Rano nie przyjęli go do psychiatryka, po południu zabił. Szokujące kulisy mordu we Florynce

Tej tragedii można było uniknąć! Zanim Stefan W. (30 l.) z Florynki (woj. małopolskie) w szale zabił własną matkę i krawieckimi nożycami dźgał w oczy sąsiadkę, zgłosił się na oddział psychiatryczny szpitala w Nowym Sączu, ale nie został przyjęty. Wrócił do domu i kilka godzin później wpadł w szał.

Horror rozegrał się w poniedziałek. Od kilku dni Stefan W. czuł się gorzej. Trzydziestolatek próbował uciekać z domu, pilnowali go bracia. Miał problemy ze snem, nasilały się też napady agresji, na co uskarżała się mieszkańcom wsi jego matka. Wcześniej leczył się psychiatrycznie, brał leki. Ostre stany zdarzały się mu rzadko, zdaniem sąsiadów bardziej wyglądał na dziwaka niż mordercę. Raz biegał nago po wsi, a gdy rok temu mu się pogorszyło, trafił na oddział psychiatryczny.

Tym razem tak się nie stało. Feralnego dnia Stefan W. pojawił się z bliskimi w Szpitalu Specjalistycznym im. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu, jednak po przebadaniu lekarz odesłał go do domu. Te informacje potwierdza Ewa Bialik, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej. Dlaczego chory człowiek nie został przyjęty na oddział psychiatryczny?

A fakty są takie, że około godz. 11 w poniedziałek Stefan W. był w szpitalu, a po godz. 15 w psychodelicznym szale rzucił się na matkę. Rozciął jej brzuch, a gdy kobieta konała, wybiegł na ulicę. W chorym zwidzie działał na oślep. Trafiło na 78-letnią sąsiadkę Annę. Stefan ranił ja w oczy nożycami krawieckimi i rzucił się do ucieczki. Zatrzymali go syn i wnuk ostatniej ofiary. Obezwładnili szaleńca i przetrzymali do przyjazdu policji. Nie wiadomo czy zaatakowana 78-latka odzyska wzrok.

Czy personel medyczny mógł zapobiec tragedii? Ten wątek bada prokuratura. W szpitalu im. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu nie uzyskaliśmy komentarza do tej sprawy.

SE.PL

Więcej postów