Ambasador USA w Niemczech kilka dni temu skrytykował w artykule w niemieckiej prasie stanowisko SPD, której liderzy zaproponowali rozpoczęcie dyskusji o wycofaniu z Niemiec amerykańskiej broni nuklearnej. Zdaniem ambasadora Niemcy powinni się zdecydować, czy chcą kontynuować sojusz nuklearny z USA. Jego stanowisko jest tym ważniejsze, że pełni on jednocześnie funkcję p.o. szefa Wspólnoty Wywiadów USA.
Tuż po ambasadorze USA w Niemczech głos w tej sprawie ambasador USA w Polsce, która napisała na Twitterze, że Polacy być może zechcą przyjąć u siebie bomby, których nie chcą już dłużej u siebie Niemcy.
Do jakichkolwiek decyzji, jeśli w ogóle kiedykolwiek zapadną, droga jest jeszcze niezwykle daleka. W sprawie broni nuklearnej USA nie wypowiedzieli się dotąd polscy politycy, ale wiadomo, że polskie wojsko od kilku lat bierze udział w manewrach NATO, których celem jest włączenie sojuszników w politykę nuklearną Sojuszu.
Amerykanie trzymają w bazie Buchel niedaleko Cochem w Niemczech 20 bomb nuklearnych B61. W razie podjęcia przez NATO decyzji o ich użyciu, mogą one zostać zrzucone albo z samolotów amerykańskich, albo z niemieckich samolotów Tornado. Niemcy i Amerykanie nieustannie ćwiczą takie operacje, właśnie w takich ćwiczeniach biorą od niedawna udział polskie F-16.
O tym, że dyskusja się rozgrzewa, świadczy fakt, że dołączają teraz do niej eksperci, którzy w Waszyngtonie zawsze stanowią część dyskusji strategicznych. Ekspert Brookings Institution, bardzo znanego waszyngtońskiego think-tanku, napisał właśnie, że przerzucenie bomb B61 do Polski to zły pomysł.
Steven Pifer, były dyplomata USA m.in. w Polsce i były dyrektor ds. Rosji i Ukrainy w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego USA, uważa że przerzucenie sił nuklearnych USA z Niemiec do Polski jest:
- za drogie, bo Amerykanie musieliby stworzyć w Polsce bardzo kosztochłonne instalacje do przetrzymywania bomb, np. specjalne bunkry;
- niebezpieczne, bo bomby B61 byłyby bardziej narażone w Polsce na rosyjski atak, np. przy użyciu rakiet Iskander w obwodzie kaliningradzkim, które sięgają niemal każdego miejsca w Polsce; dwie polskie bazy, gdzie stacjonują F-16, są również w zasięgu rakiet S-400 z obwodu kaliningradzkiego
- zbyt prowokacyjne wobec Rosji („jest działanie prowokacyjne i jest działanie prowokacyjne” – pisze Pifer – „ta sytuacja przypomina bardziej prowokację Rosji, gdy ta umieściła rakiet na Kubie 150 km od USA doprowadzając do wybuchu kryzysu kubańskiego”)
- dzielące samych sojuszników z NATO, bo część z nich nie zgodziłaby się na przeniesienie broni nuklearnej do Polski; spowodowana tą decyzją debata osłabiłaby zaś całe NATO w sytuacji, gdy w obliczu agresywnej polityki rosyjskiej Sojusz powinien utrzymywać jak najdalej posuniętą jedność.
Pifer kończy swoją analizę stwierdzeniem, że paradoksalnie cała dyskusja amerykańskich dyplomatów daje dodatkowy argument zwolennikom wyprowadzenia broni nuklearnej z Niemiec. „Teraz mogą po prostu powiedzieć, że można tę broń zabrać do Polski” – pisze ekspert Brookings.
ONET.PL