W ubiegłym tygodniu minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak ujawnił w publicznym radiu, że prawdopodobnie zostanie ponownie szefem resortu ON. Po spektakularnych decyzjach dotyczących m.in. podpisania 15-letniego Programu Modernizacji Technicznej z budżetem ok. 524 mld zł, zapowiadanych podwyżek kadry zawodowej WP czy też licznych umów z polską zbrojeniówką na dostawy sprzętu wojskowego, czeka go trudny okres. Cześć zadań nie została zrealizowana, niektóre drażliwe, jak np. koncepcja rozwoju korpusu podoficerskiego została przesunięta po wyborach. W dodatku przyjdzie mu współpracować w okresie – jak ostrzegają ekonomiści – nadciągającego spowolnienia gospodarczego z „totalną opozycją”, jak choćby w Senacie. Ale nabył doświadczenie i nie pozwala – jak świadczą ostatnie jego decyzje dotyczące prac badawczo-rozwojowych czy terenowej administracji wojskowej – wodzić się za nos.
Pięćdziesięcioletni minister, wywodzący się z Legionowa, uzyskał ponad 135 tysięcy głosów z warszawskiego okręgu nr 20. Szefem MON został na początku stycznia 2018 r. Miał ocieplić relacje z prezydentem RP Andrzejem Dudą, który poprzednikowi Antoniemu Macierewiczowi zablokował na kilkanaście miesięcy awanse generalskie z powodu konfliktu o gen. bryg. Jarosława Kraszewskiego i jego dostęp do informacji niejawnych.
Przyspieszenie prac nad strategią
W lutym 2018 r. doszło do dwugodzinnego spotkania cywilnego szefa resortu obrony i jego zastępców ze zwierzchnikiem sił zbrojnych oraz kierownictwem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W jej trakcie ustalono szczegóły dotyczące m.in. systemu kierowania i dowodzenia siłami zbrojnych, usprawnienia polityki kadrowej w Wojsku Polskim, co oznacza nie tylko odblokowanie nominacji generalskich, a także zapowiedź uruchomienia prac nad nową Strategią Bezpieczeństwa Narodowego RP (SNB). Poprzednią strategię zatwierdził 5 listopada 2014 r prezydent Bronisław Komorowski. Zastąpiła tę z 2007 r. W dotychczasowej strategii do 2022 roku wpisanej w rządowy system zarządzania długookresowym rozwojem kraju zawarto koncepcje m.in. budowy zintegrowanego systemu bezpieczeństwa państwa opartego na sojuszniczych i dwustronnych zabezpieczeniach oraz stopniową rozbudowę własnego potencjału.
Z tych ustaleń nie została przyjęta jedynie strategia. Niedawno media doniosły, że premier powołał specjalny zespół, który ma przygotować projekt nowej SBN do końca tego roku. Czy w kilkanaście tygodni można opracować i przekonsultować najważniejszy dokument dla systemu bezpieczeństwa państwa? Dokument jest tajny, ale niedawno szef Sztabu Generalnego WP gen. broni. Rajmund Andrzejewski ujawnił, że prace nad SPO będą w przyszłym roku najważniejsze.
Należy się spodziewać, że ogłoszenie i podpisanie przez zwierzchnika sił zbrojnych SBN, przy dużym zaangażowaniu szefa resortu obrony, może nastąpić w pierwszym kwartale przyszłego roku. Nie przypadkowo. Dokument może być podpisany jeszcze w trakcie kompanii przed wyborami prezydenckimi.
Reforma korpusu podoficerskiego
Bardziej drażliwym społecznie problemem jest „koncepcja wzmocnienia korpusu podoficerskiego”, którą minister Błaszczak zarysował rok temu w Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Poznaniu. Efekty pracy zespołu, powołanego przez szefa SG WP mają być przedstawione ministrowi obrony do końca tego roku, czyli już po wyborach. Nie przypadkowo, bo w środowisku podoficerskim krążą różne przypuszczenia, które mogą doprowadzić do masowej ucieczki z armii najbardziej doświadczonych żołnierzy . To przypomina stąpanie do polu minowym, na którym zastawiono różne pułapki. Należą do nich takie obszary rozwoju podoficerów, które mają być zreformowane jak: powrót do tożsamości stopnia i stanowiska wśród podoficerów starszych; przegląd wszystkich stanowisk służbowych i ich ponowna „wycena”, utworzenie stanowisk starszych podoficerów dowództw na szczeblu batalionu i dywizjonu czy też nowa rola szefa pododdziału.
Z okazji 101 rocznicy utworzenia SG WP gen. Rajmund Andrzejczak zapewnił, że „koncepcja rozwoju korpusu podoficerów materializuje się w sposób efektywny, rozważny, z uwzględnieniem kwestii socjalnych”. To od ministra obrony będzie zależała nie tylko ostateczna akceptacja ustaleń zespołu, ale także stworzenie odpowiedniego systemu motywacyjnego.
