Wołodymyr Zełenski, prezydent z telewizora. Na Ukrainie fikcja scala się z rzeczywistością

Komik Wołodymyr Zełenski przez ostatnie lata grał prezydenta z przypadku. Teraz ma realne szanse nim zostać. Część Ukraińców to bawi. Inni są przerażeni.

Ze swoimi regularnymi bitwami w parlamencie, spiskami rodem z hollywoodzkich seriali i szalejącą rosyjską dezinformacją, rzeczywistość polityczna na Ukrainie często przypomina najbardziej wybujałą fikcję. Ale być może nigdy oba światy nie przenikały się tak bardzo, jak dziś.

W fikcyjnym świecie serialu „Sługa narodu” – hitowy serial wkracza właśnie w trzeci sezon – skromny nauczyciel z Kijowa Wasilij Gołobrodko przez przypadek zostaje prezydentem Ukrainy. Wyborcze zwycięstwo zawdzięcza pełnej inwektyw tyradzie przeciwko klasie politycznej, sfilmowanej z ukrycia i wrzuconej na YouTube’a przez swoich uczniów. Filmik podbija sieć, Gołobrodko zostaje prezydentem i od początku zmaga się z zepsutym światem ukraińskiej polityki.

W rzeczywistym świecie ukraińskiej polityki, Wołodymyr Zełenski – komik grający Gołobrodkę w serialu i reprezentant partii „Sługa Narodu” – jest u progu prezydentury. Swój sukces zawdzięcza popularności serialu i tyradom wygłaszanym przeciwko klasie politycznej. W przeddzień pierwszej tury wyborów prezydenckich Zełenski wszystkie sondaże pokazywały, że wyraźnie góruje nad swoimi rywalami.

Ostatni sondaż pracowni SOCIS daje Zełenskiemu 24 proc. i 11 punktów przewagi nad prezydentem Poroszenką. Inne pokazują mniejszą przewagę, ale we wszystkich Zełenski pokonuje konkurenta w drugiej turze z dwucyfrową przewagą. Pierwsza tura już w niedzielę.

Człowiek oligarchy

Mimo tych podobieństw, są też fundamentalne różnice. W odróżnieniu od Gołobrodki, sukces Zełenskiego niekoniecznie będzie dziełem przypadku. W jednej z symbolicznych scen w pierwszym odcinku serialu, pociągający za sznurki polityki oligarchowie spotykają się w dzień po wyborach, wypytując jeden drugiego, czyim człowiekiem był Gołobrodko. Zapada konsternacja.

– Chcecie powiedzieć, że państwem teraz kieruje człowiek niekontrolowany przez żadnego z nas? To śmieszne! – konstatuje w końcu jeden z nich, dochodząc do wniosku, że Gołobrodko musi być człowiekiem podstawionym przez Zachód – albo przez Kreml.

Ale w odróżnieniu od serialowej fikcji, niewielu komentatorów na Ukrainie ma wątpliwości, co do tego „czyj” jest Zełenski. O opinię na temat komika-polityka pytam Artema, znajomego działacza antykorupcyjnego NGO z Ukrainy.

– To człowiek Kołomojskiego – odpowiada w pierwszym zdaniu rozmówca.

Wojna hybrydowa oligarchów

Ihor Kołomojski to jeden z najbogatszych Ukraińców i arcyrywal innego oligarchy – prezydenta Petra Poroszenki. Choć obaj w 2015 roku stanęli po jednej stronie – za Majdanem i przeciwko rosyjskiej agresji (Kołomojski za zasługi w finansowaniu batalionów ochotniczych został nawet gubernatorem obwodu Dniepropietrowskiego) – ich drogi szybko się rozeszły.

Poroszenko za pomocą reform pokrzyżował interesy Kołomojskiego w energetyce, a potem znacjonalizował należący do niego Priwat Bank, największy bank na Ukranie. Dziś rywal prezydenta, oskarżany o wypompowanie z banku miliardów dolarów, planuje zemstę z nieformalnego wygnania w Izraelu.

Według popularnej na Ukrainie teorii, Zełenski miałby być elementem tej zemsty. Jego związki z oligarchą nie są trudne do ustalenia. „Sługa Narodu” – podobnie jak inne produkcje studia należącego do komika – transmitowany jest przez stację 1+1 należącą do medialnego imperium Kołomojskiego. Poparcie oligarchy i jego stacji nie zawsze wyraża się subtelnie. W sobotę, dniu ciszy wyborczej program stacji jest dosłownie wypełniony dziełami Zełenskiego. Widzowie obejrzeli tego dnia skecze i filmy z jego udziałem, a nawet dokument o Ronaldzie Reaganie, w którym Zełenski prowadzi narrację. W czwartek ruszył zaś trzeci sezon „Sługi narodu”.

