PiSmenom zależy na wojskach USA w Polsce, więc są gotowi spełniać niemal dowolne życzenia Wielkiego Sojusznika – mówi Kresom.pl Janusz Korwin-Mikke (Konfederacja), komentując możliwość włączenia Polski w ewentualne działania militarne Waszyngtonu wobec Iranu.
We wtorek, podczas swojego wystąpienia na forum ONZ, prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zaapelował do przywódców innych krajów, by wspólnie z USA wywierały presję na Iran. Dotyczyło to m.in. niedawnych ataków na saudyjskie instalacje naftowe, o które Waszyngton oskarża Teheran. Irańskie władze zdecydowanie odrzucają te oskarżenia. Przypomnijmy też, że wcześniej sekretarz stanu USA Mike Pompeo szukał w Europie koalicjantów do działań przeciwko Iranowi.
Jeszcze przed wizytą polskiego prezydenta w USA w mediach pojawiły się spekulacje, że Trump może wykorzystać okazję i podczas spotkania z Andrzejem Dudą w ramach szczytu ONZ zapytać go, czy Polska jest gotowa wziąć udział w ewentualnej koalicji militarnej przeciwko Iranowi. Pisał o tym m.in. „Dziennik Gazeta Prawna”, powołując się na „dobrze poinformowane źródła w Waszyngtonie”.
Możliwość tą skomentował dla portalu Kresy.pl jeden z liderów Konfederacji Wolność i Niepodległość, Janusz Korwin-Mikke.
Formalnie biorąc, NATO nie zobowiązuje nas do walk poza obszarem Północnego Atlantyku, wliczając w to Morze Śródziemne – zwraca uwagę polityk.
– Niestety: PiSmenom zależy na wojskach USA w Polsce, by broniły nas przed wydumanym atakiem Rosji – więc są gotowi spełniać niemal dowolne życzenia Wielkiego Sojusznika – zaznacza Janusz Korwin-Mikke.
We wtorek w ONZ Donald Trump podkreślał, że ws. Iranu „wszystkie kraje mają obowiązek działać”, a „żaden odpowiedzialny rząd nie powinien finansować irańskiej żądzy krwi”. Zapowiadał też, że jeśli władze w Teheranie nie zmienią swojej polityki, nałożone na Iran sankcje nie tylko nie zostaną zniesione, ale będą dalej zaostrzane.
Trump zapewnił, że USA nie chcą, by ostatni wzrost napięcia na Bliskim Wschodzie, wywołany atakiem na saudyjskie obiekty naftowe, doprowadził do konfliktu zbrojnego na pełną skalę. Jednocześnie zastrzegł, że „zawsze będzie bronił interesów Ameryki”. Amerykański prezydent zaapelował też do krajów Zatoki Perskiej, by znormalizowały swoje relacje z Izraelem. Jego zdaniem, przyczyniłoby się to do powstania regionalnej przeciwwagi dla Iranu.