Zadanie to będzie o tyle łatwiejsze, bowiem tuż przed wyborami – na wniosek szefa MON – prezydent RP podwyższył od przyszłego roku wskaźnik średniego uposażenia żołnierzy zawodowych z 3,63 do 3,81 krotności kwoty bazowej. Dzięki podwyższeniu od 1 stycznia 2020 r. kwoty bazowej, przeciętne uposażenie kadry zawodowej WP zwiększy się średnio o 574 zł brutto. Jest pole manewru, by przynajmniej zwiększyły się różnice między stopniem kaprala (grupa 2) a starszego chorążego sztabowego (grupa 10). Obecnie w stawkach zasadniczych wynoszą one 860 zł brutto. Ponadto jest szansa na stworzenie bardziej motywacyjnego systemu dodatków za posiadane kwalifikacje.
Agencja ds. uzbrojenia jak fatamorgana
Prawie dwa lata temu szef MON zapowiedział prace nad utworzeniem agencji ds. uzbrojenia, która miała całościowo zająć się zakupami dla wojska. Odpowiadał za to ściągnięty z MSWiA i nowo mianowany szef Inspektoratu Implementacji Innowacyjnych Technologii Obronnych (I3TO) dr n. pr. Paweł Olejnik. Wydawać by się mogło, że tuż przed wyborami minister Błaszczak ujawni choćby założenia projektu ustaw, ale w wywiadzie dla „PZ” stwierdził jedynie, że to bardzo skomplikowana sprawa. Obejmuje bowiem nowelizację wielu ustaw i wymaga konsultacji z resortami. Wiele się o tej agencji mówi, ale nikt nie widział choćby zarysu koncepcji. Jest jak fatamorgana.
Nie ma co ukrywać, że problemów do rozwiązania przy tworzeniu nowej agencji jest sporo. Jeden z nich dotyczy tego, czy nowa instytucja ma pomagać w ostatnich etapach prac wdrożeniowych ( m.in. przy testowaniu, weryfikacji i walidacji elementów systemu uzbrojenia), czy też ma przejąć pełny zakres prac badawczo-rozwojowych, co byłoby dla niej „kulą u nogi”. Pracami badawczo-rozwojowymi politycy nie mogą się chwalić, bo pełny ich zakres od pomysłu do wdrożenia trwa niekiedy kilka kadencji parlamentu. Są to często efekty działań poprzednich ekip rządzących, o czym się nie mówi. Na przykład prace nad obecnie dostarczanym do polskiej armii samobieżnym moździerzem kalibru 122 mm RAK rozpoczęto w 2006, natomiast pierwszy prototyp pojawił się trzy lata później. Z kolei samobieżna haubica 155 mm KRAB ma dwudziestoletnią historię, a nowy pływający wóz bojowy, nagrodzony w tym roku przez MON na targach w Kielcach uzyskał dofinansowanie Narodowego Centrum Badań i Rozwoju w 2014 r. Będzie wdrażany po 2020 r. jako następca BWP-1 pod warunkiem, że w kasie MON będą środki na wdrażanie tego projektu.
Coraz mniejsze środki na prace badawczo-rozwojowe
Tymczasem od kilku lat w resorcie obrony narodowej gwałtownie spadają nakłady na badania i wdrożenia, chociaż ustawa o finansowaniu i modernizacji technicznej sił zbrojnych gwarantuje 2,5 proc. budżetu obronnego. W tym roku powinno to być ok. 1,1 mld zł. A jakie było wykonanie? Z oficjalnych danych MON wynika, że w 2016 r. na prace badawczo-rozwojowe przeznaczono 67,3 proc. tego co zapisano w ustawie , w 2017 r. – 39 proc. a w 2018 r. – tylko 21 proc. To oznacza znaczne ograniczenie wydatków na kosztowne wdrożenia. Należy bowiem zauważyć, że środki na prace badawczo-rozwojowe w resorcie obrony są rozdzielane dla Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (około 200 mln zł rocznie w formie dotacji ) oraz coraz mniejsze znajdujące się w dyspozycji Inspektoratu Uzbrojenia oraz Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego. Niepokojący jest fakt, że w ostatnim dziesiątym, zakończonym we wrześniu br. konkursie NCBR na projekty dotyczące priorytetowych obszarów rozwoju technologii w sferze obronności i bezpieczeństwa wewnętrznego, MON nie zgłosił ani jednego projektu !!!
Jest to efekt braku określenia rzeczywistych potrzeb w ramach faz analityczno-koncepcyjnych. Przykładem może być projekt „Kwisa”, dostosowujący system identyfikacji „swój-obcy” do standardu NATO Mark XXIIA w zakresie Mode 5. Tworzone są wymagania na konkretne systemy, co hamuje prace nad „Kwisą”, realizowane przez PIT-RADWAR SA. Tymczasem urządzenia należy wymienić do lipca 2020 r., bo inaczej – jak ostrzegają eksperci – stracimy zdolność współpracy w NATO.
