» pierwszej Rzeczypospolitej. To znaczy, że my Polacy, walcząc w XIX wieku, walczyliśmy nie tylko o kraj nad Wisłą i Wartą, myśmy tak naprawdę walczyli o odbudowę pozycji naszej «Jagiellońskiej» Rzeczpospolitej w Europie Środkowo-Wschodniej” – powiedział Czyżewski. O kwestii stosunku Ukraińców do Polski mówił:

„Widzę nieustającą sympatię. Oczywiście z perspektywy nas, Polaków, nad którymi ciąży pamięć Wołynia, nie wszystko wygląda aż tak ładnie. Ale dla mnie to jest pewny kostium, a pod tym kostiumem jest właśnie owa sympatia do Polski i do Zachodu. Zsumujmy to wszystko. Czy 20 lat temu byłaby szansa, żeby Ukraińcy chcieli wstępować do NATO? Czy 20 lat temu byłaby szansa, żeby tak generalnie odwrócili się od Rosji?”

W 2016 roku Czyżewski, wówczas prezes Fundacji Wolność i Demokracja, odnosząc się w rozmowie z „Kurierem Galicyjskim” do kwestii narastającego wówczas sceptycyzmu ws. bezwarunkowego wspierania Ukrainy i postawy Polski jako „sojusznika za darmo” zaznaczył, że Ukraina prowadzi wojnę. Zaznaczał przy tym, że Polacy pierwszy raz nie są na pierwszej linii „i za to warto płacić naprawdę sporo”.

Przywołał słowa publicysty („dużego kalibru” – jak go określił) Piotra Skwiecińskiego (obecnie dyrektora Instytutu Polskiego w Moskwie), który powiedział, że „dla Polski lepiej jest, żeby w Kijowie rządzili nie tylko banderowcy, ale nawet sam Bandera, niż odbudowa imperium”. Zdaniem Czyżewskiego, było to bardzo mądre zdanie.

– (…) przecież nie jest tak, że współczesna Ukraina, wybierając banderowską tożsamość, ku naszej rozpaczy, wybiera antypolskość – powiedział. Jego zdaniem dramat polega na tym, że dla przeciętnego Ukraińca, wcześniej Ukraińcy wybierali UPA i jednocześnie lubili Polaków. – Może my, Polacy, powinniśmy zgrzytnąć zębami, niech im ten Bandera stoi, skoro się uparli z człowieka w sumie nieważnego zrobić bohatera tego kalibru co mężowie stanu.

– Dlaczego to jest tak, że Bandera, człowiek, który się wsławił tylko tym, że był tak naprawdę terrorystą, walczył o wolną Ukrainę, zabijał polskich polityków… Przykro nam, Polakom? No przykro, ale w ostateczności nie on bezpośrednio mordował. To różnica, jak pomiędzy Marksem a Leninem. Jak się Ukraińcy uparli stawić mu pomniki, to może my powinniśmy odpuścić. Ale niech Ukraińcy w takim razie odpuszczą Kłymowi Sawurowi – zaznaczył. – Może niech przez polskie gardło przejdzie, że ten cel ukraiński jednak był słuszny, a przez ukraińskie, że mordowanie kobiet i dzieci nawet dla świętego celu, jakim jest niepodległa Ukraina jest niedopuszczalne.

– Jeśli Ukrainiec stanie się pierwszym polskim przyjacielem, to Polak będzie musiał bronić Ukrainy tak, jak będzie chciał bronić Polski. Wydaje mi się, że to jest pewna droga do pojednania i do wsparcia, jakiego Polska mogłaby Ukrainie udzielić – twierdził Czyżewski.

WID.ORG.PL

Więcej postów