Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu skierowała do sądu dokument, w którym domaga się przedłużenia aresztu dla faworyta Antoniego Macierewicza, Bartłomieja M. Były rzecznik MON siedzi za kratami od 28 stycznia i nic nie wskazuje na to, by znów mógł cieszyć się wolnością i przywilejami władzy.
Przypomnijmy: Bartłomiej M. to faworyt Antoniego Macierewicza. Ich relacja wzbudziła wiele kontrowersji, bo były minister obrony narodowej dawał swojemu podopiecznemu wysokopłatne stanowiska i zaszczyty. Bartłomiej M. stał się w oczach opozycji symbolem nepotyzmu w rządzie PiS.
Zachłannie korzystał z życia w czasie swojej pracy w Ministerstwie Obrony Narodowej. Uwielbiał, gdy mu salutowano, nie odmawiał sobie mocnych trunków i smakołyków, lubił jeździć rządową limuzyną. Wielu Polaków oburzył jego nieskrępowany apetyt na życie, gdy np. wybrał się rządową limuzyną z kierowcą na imprezę do klubu w Białymstoku, gdzie balował w otoczeniu młodych mężczyzn i kobiet.
Według CBA Bartłomiej M. wykorzystywał też swoje stanowisko do znacznie bardziej niecnych celów.
Bartłomiej M. został zatrzymany razem z byłym posłem PiS Mariuszem Antonim K. oraz czterema innymi osobami w śledztwie dotyczącym korupcji. Chodzi o „powoływanie się wspólnie i w porozumieniu na wpływy w instytucji państwowej i podjęcie się pośrednictwa w załatwieniu określonych spraw celem uzyskania korzyści majątkowej w kwocie ponad 90 tys. zł” – bo tak brzmi zarzut, jaki usłyszał Bartłomiej M.
„Mariusz wracaj do domu”
Poseł Mariusz K. zasłynął z kolei rozwodem z żoną i nowym związkiem z „aniołkiem Kaczyńskiego”, czyli jedną z młodych członkiń PiS. To wtedy była żona Mariusza K. nagrała kościelny psalm „Mariusz wracaj do domu”, w którym błagała go, by nie niszczył przysięgi małżeńskiej wypowiedzianej przed Bogiem.
Mariusz K. był też antybohaterem afery Madryckiej z 2014 roku. „Fakt” doniósł wtedy, że podczas podróży trzech posłów PiS do Madrytu (towarzyszyły im żony) doszło do incydentu na pokładzie samolotu tanich linii. Okazało się, że posłowie PiS pobrali z sejmowej kasy kilkadziesiąt tysięcy złotych zaliczki, zgłaszając wcześniej podróż samochodem.
Były poseł nie trafił jednak do aresztu, a Bartłomiej M. siedzi za kratami już od końca stycznia. Nieprzejednane stanowisko prokuratury z pewnością go załamie, bo nawykły do luksusów młodzieniec źle znosi trudy więziennego życia.
Wnioskiem prokuratury zajmie się sąd, który zdecyduje ostatecznie, czy M. może wyjść na wolność.