Nawet jak są to projekty, które osiągnęły najwyższy poziom gotowości technologii i są unikalne w skali światowej to zostały odstawione na półkę. Na przykład System radiolokacji pasywnej PET/PCL, opracowany przez PIT-RADWAR SA, Politechnikę Warszawską i AM Technologies Polska Sp. z.o.o. ze środków NCBR, nie zostanie wykorzystany w programie „Wisła”. Obecnie nie ma na świecie systemu pasywnego, który łączy informację z dwóch podsystemów PCL i PET.
Po naukę do MSWiA?
W resorcie obrony bardzo trudno jest uzgodnić wstępne założenia taktyczno-techniczne i zatwierdzać kolejne fazy realizacji projektów badawczo-rozwojowych. Powoduje to liczne opóźnienia prac B+R i nie występuje…. w pokrewnym resorcie mundurowym Warto, by wywodząca się z MSWiA kadra kierownicza zaprosiła kilku ekspertów z tego resortu jak można w miarę szybko i sprawnie uzgodnić projekt. Wydaje się, że po dwóch latach minister Błaszczak dostrzegł ten problem. W tym tygodniu szef MON podjął decyzję nr 181 o powołaniu specjalnego zespołu, na czele z wiceministrem Tomaszem Zdzikotem. Jego zadaniem jest przedstawienie ministrowi w ciągu dwóch miesięcy oceny systemu planowania i realizacji badań naukowych oraz prac rozwojowych prowadzonych w resorcie obrony i poza nim.
Zyskają amerykańskie firmy
Na razie skutek jest taki, że wojsko coraz więcej kupuje gotowych produktów, głównie za granicą a coraz mniej inwestuje w opracowanie nowych rozwiązań z udziałem polskiego przemysłu obronnego. Utrzymanie tej negatywnej tendencji może spowodować, że coraz więcej nowoczesnego uzbrojenia i sprzętu wojskowego i części zamiennych będzie trzeba nabywać od zagranicznych dostawców, głównie od Amerykanów.
Ma to swoje potwierdzenie w podpisanym tuż przed wyborami Planie Modernizacji Technicznej (PMT). Kwota 524 mld zł robi wrażenie, nawet jak obejmuje okres piętnastoletni. MON poinformował, że w tym okresie jest zainteresowany zakupem samolotów F-35, dodatkowej eskadry F-16, nowoczesnych śmigłowców uderzeniowych czy też kontynuowaniem programu HOMAR .
Znaczna część tych zakupów od amerykańskich koncernów może być podpisana w najbliższych latach przez ministra Błaszczaka. Natomiast nie znane są dość optymistyczne założenia finansowe PMT. W przypadku spodziewanego osłabienia tempa rozwoju tempa gospodarczego, skutki kryzysu odczuje przede wszystkim Polska Grupa Zbrojeniowa. Ten moloch nie za bardzo nie może się pochwalić innowacyjnymi rozwiązaniami, które mogą być sprzedawane za granicę w ramach np. kooperacji. PGZ jest uzależnione przede wszystkim od MON.
W publicznej informacji o PMT napisano jedynie o kontynuacji zakupów armatohaubic KRAB, KTO Rosomak, moździerzy samobieżnych Rak, robotów wspomagających pracę saperów czy też mostów Daglezja. Wspomina się także o zastąpieniu postsowieckich i wysłużonych wozów piechoty BWP-1 na rzecz pływającego wozu piechoty „Borsuk”. To stanowczo za mało jak na tak ogromne wydatki.
Współpraca z opozycją wydaje się konieczna
Szef MON po dwóch latach nabył doświadczenie i nie zawsze akceptuje propozycje różnych pseudoreform, które pozwalają w resorcie obrony utrzymać administrację i wysokie etaty. Przykładem tego jest niedawno opublikowany na portalu artykuł pt. „Święto administracji wojskowej. Czy nowa reforma struktur dojdzie do skutku”. Artur Kolski zwraca uwagę, na zablokowanie przez ministra decyzji, które pozwalają przyjmować do WKU podoficerów bez żadnego doświadczenia.
Minister obrony musi być także przygotowany na wiele pytań i interpelacji , zwłaszcza ze strony rosnącej w siłę opozycji. Sprawy obronności państwa powinny raczej łączyć różne ugrupowania polityczne, ale brakuje dobrej woli także ze strony ministra Błaszczaka. Przez dwa lata ani razu nie zaszczycił obecnością otwartego posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej, którego przewodniczący był z PiS . W poprzedniej kadencji takim łącznikiem między MON a parlamentem był Wojciech Skurkiewicz, wiceminister obrony narodowej, który zdobył ponad 126 tysięcy głosów w walce o mandat senatora w okręgu radomskim. Czy uda mu się połączyć mandat senatora w opozycji ze stanowiskiem wiceministra? Zadanie trudne, ale akurat tym obszarze współpraca wydaje się konieczna.