15 tys. procent inflacji jak w Wenezueli na razie nam nie grozi, ale też i nie mamy się specjalnie czym chwalić. W skali Europy prognozy mówią o jednym z najwyższych wzrostów cen w najbliższych dwóch latach. Na świecie tempem cen wyprzedzają nas głównie kraje afrykańskie.
- Według wyliczeń NBP poziom inflacji bazowej, nieuwzględniającej żywności i energii wyniósł w kwietniu tyle samo co w marcu
- W porównaniu z resztą Europy nasze ceny szybko idą w górę. Poziom cen wyrównuje w kierunku średniej europejskiej
- W skali świata, z kraju o najniższym wzroście cen, w ciągu dwóch lat trafiliśmy w pobliże czołówki, składającej się głównie z krajów afrykańskich i południowoamerykańskich
Według informacji NBP z poniedziałku tzw. inflacja bazowa, nieuwzględniająca cen żywności i energii (w tym paliw), wyniosła 3,6 proc. rok do roku i była na tym samym poziomie jak w marcu. Po wyłączeniu cen administrowanych podlegających kontroli państwa (energia, wywóz śmieci) bazowa inflacja roczna wyniosła zaledwie 2,5 proc. w kwietniu wobec 3,8 proc. w marcu. To pokazuje, jak duże znaczenie dla naszych portfeli mają usługi regulowane przez władze.
Bez wyłączania poszczególnych produktów i usług, w kwietniu pojawiła się u nas deflacja poprzednio widziana we wrześniu 2019 r. Ceny spadły o średnio 0,1 proc. w porównaniu z marcem, głównie ze względu na taniejące paliwa.
Gonimy Europę. Cenami
Niestety w porównaniu z Europą ceny rosną u nas dużo szybciej. W ciągu czterech pierwszych miesięcy 2020 roku polski indeks cen konsumpcyjnych wzrósł o 1,41 proc. Szybciej ceny rosły tylko w Turcji, na Malcie i w Czechach – wynika z naszych wyliczeń na bazie danych Eurostatu i urzędów statystycznych.
Tymczasem w krajach strefy euro ceny w tym roku przeważnie spadały. O średnio 0,01 proc. w całej strefie euro. Największa deflacja była w Słowenii (-1,99 proc.), Grecji (-0,61 proc.) i Hiszpanii (-0,51 proc.), a poza strefą euro jeszcze w Szwecji (-1,4 proc.). W Niemczech ceny poszły nieco w górę – ale tylko o 0,3 proc.
Zaprezentowane 6 maja prognozy Komisji Europejskiej na najbliższe dwa lata też nie są dla nas optymistyczne. Ceny mają u nas iść w górę tak szybko jak tylko w dwóch krajach UE.
Komisja prognozuje, że inflacja w Polsce wyniesie 2,5 proc. w 2020 roku, a 2,8 proc. w 2021. Gorzej mają mieć tylko Węgrzy (odpowiednio 3 i 2,7 proc.) i Rumuni (odpowiednio 2,5 i 3,1 proc.). Tymczasem w strefie euro ceny mają w bieżącym roku pójść w górę o zaledwie 0,2 proc.
Wielkie wyrównywanie cen
Obserwowany już od wejścia do Unii trend wyrównywania cen polskich z zachodnimi w ten sposób nabierze przyśpieszenia. Według najnowszych dostępnych wyliczeń Eurostatu ceny Polskie były w 2018 roku jednymi z najniższych w UE. O 45,4 proc. niższe od średniej unijnej. Chodzi o ceny aktualnej konsumpcji indywidualnej.
Taniej na zakupach było tylko w ośmiu krajach europejskich, z czego najtaniej w Turcji – o 62,1 proc. niżej od średniej UE. Pozostałe kraje z najniższymi cenami to (kolejność nieprzypadkowa): Macedonia Północna, Albania, Bułgaria, Rumunia, Serbia, Bośnia i Hercegowina oraz Czarnogóra.
Ale w Polsce ceny w 2004 roku były jeszcze o 53,3 proc. niższe od średniej UE. Potem rosły szybciej niż w Unii do 2008 roku, by później spowolnić „gonienie Unii”. Od 2017 jednak znacząco przyśpieszyliśmy wyrównywanie cen.
Według naszych wyliczeń na bazie inflacji w ubiegłym roku ceny były u nas niższe już tylko o średnio 45,1 proc. od UE, a na bazie prognoz Komisji Europejskiej w tym roku będą niższe o 44 proc. i w przyszłym o 43,2 proc.
Wyrównywanie cen pomiędzy państwami to jedna z wielu przyczyn narastającej inflacji. Inna to wielka ilość pieniądza, która poprzez różnego rodzaju zasiłki zaczęła w Polsce trafiać od państwa do ludzi jako 500+, czy 13. emerytura. To zwiększyło popyt w sklepach i podkręciło ceny. W tym roku będzie to jeszcze pusty pieniądz, który dodrukował NBP, żeby skupić obligacje skarbu państwa, emitowane celem pomocy dla firm na czas pandemii.
Wreszcie kolejne przyczyny są od Polaków już zupełnie niezależne, jak cena ropy, czy cena mięsa wieprzowego, która wystrzeliła w górę na fali afrykańskiego pomoru świń w Chinach. Akurat w Polsce cena tego mięsa ma bardzo duże przełożenie na wskaźnik inflacji. Dodatkowo duże znaczenie we wzroście inflacji miała energia elektryczna, która zdrożała w wyniku wzrostu cen praw do emisji CO2.
Szybciej ceny rosną w Afryce i Ameryce Płd.
Jeszcze w 2014 roku byliśmy jednym z krajów, gdzie ceny spadały najszybciej na świecie. Na 194 badane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy państwa zostaliśmy sklasyfikowani na 188. miejscu, tj. w 187 krajach ceny rosły szybciej.
Miejsce w pierwszej setce utrzymaliśmy do 2018 roku. W roku ubiegłym według danych MFW mieliśmy 67. najwyższą inflację świata.
Pierwsze miejsce zajęła Wenezuela z inflacją 9 585 proc., drugie Zimbabwe, a trzecie Sudan. Z naszą inflacją 3,4 proc. uplasowaliśmy się na poziomie Mozambiku, Ugandy i Gwatemali.
W bieżącym roku ma być trochę lepiej i nasza inflacja – według prognoz MFW 2,15 proc. – ma być dopiero 90. na świecie. Na podobnym poziomie jak w Nigerze, czy w Gwinei Równikowej. Jeśli to prognozy Komisji Europejskiej okażą się jednak bardziej precyzyjne to znajdziemy się w rankingu na poziomie Albanii, Islandii i Republiki Kongo.
BUSINESSINSIDER.COM.PL