Kiedy przyszłam w odwiedziny, zobaczyłam… puste łóżko. Jak lekarz mógł nie powiadomić mnie o śmierci taty?! – rozpacza Jessica Rachwał (22 l.) z Chrzanowa (woj. małopolskie). Córka Wiktora Rachwała (†46 l.) uważa, że jej ojciec został za wcześnie wypisany ze szpitala, a gdy do niego wrócił, na ratunek było już za późno.
– Zaczęło się od tego, że w grudniu tatuś upadł i doznał krwiaka mózgu. Trafił do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie – opowiada Jessica.
Wkrótce po operacji pan Wiktor nabawił się zapalenia opon mózgowych. Został wypisany ze szpitala 16 stycznia, gdy jego stan tylko trochę się polepszył.
– Ale tata nie nadawał się jeszcze do wypisu. Po zabiegu przestał też mówić. Na jego głowie pojawiła się kula – podkreśla córka.
30 stycznia jej ojciec poszedł na rehabilitację do Chrzanowa. Tam po badaniach stwierdzono, że ma wodogłowie. 1 lutego z powrotem trafił do krakowskiego szpitala. Dostał zapalenia płuc i został podłączony pod respirator. 22-latka prosiła lekarzy, by ją zawiadomili, gdyby stan zdrowia ojca się pogorszył.
– Gdy przyszłam do taty 10 kwietnia, nie żył już od dwóch dni – płacze Jessica.
Szpital odpiera zarzuty. – Nie było zagrożenia życia mężczyzny, dlatego mógł być wypisany z zaleceniem leczenia rehabilitacyjnego. W kontrolnej tomografii komputerowej głowy tuż przed wypisaniem nie stwierdzono wodogłowia wymagającego leczenia neurochirurgicznego – mówi Maria Włodkowska, rzecznik szpitala.
Z taką oceną nie zgadza się Jessica. – Będę walczyć o sprawiedliwość. Zrobię to dla mojego taty – zapowiada.