Wojciech Sz. (36 l.) omal nie zabił strażnika. Skazaniec wpadł w szał, bo dostał do posiłku za małą porcję kiełbasy. Za karę będzie musiał jeść więzienne posiłki znacznie dłużej niż wcześniej się spodziewał. Sąd wydłużył mu odsiadkę.
Wojciech Sz. lubi dobrze zjeść. W listopadzie 2016 roku w zakładzie karnym we Wronkach (woj. wielkopolskie) dostał za mały obiad. – Wydawaliśmy obiad więźniom. Wojciech Sz. zgłosił, że otrzymał za małą porcję – zeznawał w sądzie Dawid H., zaatakowany strażnik. Po zważeniu okazało się, że kiełbasa, którą podano osadzonemu faktycznie była za mała. Dostał więc dokładkę. To go jednak nie uspokoiło. Skazaniec wpadł w szał, zaczął ubliżać i grozić strażnikowi.
Atak na korytarzu
Po południu 36-latek miał wraz z innymi osadzonymi udać się do świetlicy. Z celi wyszedł ostatni. Pod ubraniem ukrył 10-centymetrowy drut. Wojciech Sz. szedł korytarzem dwa metry przed strażnikiem. W pewnej chwili odwrócił się i zaatakował Dawida H. Najpierw go uderzył, a następnie wbił mu drut w szyję. Na szczęście strażnik przeżył.
Sprawa trafiła do sądu. Właśnie wydano wyrok.
– Wojciech Sz. uderzył w newralgiczne miejsce. Gdyby drut trafił w tętnicę, to strażnikowi nie dałoby się już pomóc, nawet gdyby był na sali operacyjnej – mówił wczoraj sędzia Michał Ziemniewski.
Za krwawy atak na strażnika sąd przedłużył recydywiście wyrok. Wojciech Sz., który już odsiaduje 25 lat za zabójstwo partnerki, spędzi za kratami jeszcze 12 i pół roku.
„Jestem teraz blisko Boga”
Na nic zdały się tłumaczenia osadzonego i zapewnienia, że w więzieniu odnalazł Boga.
– Gdybym chciał zabić strażnika, to po prostu bym to zrobił. Między nami doszło tylko do szamotaniny. Raz zabiłem, ale się nawróciłem i jestem teraz blisko Boga – zapewniał Wojciech Sz.
– Oskarżony chciał dokonać zabójstwa – uznał sąd. – To, że mu się nie udało, wynika tylko z obrony samego strażnika i pomocy jego kolegów – uzasadniał sędzia Ziemniewski.
Zaatakowany Dawid H. przez długi czas był na zwolnieniu lekarskim. Nigdy już nie wrócił do pracy z więźniami.