Polski dyplomata z USA krytykuje plany dotyczące wyborów prezydenckich

To, co dzieje się wokół wyborów prezydenckich, stawia polską służbę konsularną w trudnym położeniu – powiedział w rozmowie z RMF FM polski dyplomata z USA. Jego zdaniem, na przygotowanie głosowania korespondencyjnego będzie za mało czasu, zaś organizowanie tradycyjnych lokali wyborczych wbrew zaleceniom lokalnych władz określa mianem szaleństwem.

Według oficjalnego komunikatu na stronach rządowych dotyczącego przeprowadzenia nadchodzących wyborów prezydenckich za granicą, wyborcy „zgodnie z obecnie obowiązującym stanem prawnym, będą mogli zagłosować w obwodach głosowania utworzonych za granicą wyłącznie osobiście”. Równocześnie jednak zaznaczono, że jeśli wejdzie w życie ustawa o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym, to będzie ona główną podstawę prawną do przeprowadzenia wyborów. W Stanach Zjednoczonych MSZ utworzyło dziesięć obwodów – tam, gdzie są największe skupiska Polaków. W przypadku wyborów planowanych na 10 maja br., z powodu różnicy czasu Polonia pójdzie głosować już 9 maja. To oznacza, że jeśli przepisy o głosowaniu korespondencyjnym wejdą w życie, to wedle obecnie obowiązujących terminów i w kontekście sytuacji politycznej, w Stanach Zjednoczonych rejestracja wyborców miałaby zakończyć się już o północy z 7 na 8 maja.

Przeczytaj:  Media: szef MSZ „po cichu” podpisał rozporządzenie dot. wyborów prezydenckich poza granicami Polski

W rozmowie z RMF FM plany te krytycznie ocenia pragnący zachować anonimowość polski dyplomata.  – Mamy więc w zasadzie jeden dzień: nie ma technicznej możliwości, aby ludziom w tak ogromnym kraju, w warunkach pandemii, dostarczyć (w tak krótkim czasie) karty do głosowania –  podkreśla cytowany przez RMF FM dyplomata.

Co więcej, organizowanie tradycyjnych lokali wyborczych wbrew lokalnym zaleceniom, obowiązującym w czasie pandemii, „nazywa wprost szaleństwem”. Jego zdaniem, organizowanie głosowania i gromadzenie ludzi przed konsulatami w czasie, gdy lokalne władze przekonują do pozostania w domach, może grozić nawet zgrzytem dyplomatycznym.

– Nie jesteśmy w stanie zapewnić wyborcom bezpieczeństwa  – podkreśla dyplomata i dodaje, że „to, co dzieje się wokół wyborów prezydenckich, stawia polską służbę konsularną w trudnym położeniu”.

W USA polskie MSZ utworzyło dwa obwody do głosowania w Waszyngtonie, po trzy w Nowym Jorku i Chicago oraz po jednym w Los Angeles i Huston. Należy jednak zaznaczyć, że w większości z nich występuje trudna sytuacja epidemiczna. Dotyczy to szczególnie Nowego Jorku, a także Chicago. Z kolei w Waszyngtonie szczyt zachorowań spodziewany jest mniej więcej w zaplanowanym terminie wyborów. We wszystkich tych miastach obowiązują nakazy pozostania w domach.

Jak pisaliśmy  , na stronie Rządowego Centrum Legislacji zamieszczono Projekt rozporządzenia Ministra Spraw Zagranicznych w sprawie utworzenia obwodów głosowania w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 roku dla obywateli polskich przebywających za granicą. „Przeprowadzona pogłębiona analiza wykazała, że przeprowadzenie wyborów w niektórych państwach będzie bardzo utrudnione, a w wielu niemożliwe” – czytamy w uzasadnieniu. „Sytuacja epidemiczna w zasadzie we wszystkich państwach nie jest stabilna i może się okazać, że przed dniem wyborów konieczne będzie przeprowadzenie zmiany rozporządzenia dodając bądź odejmując kolejne obwody”.

Zaznaczono, że w wielu krajach wprowadzono zakazy gromadzeń czy ograniczenie w poruszaniu się, które w ocenie konsulów będą przedłużane. Co więcej, obecnie „nie uwzględniono w projekcie tych państw o licznej Polonii, które expressis verbis nie wyraziły zgody na organizację wyborów w drodze głosowania osobistego (USA, Kanada, Wielka Brytania, Niderlandy, Luksemburg, Niemcy), bądź które nie udzieliły odpowiedzi, a zgoda jest wymagana (Szwajcaria, Włochy, Malta, RPA, Serbia, Irlandia, Nowa Zelandia)”. Załącznik do dokumentu nie uwzględnia też Hiszpanii. Kraj ten odnotowuje obecnie najwięcej w Europie zakażeń SARS-CoV-2.

Rmf24.pl   / Kresy.pl

FAKT.PL

Więcej postów