W poniedziałek, w asyście szefa rządu Mateusza Morawieckiego, minister Mariusz Błaszczak podpisał umowę na modyfikację kilkuset czołgów T-72, będących na wyposażeniu armii. Wart 1,75 mld zł kontrakt Morawiecki reklamował jako „kamień milowy w odbudowie potencjału polskiej armii”. Tyle, że to zwykła kiełbasa wyborcza, bo modyfikacja nie wpłynie na walory bojowe maszyn. A premier będzie w nadchodzących wyborach kandydował na Górnym Śląsku.
– Mamy do czynienia z milowym krokiem do odbudowy potencjału polskiej armii. (…) Drodzy pracownicy, to przede wszystkim ogromna radość, ze udało się dopiąć tę umowę, która daje możliwość rozwijania umiejętności i utrzymania miejsc pracy tutaj w Gliwicach – tak w czasie wizyty w zakładach Bumar Łabędy premier Morawiecki zachwalał podpisanie umowy na modyfikację ponad 300 czołgów T-72 za niemal 2 mld zł. Ale wojskowi eksperci nie pozostawiają wątpliwości: ta umowa ma charakter czysto polityczny.
– To poprawienie w niewielkim stopniu walorów tego czołgu. Starego, bo konstrukcja podchodzi z lat 70. Zmodyfikowane będą głównie systemy łączności i celowania. To oczywiście ważne, ale wojskowi wiedzą, że dla czołgu najbardziej liczy się siła ognia i pancerz. A to nie zostało poprawione w żaden sposób – mówi Fakt24 gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych i wiceminister obrony. I dodaje, że te pieniądze to przede wszystkim polityczne wsparcie dla zakładów Bumar, których kondycja jest co najmniej marna.
– To nie wojskowi decydowali, co będzie dobre dla armii, tylko politycy. Jak zwykle. Ale na polu walki będą ginąć nie politycy, tylko żołnierze. Też jak zwykle – wścieka się Skrzypczak.
Nowoczesne były 40 lat temu
T-72 to maszyny pochodzące z lat 70–tych. W tej wersji używa ich jeszcze ledwie kilka armii na świecie, m.in. Etiopia czy Kenia. Na znikomą wartość tej maszyny zwrócił uwagę także były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, gen. Mirosław Różański.
"Rówieśnicy", w tym samym roku weszły do użycia T 72 i Fiaty 126p . Premier Morawiecki komunikuje, że modernizujemy za 1.750 mld te czołgi. Oglądamy w Paryżu systemy do lotów człowieka (żołnierza), słyszymy komunikaty o broni hipersonicznej to nasuwa się pytanie dokąd zmierzamy? pic.twitter.com/NrPWPxOLKM
— Mirosław Różański (@MirekRozanski) July 22, 2019
Różański wie, co mówi. To czołgista, były dowódca 11. Dywizji Kawalerii Pancernej z Żagania, czyli słynnej „czarnej dywizji” – najsilniejszego związku pancernego polskiej armii.
– Modyfikacja T-72 wraz z remontem ma na celu przywrócenie im z jednej strony sprawności technicznej, a z drugiej zwiększenie ich możliwości. O ile pierwszy aspekt zostanie w pełni osiągnięty, o tyle drugi będzie zrealizowany w stopniu niewielkim. Z pewnością nowe środki łączności będą ogromnym skokiem jakościowym, pewien wzrost możliwości bojowych zapewni także pasywizacja przyrządów nocnych i wykorzystanie kamery termowizyjnej. Niestety, zrezygnowano z szerszej modernizacji (obejmującej np. system kierowania ogniem, nowy pancerz czy modyfikację napędu), która była w ostatnich latach oferowana przez polski przemysł w kilku różnych wariantach, co jest wynikiem zbyt małych dostępnych środków finansowych – mówi z kolei Bartłomiej Kucharski, redaktor branżowego magazynu „Wojsko i Technika”.
Dodaje, że z tego samego względu niemożliwe jest zastąpienie starych T-72 nowymi czołgami, a używanych maszyn Leopardów 2 chwilowo na rynku nie ma. Podkreśla, że otwartą kwestią pozostaje sprawa amunicji: jeżeli zostanie zakupiona nowa amunicja, ta modyfikacja da pewien – choć niewielki – wzrost możliwości polskiej broni pancernej. Bez niej będzie to raczej sprzęt szkolny niż bojowy.
– Modyfikacja i modernizacja sprzętu posowieckiego ma sens, bo innego, poza wyjątkami, nie mamy i ze względów finansowych prędko mieć nie będziemy, dyskutować można jednak nad tym, jaki zakres jest opłacalny – kończy Kucharski.