Sejm w Polsce cieszy się wątpliwą sławą. Posłowie i posłanki ciężko pracują na wizerunek polskiego parlamentu. Z raportu przygotowanego przez Super Express wynika, że nasi ustawowi przedstawiciele przepijają dziennie 2500 zł – i to w budynkach sejmowych. Kwoty, wydawane na napoje wyskokowe przy ulicy Wiejskiej cyklicznie rosną.
Sejm nie pracuje codziennie. Mimo to Kancelaria parlamentu nie może narzekać na dochody. Zwłaszcza, że posłowie i ich goście uwielbiają raczyć się procentowymi napojami. Dane, zdobyte przez Super Express, są zatrważające. Wykazują bowiem, że przedstawiciele ludu wydają majątek na napoje alkoholowe.
Sejm zawsze w nastroju
Internetowe virale z udziałem pijanych polskich polityków od lat cieszą się wielką popularnością. Co więcej, rzadko kiedy wobec przedstawicieli władzy wyciągane są konsekwencje z tytułu „stanu wskazującego”. Duża część wyborców z łatwością wybacza parlamentarzystom poalkoholowe incydenty. Zazwyczaj zdania dzielą się następująco: w odniesieniu do członków popieranej partii internauta zamieszcza komentarz „swój chłop/swoja babka!”, natomiast politycznych oponentów swoich ulubieńców ten sam człowiek krytykuje słowami „i właśnie taki jest poziom partii XYZ”.
W zeszłym roku parlamentarzyści i zaproszeni przez nich goście – którzy jako jedyni mogą skorzystać z oferty sejmowej restauracji i drink baru – wydali 80 tysięcy złotych na alkohol w zaledwie 53 dni obrad. Rachunek jest prosty – w ciągu doby, a w zasadzie: godzin pracy lokali, politycy przepijali 1500 złotych. W tym roku jest jeszcze gorzej. Dopiero zaczyna się wrzesień. Przed nami jeszcze kilka posiedzeń Sejmu. Tymczasem przez 27 dni obrad przedstawiciele władzy wydali już 75 tysięcy złotych na spożycie napojów procentowych. To ponad 2700 złotych na picie dziennie.
Może ceny alkoholi są po prostu dużo wyższe niż w innych miejscach? Wręcz przeciwnie, wiele warszawskich lokali wycenia swój procentowy towar dużo drożej. Za pół litra piwa lub kieliszek jakościowej wódki w Sejmie trzeba zapłacić 7 złotych. Dla porównania w jednym z lokali w centrum stolicy cena 0,3 l piwa wynosi przynajmniej 12 zł.
– Kiedy wybieram się do pracy taksówką albo jestem na spotkaniu zdarzy się lampka piwa czy wina – skomentował Roman Kosecki (53 l.) z PO w wywiadzie dla Super Expressu.
– Abstynentem to ja nie jestem, najbardziej lubię drinki – wypowiedział się Tadeusz Cymański (64 l.) z PiS. Przy okazji potwierdził swoją niedawną obecność w sejmowym barze.
Co najciekawsze – politycy starają się walczyć z pijaństwem narodu. Z tego powodu wprowadzili godziny prohibicji w wielu polskich miastach. Alkoholu nie kupimy nocą m. in. w Nowym Sączu, Mielnie, Bytomiu i Krakowie.
INNPOLAND