Pierwszy odcinek nowej serii nie jest zbyt subtelny, jeśli chodzi o polityczne aluzje. Grany przez Zełenskiego Gołobrodko trafia do więzienia, a nowym prezydentem zostaje Dmitrij Surikow, alter-ego Poroszenki, który od razu zabiera się do dzielenia tortu – i wyborczych łupów – ze swoją rywalką Borysenko (sobowtórką Julii Tymoszenko). Dość powiedzieć, że odcinek kończy się płomienną przemową Borysenko, by wystąpić przeciw reżimowi i uwolnić Gołobrodkę.

Komik, filmowiec, milioner

Zełenski zaprzecza, by był czyjąkolwiek marionetką. W wywiadzie dla BBC zapowiedział, że nie cofnie się przed ściganiem Kołomojskiego, jeśli ten rzeczywiście dopuścił się malwersacji. Jak zapewnia, swoją kampanię sfinansował on sam wraz z pomocą kolegów. Do swojego zespołu dokooptował otwartych przeciwników Kołomojskiego, jak były minister finansów Oleksandr Danyluk, który wprost zarzuca oligarsze kradzież.

Kołomojskiego w skeczach parodiował zresztą wielokrotnie. Robi to nadal i dziś podczas wieców wyborczych połączonych z występami kabaretowymi. W skeczu z 2015 roku – z czasu konfliktu obu bogaczy – Kołomojski przedstawiony jest niemal jako rzeczywisty władca Ukrainy, który jak gospodarz przyjmuje sfrustrowanego Poroszenkę w jego własnym gabinecie.

– No w końcu jestem prezydentem, czy ja nie jestem? – pyta retorycznie zdenerwowany „Poroszenko”.

– A widzisz, sam masz co do tego wątpliwości – odpowiada Zełenski-Kołomojski.

Zapewnienia o niezależności Zełenskiego nie przekonują wszystkich. Jednak z pewnością Zełenski nie jest osobą znikąd. Od dawna jest jednym z najpopularniejszych komediantów na Ukrainie. Jest też sprawnym biznesmenem. Założone przez niego Studio Kwartał 95 przynosi spore zyski. Jak wynika z oficjalnych dokumentów, tylko w 2017 roku Zełenski zarobił ponad 7 milionów hrywien (ok. miliona złotych), posiada firmy w 5 krajach, a do tego nieruchomości, patenty i oszczędności wynoszące ponad milion dolarów. Jednym z tych krajów jest Rosja, co wzbudziło zarzuty o rosyjskie związki. Innym jest Cypr, co również budzi podejrzenia.

Sługa narodu

Mimo to, głównym atutem kandydata – poza jego rozpoznawalnością i aktorską charyzmą – jest fakt, że jest nową twarzą w polityce, niezamieszanym w politycznych i korupcyjne afery. To, że ktoś spoza establishmentu będzie miał szanse na zaistnienie w wyborach wydawało się pewne. W sondażach od dawna wyborem numer 1 dla ankietowanych Ukraińców była opcja „nikt”, albo „żaden z powyższych”

Zwolennicy reform największe nadzieje wiązali z kandydaturą rockmana Swiatosława Wakarczuka, lidera niezwykle popularnego zespołu Okean Elzy. Ale Wakarczuk ostatecznie wycofał się z wyścigu. A Zelenski miał za sobą popularność serialu, wsparcie telewizji, no i Kołomojskiego.

Okazał się też bardzo zręcznym populistą. W odróżnieniu jednak od obiecującej złote góry (potrojenie pensji, podwojenie emerytur) Julii Tymoszenko, czy innych kandydatów stawiających na populistyczną kartę, Zełenski nie składał wielkich obietnic. Zamiast tego skupiał się na krytykowaniu systemu i ogólnych hasłach odnowy. Przede wszystkim deklaruje, że chce być prawdziwym „sługą narodu”.

Komunikuje się z wyborcami nagrywając filmiki z telefonu. Prosi wyborców, by razem z nim opracowali program, by sugerowali mu ludzi do obsadzenia stanowisk. Tak jak inny komik-polityk, Beppe Grillo z włoskiego Ruchu Pięciu Gwiazd, stawia na demokrację bezpośrednią i obiecuje referenda w każdej ważnej sprawie.

Człowiek zagadka

Jednocześnie jak ognia unika jakichkolwiek konkretów.

