Mariusz Błaszczak, który zadeklarował, że nadal chce kierować MON, dużo obiecał w czasie kampanii wyborczej. Ale szanse na realizację zapowiedzi są znikome.
Ostatnia obietnica kampanii związana była z podwyżkami dla żołnierzy. Za tym poszły już konkretne decyzje. Prezydent Andrzej Duda na poligonie w Nowej Dębie podpisał rozporządzenie, dzięki któremu mnożnik tzw. kwoty bazowej wzrósł z poziomu 3,63 do 3,81. Od przyszłego roku średnie wynagrodzenie wojskowych, wraz z dodatkami zwiększy się o 576 zł. Żołnierz zawodowy będzie zarabiał średnio 6153 zł, do tej pory było to 5529 zł.
Warto przypomnieć, że poprzednia podwyżka, z początku tego roku, wynikała z zaoszczędzenia środków w budżecie na wynagrodzenia. Wojsko miało etaty, ale ich nie obsadziło. Utrzymywało wakaty i oszczędzało pieniądze.
Takie działanie mija się z zapowiedziami zwiększenia liczby żołnierzy. Dziś w siłach zbrojnych służy 106 tys. żołnierzy zawodowych, tymczasem MON widzi armię 150-tysięczną. Oczekiwanych efektów nie przyniosła na razie kampania społeczna „Zostać żołnierzem Rzeczypospolitej”. Być może wynika to z tego, że niewydolny jest system rekrutacji. Nasi rozmówcy narzekają na zbytnią jej biurokratyzację i „nieprzyjazne” procedury zaliczania badań lekarskich.
Na finiszu kampanii minister Błaszczak podpisał plan modernizacji technicznej na lata 2021–2035. Zapowiedział, że w tym okresie na uzbrojenie i wyposażenie zostanie wydanych aż 524 mld zł. W trakcie prezentacji tego planu szef MON w zasadzie obiecał wojsku wszystko, od dronów poprzez śmigłowce, czołgi po satelity obserwacyjne.
Nie odpowiedział jednak na pytania, w oparciu o jakie założenia wyliczona została tak oszałamiająca kwota wydatków. Poprosiliśmy resort o wytłumaczenie metodologii tych wyliczeń, ale nie otrzymaliśmy jasnej odpowiedzi. Np. jakie środki mogą być przeznaczane na zakup uzbrojenia w poszczególnych latach oraz kiedy będą realizowane programy operacyjne.
MON stwierdził jedynie, że planowane wydatki budżetowe na PMT w latach 2020–2035 oparte są na prognozie PKB utworzonej na podstawie wskaźników z „Wytycznych Ministerstwa Finansów”. Przejrzeliśmy je i zakładają one stopniowy spadek PKB od poziomu 103,4 w 2021 r. do 102,2 w 2035. „Aby proces modernizacji był sprawniejszy, skuteczniejszy i przede wszystkim wydajny, minister podjął decyzję o wydłużeniu okresu planistycznego z 10 do 15 lat. Prognozę limitu wydatków PMT na lata 2021–2035 określa Sztab Generalny WP poprzez szefa zarządu planowania rzeczowego – P8″ – odpowiedział nam resort, ale tych danych nie podał.
MON zapewnił też, że stopniowo zwiększane będą wydatki na obronność do 2,1 proc. PKB w roku 2020, a docelowo do minimum 2,5 proc. PKB w 2030 roku. Zwiększenia tego wskaźnika w kolejnych latach MON na razie nie przewiduje.
Chociaż minister zapewnił, że kluczowym programem będzie pozyskanie 32 samolotów F-35, z którymi mają współdziałać bezzałogowce, a także zakup samolotów F-16, nie odpowiedział na pytanie dotyczące dzisiejszego stanu Sił Powietrznych. Nie wiadomo więc, kiedy do służby wrócą, a także ile ich będzie – uziemione od miesięcy MiG-29. Wiadomo tylko, że Sztab Generalny WP zakłada, że maszyny te mogą być eksploatowane do 2030 r.
Równie mgliście wygląda przyszłość Marynarki Wojennej. Wprawdzie Błaszczak zapowiedział pozyskanie dwóch okrętów „obrony wybrzeża” oraz sześć lekkich okrętów rakietowych wybudowanych w polskich stoczniach, prześliznął się po temacie ewentualnego pozyskania okrętów podwodnych w ramach programu „Orka”.
Nie wiadomo, kiedy one trafią do portów, poza tym że MON przewiduje jakieś rozwiązanie pomostowe, które ma zapewnić ciągłość szkolenia marynarzy.
Z naszych informacji wynika, że amerykańscy dowódcy naciskają na to, abyśmy pozyskali zarówno okręty podwodne, jak i fregaty. A o tym przynajmniej oficjalnie na razie nie ma mowy.