Były kanadyjski polityk Thomas Lukaszuk, który z pochodzenia jest Polakiem, wystosował list otwarty do premiera Mateusza Morawieckiego. Napisał w nim, że większość Polaków mieszkających lub czasowo przebywających w Kanadzie może zostać pozbawiona możliwości udziału w wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej.
Thomas Lukaszuk ma 51 lat. Urodził się w Gdyni. Przez 15 lat był parlamentarzystą, a także ministrem edukacji, ministrem nauki, ministrem zatrudnienia, ministrem emigracji i wicepremierem kanadyjskiej prowincji Alberta. Obecnie prowadzi kilka prywatnych firm i jest komentatorem w kanadyjskich programach telewizyjnych.
W Polsce zasłynął przede wszystkim z krytyki ojca Rydzyka i dostarczeniu do Watykanu słynnego „apelu o ukrócenie politycznej działalności Tadeusza Rydzyka”, pod którym znalazło się ponad 200 tys. podpisów (niedawno odniósł się do niego watykański dyplomata Luigi Roberto Cona).
Spraw związanych stricte z polską polityką Lukaszuk nigdy publicznie nie poruszał, gdyż – jak nieraz podkreślał – nie czuł się do tego uprawniony, ponieważ od lat nie mieszka w Polsce. Teraz postanowił zrobić wyjątek, chodzi bowiem o ważny interes kanadyjskiej Polonii – jej prawo do oddania głosu na Prezydenta RP.
W swoim liście do premiera Morawieckiego napisał: „Obawiam się, że moje fundamentalne prawa demokratyczne i prawa milionów obywateli Polski mieszkających za granicą mogą zostać naruszone”.
Były kanadyjski polityk nadmienił, że według ostatnich doniesień głosowanie Polonii w Kanadzie ma wyglądać następująco: najpierw chętni do oddania głosu muszą zarejestrować się na liście wyborców w najbliższym konsulacie generalnym, potem mają dostać od lokalnej poczty karty do głosowania, ale będą musieli oddać je osobiście w najbliższym konsulacie generalnym.
„Nie wszyscy mieszkają w dużych miastach”
Thomas Lukaszuk stoi na stanowisku, że to w praktyce wyklucza z wyborów większość kanadyjskiej Polonii. Główny powód to ten, że z powodu pandemii w większości prowincji nie można swobodnie się przemieszać i chcąc pojechać do konsulatu, Polacy mogliby naruszyć prawo. Druga przeszkoda polega na tym, że w Kanadzie są tylko cztery polskie konsulaty generalne, a to ogromny kraj, drugi pod względem wielkości na świecie (za Rosją i przed Chinami).
„Setki tysięcy polskich obywateli mieszkają w innych miejscach, takich jak Edmonton, Calgary, Regina czy Winnipeg, które są oddalone nawet o 2500 kilometrów od najbliższego konsulatu generalnego. Wymóg podróży do placówki dyplomatycznej pozbawi możliwości uczestnictwa w wyborach wiele osób, szczególnie starszych członków Polonii” – napisał Lukaszuk.
I dodał, że wolałby, aby polski rząd przeprowadził wybory w innym czasie.
– Większość Polaków nie będzie mogła głosować osobiście w konsulatach – tłumaczy Onetowi Thomas Lukaszuk. – Głosowanie korespondencyjnie też będzie niemalże niemożliwe, ponieważ wymagałoby pójścia na pocztę, aby przesłać list polecony, co dla wielu seniorów podczas pandemii będzie niewykonalne. Tutejsza poczta jest zresztą mniej wydajna poprzez COVID-19, a w dodatku jest przeładowana przesyłkami pakunków, ponieważ sklepy są pozamykane i ludność zamawia towary poprzez pocztę.