– Zełenski zasłynął m.in. tym, że nie chciał brać udziału w debatach przedwyborczych. Szeroko dyskutowana była sytuacja, kiedy parę tygodni temu nie był nawet w stanie pojawić się fizycznie w studiu telewizyjnym i prowadził rozmowę poprzez komunikator Skype, który „rozłączył się” na parę sekund w potrzebnym momencie dla Zełenskiego – mówi WP Adam Lelonek, ekspert ds. Ukrainy i szef Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji. – Pod koniec kampanii zmienił nieco strategię i otworzył się dla mediów. Mimo to nie jest w stanie określić swoich kandydatów na ministrów, nawet na kluczowe resorty – dodaje.

Skonfundowany Zełenskim jest także Dariusz Materniak, redaktor Polsko-Ukraińskiego portalu polukr.net.

– Trudno powiedzieć, czego sie można po nim spodziewać, bo nie był wcześniej politykiem. Ten jego brak doświadczenia politycznego jest jego największą siłą, bo może mówić w kampanii że jest nieskorumpowany, nieobciążony wcześniejszymi układami. Ale też i wadą – bo tak do końca nie wiadomo jak wyglądałyby jego rządy – ocenia Materniak.

Do części Ukraińców to przemawia.

– Dla mnie to po prostu klaun, a państwo to przecież nie cyrk. Ale w rodzinie i wśród znajomych mam ludzi, którzy będą na niego głosować. Sami chyba nie wiedzą dlaczego. To po prostu ktoś nowy – mówi mi Halyna, tłumaczka z Tarnopola.

Dogada się z Putinem, pojedna z Polską

Skonsternowani są jednak zagraniczni dyplomaci i obserwatorzy. Także jeśli chodzi o politykę zagraniczną, program Zełenskiego jest wielką zagadką. Podobnie jak Tymoszenko, Zełenski deklaruje, że dogada się z Rosją i znajdzie dyplomatyczne rozwiązanie wojny. Zwłaszcza wśród wyborców na zachodzie kraju budzi podjerzenia o prorosyjskość. Tym bardziej, że urodzony w Krzywym Rogu Zełenski po ukraińsku mówi słabo, przedstawia się jako Władimir (a nie Wołodymyr) i używa głównie języka rosyjskiego.

– Na dodatek na swoim koncie ma on w przeszłości wypowiedzi pokrywające się z przekazami Partii Regionów czy Kremla o konieczności obrony rosyjskojęzycznych mieszkańców wschodu i południa kraju przez „przymusową ukrainizacją” – zauważa Lelonek.

Jednak zdaniem Materniaka, trudno z tego wyciągnąć daleko idące wnioski na temat ukraińskiej polityki pod rządami Zełenskiego.

– Owszem, Zełenski mówi o rozmowach z Putinem. Jest mowa, że będzie drogą dyplomatyczną rozwiązywać kwestię Donbasu. Pytanie tylko czy w Moskwie zechcą z nimi rozmawiać. Akurat tego bym się za bardzo nie obawiał – mówi Materniak.

Polska wzorem

Podobnie mgliste są poglądy kandydata na kwestię polską. Kiedy portal Eastbook.eu wysłał do kandydatów pytania o ich wizję stosunków z Polski, odpowiedziała tylko kampania Zełenskiego. Problem w tym, że niewiele z tej odpowiedzi można wyczytać.

„Często rozmawiam z Ukraińcami, którzy pracują w Polsce i nie mam wątpliwości: nasze narody szanują się nawzajem. Są one nastawione na współpracę i szczerą przyjaźń” – napisał komik. Dodał, że Polska jest dla Ukraińców „uniwersytetem europejskiego życia”. Co z historią?

„Historii należy się uczyć, pamiętać ją i w żadnym wypadku nie zapominać. Naziści chcieli wymazać nasze narody z kart historii. Potem komuniści próbowali przepisać historię naszych narodów. Czy powinniśmy ich naśladować? Historyczna niepamięć lub dewastacja historii rodzi nienawiść i nieporozumienie” – czytamy w odpowiedzi.

– Wśród komentatorów były takie głosy że dla Polski lepszy byłby ktokolwiek inny, niż Poroszenko, żeby było „nowe otwarcie” w tematach historycznych – mówi Materniak. – Ale ja się z tym nie zgadzam. Jaka jest gwarancja, że nowy prezydent kto by to nie był inny niż Poroszenko, będzie przywiązywał szczególna wagę do relacji z Polską albo nie zacznie odwoływać się do prawicowego elektoratu bo będzie mu to na rękę? – ocenia dziennikarz.

WP.PL

 

Więcej postów