W ubiegłym roku pracujący w Polsce Ukraińcy przekazali do kraju równowartość 3,7 mld dolarów. Większość przewoziła gotówkę przez granicę, ale teraz nie ma jak tego robić, więc szukają nowych metod. Szukają też nowych krajów do życia i pracy. Polskę gonią Wielka Brytania i Czechy.
Z roku na rok coraz więcej Ukraińców wyjeżdża do pracy za granicę i przesyła do kraju coraz większe kwoty. Jeszcze w 2015 roku było to 6,9 mld dolarów. W 2019 roku wartość transferów wzrosła do 12 mld dolarów, wynika z danych ukraińskiego banku centralnego.
Najwięcej pieniędzy trafia na Ukrainę z Polski. W ubiegłym roku było to prawie 3,7 mld dolarów, czyli około 30 proc. wszystkich przekazów. Jednak o ile wartość transferów z Polski w ostatnich latach dynamicznie rosła, w 2019 roku nie widać już tej tendencji.
W 2015 roku Ukraińcy przekazali z Polski do swojego kraju równowartość 1,3 mld dolarów. W kolejnych dwóch latach ta kwota zwiększyła się do 2 mld, a następnie do 3,1 mld dolarów. W 2018 roku również widać było wzrost, choć już nie tak dynamiczny. Z Polski na Ukrainę trafiło wtedy 3,65 mld dolarów. Natomiast najnowsze dane za 2019 rok pokazują, że wartość transferów z Polski praktycznie stanęła w miejscu i wyniosła 3,69 mld dolarów.
Wielka Brytania i Czechy nowym domem Ukraińców
Skąd zatem w ubiegłym roku popłynęło na Ukrainę zdecydowanie więcej pieniędzy? Nie były to Niemcy, gdzie wzrost wyniósł 8 proc., lecz Wielka Brytania i Czechy. Transfery z tych państw zwiększyły się o odpowiednio 50 proc. i 30 proc. Z Wielkiej Brytanii Ukraińcy przekazali do kraju równowartość 600 mln dolarów, a z Czech 1,1 mld dolarów. To znacznie mniej niż z Polski, jednak widać wyraźny przyrost. Z Niemiec natomiast popłynęło na Ukrainę 460 mln dolarów.
Dane uwzględniają nie tylko kanały oficjalne, czyli przelewy bankowe oraz przekazy pieniężne za pośrednictwem firm płatniczych, ale też nieoficjalne, jak pieniądze przewiezione przez granicę. W ubiegłym roku kanałami oficjalnymi z Polski trafiło na Ukrainę zaledwie 230 mln dolarów, czyli niecałe 900 mln zł, wynika z danych ukraińskiego banku centralnego. To tylko 6 proc., czyli kropla w morzu przy całej kwocie transferów z Polski, która wyniosła 3,7 mld dolarów, czyli około 14 mld złotych.
Kierowca, konduktor, znajomy
Taniej jest przecież przewieźć gotówkę samemu czy też dać ją znajomemu lub… nieznajomemu, np. kierowcy. W badaniu zrobionym przez Busradar.pl pod koniec lutego, 3 proc. osób przyznało, że daje gotówkę kierowcy lub konduktorowi, którzy jadą na Ukrainę. 10 proc. odpowiedziało, że przekazuje znajomym, 20 proc. dostarcza osobiście, a kolejne 20 proc. robi to „w inny sposób”.
W Polsce jest więc ciągle wielu potencjalnych klientów, których mogą pozyskać firmy oferujące zagraniczne przekazy pieniężne. Niektóre z nich po wybuchu pandemii odnotowały wzrost liczby transakcji. Część Ukraińców wróciła do kraju, ale ci, którzy zostali, nie mają jak przekazać pieniędzy „z ręki do ręki”. Liczba przelewów na Ukrainę w EasySend wzrosła w marcu o 27 proc., a w kwietniu o 14 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem.
– Osoby, które do tej pory preferowały przywożenie pieniędzy za granicę osobiście lub za pośrednictwem znajomych, obecnie zostały w pewnym sensie zmuszone do szukania alternatywnych rozwiązań, jakimi są przelewy międzynarodowe – mówi Robert Lewandowski z EasySend.
– Być może dopiero w maju będzie widoczne odwrócenie tej tendencji, ponieważ jest to pierwszy miesiąc następujący po znaczącej redukcji zatrudnienia przez firmy, a zatem dochody dużej części pracowników pochodzenia ukraińskiego mogą być mniejsze – dodaje.
Z kolei z danych Ria Money Transfer wynika, że w marcu i kwietniu liczba przelewów na Ukrainę opłacanych gotówką we wpłato-bankomatach wzrosła o około 150 proc. w porównaniu z miesiącami sprzed pandemii. W przypadku transakcji opłacanych kartą wzrost wyniósł około 120 proc.
Wzrost liczby transakcji nie zawsze oznacza jednak, że przekazano dużo więcej pieniędzy, gdyż kwoty przelewów mogą być mniejsze. W kwietniu średnia kwota przelewana przez Ukraińców za pomocą aplikacji Pay Ukraine wynosiła 770-900 zł i nie była mniejsza niż przed epidemią. Dziennie użytkownicy aplikacji przekazywali z Polski około 330 tys. zł.
Podobnie jak w innych branżach, teraz najwięcej mogą zyskać firmy, które nie wymagają wizyty w oddziale i stawiają na rozwiązania mobilne. Niektóre w czasie epidemii starają się przyciągnąć klientów zniżkami i promocjami. Być może nowi klienci z Ukrainy zostaną z nimi również po odmrożeniu granic i przestaną przekazywać gotówkę kierowcom.
MONEY.PL